Jest wtorek, a ja siedzę w szkolnej ławce i staram się słuchać tłumaczenia nowego tematu przez nauczyciela historii, jednak kompletnie mi to nie wychodzi. Nie jest to spowodowane tylko i wyłącznie tym, że całym sercem nie znoszę tego przedmiotu, lecz tym, że mój umysł od kilku dni nie pracuje prawidłowo.
Dwa dni temu wróciłam do szkoły. Czułam się już na siłach, by znowu zacząć naukę. Wszystko wydaje się być w porządku, jednak tak nie jest. Moi rodzice, którzy mieli wrócić już w niedziele, nie wrócili. Nie odbierają też odemnie żadnego połączenia. Nie mam z nimi kontaktu.
Dzwoniłam już do mojej babci, dziadka, wujka i praktycznie do wszystkich bliskich mi osób z mojej rodziny. Nikt nic nie wie. Wczoraj wieczorem przeszukałam nawet wszystkie papiery, znajdując koniec końców numer do szefa moich rodziców. Stwierdziłam, że to już jest chyba ostatnia szansa na dowiedzenie się, co się z nimi dzieje, jednak on nie raczył odebrać odemnie telefonu. Jestem kompletnie zagubiona. Przez moją głowę przechodzi milion myśli na sekundę oraz różne scenariusze, co mogło się wydarzyć.
Nie mogę skupić się na najprostszych rzeczach. Nawet jak z kimś rozmawiam, myślami jestem gdzieś daleko. Wydaję mi się, że szatynka siedząca po mojej prawej mogła to już zauważyć. W końcu to z nią mam najlepszy kontakt i rozmawiamy ze sobą najczęściej. Michelle jest jedną z najbliższych mi osób w tej szkole, jednak postanowiłam nic narazie nie mówić jej o moich rodzicach. Chociaż i tak pewnie domyśla się, że coś się stało. Nie jest przecież głupia.
Recz, która w jakiś sposób odrywa mnie od patrzenia się na blat ławki, jest pukanie do drzwi, które po chwili się otwierają. Podnoszę głowę, spodziewając się, że do klasy wejdzie jak zawsze spóźniony brązowooki szatyn, jednak widzę kompletnie kogoś innego.
-Dzień dobry, przepraszam, że przeszkadzam, ale czy mógłbym zwolnić Madison Evans z lekcji?- pyta mężczyzna, podchodząc w stronę biurka nauczyciela, na co ten odrazu podnosi się z krzesła.
-A pan to...?- pyta nauczyciel.
-Henry Evans. Wujek Madison- tłumaczy- to mógłbym ją zabrać ze sobą?
-Tak, oczywiście, nie ma problemu- mówi i oboje patrzą się na mnie znaczącym spojrzeniem.
Ja jedynie marszczę delikatnie brwi, nie ogarniając do końca co tu się właśnie dzieje i pakuję swoje rzeczy do plecaka. Wujek Henry to chyba jeden z moich ulubionych członków rodziny. Kiedy jeszcze mieszkałam w Chicago, zawsze znajdował dla mnie czas. Nawet na rozmowę o największych głupotach. Nie ma on żony ani dzieci, mam wrażenie, że czasami traktuje mnie jak swoją córkę. Nasz kontakt jednak trochę pogorszył się po tym, jak się tu przeprowadziłam z rodzicami.
Biorę do ręki mój plecak, a następnie zakładam go na plecy. Kieruję się w stronę mojego wujka, który stoi już w drzwiach. Oboje wychodzimy z klasy żegnając się kulturalnie z nauczycielem historii i idziemy w stronę wyjścia ze szkoły.
-Co ty tu robisz?- pytam.
-Przyjechałem, bo..- bierze głęboki wdech- bo muszę ci przekazać coś ważnego.
-No to.. mów- pospieszam go trochę zestresowana i patrzę na wujka idącego ze mną krok w krok, jednak on patrzy jedynie przed siebie.
-To nie jest rozmowa na teraz- mówi stanowczo i przyspiesza kroku.
-Nie wyjdę stąd, póki mi nie powiesz- podnoszę głos chwytając wujka za nadgarstek, przy czym go zatrzymując. Czuję, że stało się coś złego, bo wujek Henry nigdy się tak nie zachowywał. Zawsze był tym "wyluzowanym" i mówił wszystko prosto z mostu. Teraz jednak wygląda na spiętego.
CZYTASZ
Oczami Pająka || 𝐏𝐞𝐭𝐞𝐫 𝐏𝐚𝐫𝐤𝐞𝐫
Fanfiction𝑴𝒂𝒅𝒊𝒔𝒐𝒏 𝑬𝒗𝒂𝒏𝒔 16-letnia dziewczyna, która prowadzi podwójne życie, zostaje zmuszona do przeprowadzki. W nowym mieście poznaje przyjaciół, przed którymi musi ukrywać swoją drugą tożsamość, o której właściwie wie tylko ona. Wśród jej znajo...