{10}

128 12 8
                                    

drugi dzisiaj rozdzial, tym razem z perspektywy Petera:) bylabym wdzieczna za zostawienie gwiazdki⁠♡

PETER

Dosłownie kilka godzin temu Ned dowiedział się, że jestem Spidermanem. Jak? To bardzo zabawna i bardzo niezręczna sytuacja. Mieliśmy razem układać Lego, jednak nie spodziewałem się, że Ned odwiedzi mnie tak wcześnie. Wszedłem jak gdyby nigdy nic, przez moje okno w pokoju, a tam zastałem mojego przyjaciela. Na początku jeszcze próbowałem mu wmówić, że nie jestem żadnym superbohaterem i ściągnąłem swój strój, jednak ten, kompletnie mi nie wierzył. No i ta bardziej niezręczna część. May weszła do pokoju. A ja byłem bez koszulki. No cóż. Stało się.

Ned obiecał mi, że nikomu nie powie, chociaż wiem, że będzie to dla niego bardzo trudne, ale i tak wierzę, że uda mu się dochować sekretu. Powiedział też, że będzie się starał nie mówić nic przy mnie na temat Spidermana, żebym czasami przypadkowo się nie wygadał, że to właśnie ja.

Słyszę dźwięk dzwoniącego od 10 minut telefonu i nadal mam ochotę z powrotem położyć się na łóżko i pójść spać. Otwieram jednak swoje zaspane oczy i leniwie podnoszę się z łóżka. Podchodzę do mojego przyjaciela, który zasnął na krześle. Nie wiem nawet kiedy to się stało. Ned otwiera oczy i od razu odbiera komórkę. Głos jego mamy da się usłyszeć na drugim końcu pokoju, a ja nie wiem dlaczego jest taka zdenerwowana.

Biorę do ręki swój telefon i pierwsze co robię, to sprawdzam godzinę. Trzecia w nocy. Dobra, już wiem dlaczego mama Neda ma aż tak podniesione ciśnienie. Chłopak bierze swoje rzeczy, a ja po cichu, żeby nie obudzić May, odprowadzam go do drzwi.

-Miałem dzisiaj spotkać się ze Sky..- mówię chowając twarz w dłoniach.

-Będzie dobrze stary- mój przyjaciel układa swoją rękę na moim ramieniu- mówiłeś, że jest wyrozumiała, na pewno się nie obrazi, no co ty.

-Mam nadzieję- przecieram rękami twarz.

-Dobra, ja idę bo moja mama już mnie nigdy z domu nie wypuści, narazie- chłopak macha do mnie ręką, a ja zamykam za nim drzwi i wracam do siebie do pokoju. Jaki ze mnie idiota. Sky na pewno pomyśli, że mam do niej o coś problem, ta dziewczyna zawsze za dużo myśli, przynajmniej tak wywnioskowałem po wielogodzinnych rozmowach z nią.

***

-Słuchacie mnie w ogóle?- szatynka stojąca na przeciwko nas wydaje się być poirytowana.

-Sory Mj.. Wczoraj składaliśmy gwiazdę śmierci u Petera i trochę nam się to opóźniło..- oznajmia mój przyjaciel- kompletnie się nie wyspaliśmy.

-Widać- Madison prycha pod nosem, a Mj patrzy na nią z ubawem. Czasami się zastanawiam czy one w ogóle nas lubią. W sensie, dobrze się z nimi spędza czas i tak dalej, ale mam wrażenie, że jakoś nie przypadłem do gustu nowej dziewczynie. I tak średnio mnie to obchodzi, bo nie zależy mi na tym, żeby wszyscy mnie lubili. Uwierzcie mi, wystarczy mi Ned. Madison naprawdę wydaje się być miła, ale teraz mam zamiar skupić się na myśleniu jak przeprosić pewną dziewczynę, z którą często rozmawiamy na naszym dachu i którą wczoraj niechcący wystawiłem.

-A królewicz ma zamiar się do nas odezwać?- dorzuca jeszcze Michelle patrząca w moją stronę. Sam nie wiem czemu, ale nie odzywam się. Siedzę cicho. Chyba naprawdę mnie zdołowała sytuacja ze Sky, chociaż sam do końca nie jestem pewny, czy się obraziła. Przecież o tym nie rozmawialiśmy. Równie dobrze może mieć na to totalnie wywalone.

-Peter jest trochę przygnębiony, no wiecie, był umówiony, a..- gdy słyszę te słowa, wydobywające się z ust Neda, od razu wbijam mu łokieć w bok. Nie chcę żeby przypadkowo wygadał się na temat Sky.

-Woo, Parker znalazł sobie dziewczynę- mówi Madison trochę prześmiewczo.

-T-to nie tak! J-ja po prostu, ee..- jąkam się jak zawsze. Nie lubię rozmawiać za bardzo o moich uczuciach oraz o związku, w którym nawet nie jestem.

