Pov. Diluc
Przynajmniej jedną rzecz mówił z sensem, której nie mogłem się wyprzeć - Donna od zawsze była dosyć absorbująca osobą, która próbowała zaistnieć w moim życiu. Kompletnie nie zainteresowany kobietą, nieustannie widywałem ją na swojej drodze, słyszałem zauroczony głos, nawołujące moje imię. Mieszkańcy miasta powoli zaczęli zwracać na to uwagę, wręcz przyrównując mnie do okrutnika, który odrzuca tak gorące uczucia kobiety. Wyrobiona opinia absolutnie mną nie wstrząsnęła, gdyż miałem inne priorytety. Mimo wszystko uporczywe porównywanie się do zmarłej, wskazywanie na jej "piękniejszą" urodę, było dla mnie kompletnie niezrozumiałe. Kaeya od zawsze był ekscentryczny, a nasza relacja była burzliwa - jednak od kilku dni zmienił się nieodpoznania, nigdy wcześniej tak się nie zachowywał. Powoli zastanawiałem się, czy to jakieś chorzenie psychiczne, wpływ traum, czy może skutki nadmiernego spożycia alkoholu, będące destrukcyjnymi dla mózgu.
– To bez znaczenia, dlaczego ci na tym tak bardzo zależy? KIM ja się dla ciebie stałem? -
zarzuciłem ręce, krzyżując je na piersi. Czułem się kompletnie zbity z tropu, dodatkowo zyskując przeświadczenie, że powoli przegrywam tą niecodzienną wymianę zdań. Moje słowa nie docierały do tego szaleńca, Kaeya brnął w tą grę dalej, kompletnie nie widząc, że próbowałem go od siebie odciągnąć. W pewnym momencie do umysłu przyszła mi myśl, która wręcz zauważalnie wstrząsnęła całym ciałem. Czy powoli zaczynał obserwować w mojej osobie kochanka, swój jedyny, idealny obiekt westchnień? Nie... To by było kompletnie niedorzeczne - tak nierealistyczny scenariusz, nieprzewidywalna ewolucja stosunków międzyludzkich? Wokół Kaeyi od zawsze krążyły wyjątkowo skrajne emocje; początkowa braterska miłość, która eskalowała w nienawiść, aż po coś tak nienaturalnego, czego nigdy nie byłem w stanie określić. Cokolwiek by się nie działo, nigdy nie byłem w stanie patrzeć na niego jak na zwykłego człowieka - niekiedy miał w sobie to coś, co powodowało, że miałem ciarki na plecach. Mimo wszystko, starałem się nie oszaleć. Z góry założyłem, że to zwyczajny wybryk wyobraźni, dlatego za każdym razem, kiedy myśli schodziły na temat jego osoby, starałem zająć się obowiązkami. Pomiędzy nami zapanowała chwila milczenia, przez którą niebieskowłosy nawet nie próbował odwrócić swojego ożywionego spojrzenia, w którym dominowała nutka smutku, zawodu. Sam z kolei uciekałem od kontaktu wzrokowego, tak gdybym obawiał się, że będzie miał katastroficzne konsekwencje. W tym momencie, do głowy przyszła mi genialna idea - moja ofensywna postawa nie przyniesie żadnych pozytywnych rezultatów. Wziąłem głęboki wdech, poprawiając przy tym szlafrok, lepiej układając go na ciele.
– Pójdziemy na ugodę, to jedyna, którą mogę ci zaproponować. Pomyśl o niej mądrze, inaczej stracisz wszystko. Spędzimy wspólny poranek, zjemy razem śniadanie, a następnie rozejdziemy się do naszych codziennych obowiązków. Nie zapomniałeś, że jesteś kapitanem kawalerii? - uniosłem brew, spoglądając na niższego - jednakże, ja również będę wymagał czegoś w zamian. Opowiesz mi wszystko co się wydarzyło, na spokojnie. Co chcesz osiągnąć swoimi działaniami, a przede wszystkim - dlaczego, nagle zacząłeś zabiegać o moją osobę -
Kaeya sprawiał wrażenie, jakby mnie nie słuchał. Wydawało mi się, że wieść o możliwości wspólnej rozmowy wystarczająco zachęciła jego serce.
– Więc, na co czekasz? -
wyminąłem go, zbierając za sobą bukiet lamp grassów. Szczerze, nie chciałem ich przetrzymywać w mojej sypialni.
CZYTASZ
Jesteś dla mnie płomieniem w ciemności || LucKae
FanfictionA co gdyby Kaeya był yandere? A jego wybrankiem stał się czerwonowłosy barman? Jak potoczą się ich losy? Czerwono włosy odwzajemni uczucia kapitana czy uzna go za totalnego szaleńca? Czy wspomnienia wspólnych chwil z młodości dadzą mu coś do myśleni...