Parę lat temu kiedy dowiedziałam się o tym, że mam poślubić Williama Andersona, uciekłam. Nie wyobrażałam sobie być z kimś takim jak on w jednym pomieszczeniu, a co dopiero w związku z którego już nie wyjdę. Mój ojciec to mafioza co odkryłam przypadkiem, chciał połączyć dwie mafię małżeństwem. Ja jednak nigdy za tym nie byłam i nie będę. Długą drogę przeszłam, udało mi się pomimo iż nie miałam paszportu i nie byłam pełnoletnia udało mi się przejechać, przez granice. Z Japonii, aż do Kalifornii w Stanach Zjednoczonych, a dokładnie do Los Angeles. Jest to dość popularne miejsce, przez co były na początku problemy, dopóki nie poznałam paru osób.
Z czasem nie bałam się wychodzić na ulice, czy też zarabiać na nielegalnych wyścigach. Teraz aktualnie studiuje Architekturę. Jestem na drugim roku i zapewne każdego to ciekawi jak, otóż rodzice mojego przyjaciela mnie zaadoptowali dzięki czemu mogłam iść do szkoły bez większych podejrzeń. Przez te parę lat żyłam w końcu normalnym życiem. Nie przejmując się ojcem, ani nikim innym z moje biologicznej rodziny. Jednak coś nie zostawiało mi spokoju. Dlaczego ja miałam nie wiedzieć o Mafii, a za to myśleć, że to firmy mają zostać połączone? To jedno pytanie wciąż tkwiło mi w głowie, chciałam znać na nie odpowiedź. Więc stwierdziłam, że jeśli kiedykolwiek jeszcze spotkam ojca zapytam go o to. Jednak lata mijały, a ja przyzwyczaiłam się do normalnego życia. W końcu mogłam żyć jak każdy inny. Co bardzo mnie cieszyło.
- Millie moja ukochana siostrzyczka. - odparł Alex przytulając mnie do siebie, no tak to było dla nas normalne zachowywaliśmy się jak rodzeństwo, pomimo iż nim nie byliśmy
- Hej? Co zrobiłeś? - zapytałam, zazwyczaj jak tak słodził to coś przeskrobał
- Nic? - spojrzałam na niego, ten jednak tylko się uśmiechnął - No dobra... Może tak przypadkiem, ale naprawdę przypadkiem zepsułem twojego laptopa...
- Nie żyjesz! - chłopak zaczął uciekać, a ja go gonić, no dopóki się nie wyjebał na prostej drodze - Masz go odkupić.
- Jasne... Spokojnie, ja chce jeszcze żyć.... - zakrył twarz rękami
- Wstawaj głąbie.
- Tak w ogóle to chłopaki pytali, czy idziemy dzisiaj na strzelnice, albo wyścigi. - mówił wstając z podłogi, kiedy ja dopijałam herbatę
- Możemy iść. - odpowiedziałam, razem z Shanem, Graysonem, Nicolasem i Alexem często jeździliśmy na nie legalne wyścigi, czy chodziliśmy na strzelnice postrzelać. Robiliśmy to w wolnych chwilach by zarobić, czy żeby po prostu się zabawić. Co do chłopaków, każdy z nich pracuje w studiu tatuażu i piercingu Alexa. A ja jestem tam stałą klientką. Każdy z nich wytatuował coś na moim ciele, Nicolas zrobił mi słonie na żebrach, Shane zrobił mi na plecach smoka z księżycem nad sobą, Gray zrobił mi balonowego pieska na łydce, a Alex napis „Smile" z czego zamiast „i" był średnik i delikatnego węża na prawej ręce.