Na moje szczęście dzwoni dzwonek, więc mogę skończyć moje tłumaczenie, odwrócić się i szybko pobiec do klasy na kolejną lekcję.

***

Mamy właśnie matematykę, to już przedostatnia lekcja. W pewnym momencie czuję, jak telefon wibruje w mojej kieszeni. Szybko go wyciągam i pytam się nauczyciela, czy mógłbym wyjść do toalety. Gdy dostaję pozwolenie, szybko wybiegam na korytarz i odbieram połączenie od Pana Starka.

Potrzebują mnie dzisiaj na jednej misji. A ja miałem dzisiaj porozmawiać ze Sky.. Ona mi nigdy tego nie wybaczy. Głos Starka w słuchawce pospiesza mnie, a ja wracam do klasy żeby szybko się zwolnić z lekcji pod pretekstem "stażu u Starka". Mam wrażenie, że nauczyciele nie wierzą mi, że mam ten staż. No cóż, nie powiem im, że tak naprawdę praktycznie codziennie ktoś próbuje mnie zabić.

***

Jest aktualnie dwudziesta druga, a ja wróciłem z mojej misji. Szczerze powiedziawszy, myślałem, że wrócę o wiele później. Chociaż i tak wyszło to na moją korzyść, ponieważ może zdążę porozmawiać dzisiaj z moją przyjaciółką.

Latam sobie między blokami, bo i tak nie mam nic innego do roboty. Sky zazwyczaj pojawia się około godziny dwudziestej trzeciej trzydzieści, więc mam jeszcze czas na przemyślenie dokładnie tego, co chcę jej powiedzieć.
W skrócie- przepraszam, błagam wybacz mi.

Panuje ciemność, jedyne źródło światła to księżyc i ledwo działające latarnie, a ja nagle słyszę krzyk. Nie jest on zbyt głośny, jednak dzięki moim zmysłom udaje mi się go usłyszeć. Nie wiem skąd dokładnie on dociera, więc staram się sprawdzić dokładnie okolicę. Po kilku minutach trafiam na niezbyt przyjemny, ale dla mnie dość codzienny widok. Jakiś facet w kominiarce leży na ziemi i próbuje postrzelić dziewczynę, która stoi przed nim z uniesionymi rękami. Nie widzę jej twarzy, jedynie długie brązowe włosy, granatową bluzę i czarne dresy.

Strzelam siecią w stronę przestępcy, by go skutecznie nieuszkodliwić. Facet uderza głową o ziemię i chyba traci przytomność. Cóż, trochę się zdrzemnie, a ja później wezwę policję.

-Wszystko w porządku?- pytam, a dziewczyna lekko się wzdryga i podskakuje na mój widok- hej, hej, spokojnie- podchodzę bliżej- już wszystko jest dobrze.

Kiedy mogę wreszcie zobaczyć jej twarz, szybko ją rozpoznaję. To Madison. Ciekawe w co się wpakowała.

-Dziękuję- mówi prostując się.

-Nie ma za co, wszystko będzie dobrze- próbuję uspokoić dziewczynę- chodź podrzucę cię do domu- przybliżam się do niej i wystawiam rękę w jej stronę- mogę?

Kiwa lekko głową, a ja łapię ją w talii i mocno do siebie przyciągam. Wypuszczam sieć ze swoich nadgarstków, a po chwili oboje unosimy się w powietrzu. Widzę, że Madison jest roztrzęsiona i nawet jeśli probowałbym się czegoś od niej dowiedzieć, zapewne nie byłaby w stanie mi tego przekazać. Postanawiam odpuścić i nie zadawać jej żadnych pytań.

Dziewczyna kieruje mnie w stronę jej mieszkania. Jesteśmy na miejscu po kilku minutach, a gdy stawiam ją na ziemi, ona bierze ręce z mojego karku. Dopiero gdy podnoszę głowę, dostrzegam, że dziewczyna mieszka w kamienicy tuż obok mnie. Dziwi mnie ten widok, ale w sumie nigdy się jej nie pytałem o miejsce zamieszkania.

-Ty tu mieszkasz?- pytam trochę zdezorientowany. Boję się, że coś wyczuje i się domyśli, że to ja. Chociaż wątpię, bo nie spędza ze mną zbyt wiele czasu, żeby tak dobrze mnie znać.

-Emm.. No tak. A co? Coś się stało?- wygląda na zdziwioną. W sumie to jej się nie dziwie. Zachowuję się trochę jak idiota.

-N-nie nic. Kompletnie nic. T-to ja może już sobie pójdę. Dobranoc- jąkam się, a po chwili wytrzelam sieci w stronę sąsiedniego dachu. Wolałem się szybko z tamtąd ulotnić, niż palnąć jakąś głupotę.

Oczami Pająka || 𝐏𝐞𝐭𝐞𝐫 𝐏𝐚𝐫𝐤𝐞𝐫Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz