7. Bajka Disneya?

142 19 1
                                    

Następny dzień. 1 sierpnia. Czas leciał nieubłaganie. Przez cały dzień czekałam, aż Nate zadzwoni, napisze, cokolwiek. Ekran komputera się zapalił. Dźwięk przychodzącej wiadomości na Facebooku. Wstałam i gwałtownie chwyciłam laptop na kolana.
Nate: Wychodzimy gdzieś dzisiaj bananie?
Quinn: Spadaj! Czyli jak uwielbiam jeść banany, to musisz mnie tak nazywać!?
Nate: Tak
Pomimo tego, na mojej twarzy ciągle znajdował się uśmiech.
Nate: To jak?
Quinn: Teraz ja wybieram miejsce!
Nate: Dobra, ale musisz wiedzieć, że cię nienawidze!
Quinn: Kocham! ;* Spotkajmy się w parku o 13.00, przy fontannie.
Nate: OK!
Wstałam z łóżka i zgasiłam komputer. Hmm... Mam godzine. Czas się szykować. Miałam bardzo dobry nastrój. Nate... Jak wymawiam jego imie, myśle o nim, widzę go. Na moim ciele, pojawiają się ciarki, moje serce, zaczyna mocniej bić.
- Hejjj! To mój PRZYJACIEL! - krzyczałam sama do siebie. W głębi duszy, miałam nadzieje, że będziemy razem i całość skończy się, jak każdy film Disneya. W sumie, nie obraże się jak Nate, okaże się być księciem odległej krainy. Parsknęłam śmiechem. Gdyby życie było bajką...
***
Spojrzałam na zegarek w telefonie. 14.10. Nienawidze jak Nate się spóźnia! Ktoś zakrył mi oczy rękoma. Wiedziałam, że to Nate, ale nie chciałam popsuć atmosfery.
- To ja bananie! - pocałował mnie w czoło - co dziś robimy? - podniosłam w góre ręke, w której trzymałam koszyk.
- Pinknik!
***
Rozłożyłam koc na trawie i poukładałam różne smakołyki. Nate usiadł koło mnie.
- Masz! Spróbuj babeczek bananowych - uśmiechnęłam się w jego strone.
- No tak, a niby z czym innym, bananie...?
- Debil!
- Bardzo dobre, ale chciałbym spróbować czegoś innego - szepnął mi na ucho, odgarniając kosmyk włosów. Gdy opuszkami palców, dotknął mojej skóry, przeszedł mnie dreszcz. Chwycił mnie w talii i usadowił na swoich kolanach. Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy.
- Czy mogę? - szepnął, na co ja w odpowiedzi pokiwałam głową. Jeszcze nigdy w życiu, nie byłam niczego bardziej pewna. Nate przywarł swoimi wargami do moich. Całował mnie namiętnie i zachłannie. Nasze języki się stykały. Gdy kończył pocałunek, lekko ugryzł koniuszek mojej dolnej wargi. Jęknęłam, na co on uśmiechnął się łobuzersko. Odchyliłam szyje. Zrozumiał co ma teraz zrobić. Skradał pocałunki na mojej szyi. Mój oddech przyśpieszył. Wsadziłam ręce pod jego koszulke. Opuszkami palcówa badałam jego umięśniony, ciepły tors. Nate rozejrzał się dookoła. Odruchowo zrobiłam to samo. Nikogo nie było. Zamknęłam oczy. Nagle usłyszałam kroki. Odskoczyliśmy od siebie. Czułam się niekomfortowo. To młoda kobieta z wózkiem. Wyglądała na około 23 lata. Piękna. Idealna. Na rękach trzymała około 2 letnie dziecko. Wyrywało się, więc dziewczyna wypuściła malucha. Patrzyłam na całą sytuacje z boku. Nie wiedziałam kto to jest. A co najważniejsze, nie wiedziałam kim oni są dla Nate'a. Mały chłopczyk podbiegł do niego z rączkami wyciągniętymi w jego strone.
- Tatusiu - krzyknął maluch i wtulił się w Nate'a...

~
Wreszcie powrót! Przepraszam za tak długą przerwe :( Mam nadzieje, że rozdziały będą często :)
UWAGA!! CHCĘ ABY PANOWAŁ PORZĄDEK :D SOOOO...
Slim Thoughts - czwartki, niedziele
Priv - soboty.
Lucky - wstrzymane do odwołania :/
Tradycyjnie: czytajcie, komentujcie głosujcie ❤️

PrivOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz