Rozdział 5

394 24 3
                                    

Sen

Siedze na środku wielkiego pomieszczenia...słysze szepty...stają się głośniejsze...widze mgłe...ktoś w niej stoi...zauważam szate...czarną szate...ta osoba jest ubrana na czarno...mówi do mnie...

-Jeszcze nie...nastepnym razem..

Ten głos...ja go znam...ale skąd...?

Obudziłam się lekko przestraszona. Naszczęście strach szybko minął. Zauważyłam zamek.

-Widze już się obudziłaś? To bardzo dobrze! Jesteśmy już na miejscu.

Motocyklem wylądowaliśmy prawdopodobnie obok chatki gajowego. Gdy opuściłam pojazd uważnie obserwowałam cały teren w zasięgu wzroku. Zobaczyłam ogromny las, błonia,jezioro z wielkim drzewem i zamek.

-Pięknie tu,prawda?-zapytał Hagrid chodząc wzrokiem tam gdzie ja.

Przytaknęłam głową.

-Dobrze,teraz pójdź do mojej chaty i załóż szate szkolną. Ja tu poczekam. Jak się przebierzesz to udamy się do zamku. Tam spotkasz się z opiekunami domu,psor McGonagall i psor Dumbledorem. Będzie dobrze,naprawde-dodał widząc na mojek twarzy przerażenie.

Zgodnie z poleceniem Rubeusa udałam się do jego domku na skraju lasu. Szybko przebrałam się w szate szkolną i wyszłam do Hagrida.

-No to chodźmy- powiedział.

Do zamku nie szliśmy szybko. Gdy byliśmy już w środku spostrzegłam się, że na korzytarzu nikogo nie ma.

-Są teraz lekcje. Pójdziemy do lochów,bo wszystkie sale są zajęte.

-Dobrze.

Pewnym krokiem schodziliśmy do podziemi szkoły. Na samym dole drzwi były otwarte. Pierwszy do środka wszedł Hagrid.

-Przyprowadziłem ją dyrektorze-zwrócił się to starego,siwego czarodzieja. Na pewno miał ponad 100 lat.

-Dziekuje Hagridzie,możesz już iść.

Hagrid spojrzał na mnie z troską w oczach. Jego oczy mówiły "nie martw się".

-Dobrze Sandro, ja nazywam się Albus Dumbledore. Jestem dyrektorem szkoły magii i czarodziejstwa Hogwart-uśmiechnął się do mnie.- To jest profesor Potter,uczy on latania i jest opiekunem domu lwa-wskazał na bliznowatego.-Profesor Lovengood uczy Opieki nad Magicznymi Stworzeniami ,opiekunka Ravenclaw-wskazał na dziewczyne o blond włosach. Uśmiechała się do mnie.-Opiekunem Hufflepuff jest profesor Longbotom, naucza zielarstwa-jego wzrok padł na dobrze zbudowanego szatyna.-Nauczycielem eliksirów i zarazem opiekunem domu węża jest profesor Malfoy-tym razem sama odzalazłam osobe,którą był prof. Malfoy. Był to wysoki,dobrze uczesany blondyn.-Profesor McGonagall już znasz.

-Albusie,nie przedłużajmy. Rozpocznijmy ceremonie.

-Dobrze Minerwo. Sandro,usiądź na tym stołku i załóż Tiare Przydziały.

Sprawnym krokiem podeszłam do stoła,na którym leżała Tiara. Usiadłam na krzesełku i założyłam nakrycie głowy.

-Sandra Snape...-odezwała się Tiara w moim umyśle-...córka dwóch wielkich czarodziejów. Oboje byli w Slytherinie,ale ty nadajesz się do innego domu...jesteś mądra i bystra..Ravenclaw to odpowiednie miejsce. Wiem jednak, że masz zadanie,które wykonasz tylko w Slytherinie...

-Slythetin!-krzyknęła Tiara.

Zdjęłam nakrycie głowy i wstałam z krzesełka.

-A więc mamy nową ślizgonkę w szkole!-powiedział entuzjastycznie dyrektor Hogwartu.-Teraz udasz się do swojego dormitorium,a zaprowadzi cię tam prof. Malfoy. Można się już rozejść.

Wszysktie osoby,które były w lochach wyszły z nich. Zostałam tylko ja i profesor Malfoy. Ostatni wychodził Harry,który zamknął drzwi.

O nie...znów ta sytuacja..ja nie chce...

-Sandro,chodźmy teraz do dormitirium-spojrzał na mnie i dodał.-Coś się dzieje?

Wspomnienia wracają...nie...ja już więcej nie chce...

Nie wytrzymałam i uroniłam łzy. Nie beczałam,ale łzy płynęły mi obficie po policzkach.

Profesor podszedł do mnie i wytarł moje łzy. Odskoczyłam,myśląc ciągle o tym co działo się kiedyś. Nie chce być znów gwałcona..nie chce..

-Chodźmy...-nie wiedząc co robić wydusił z siebie tylko to słowo.

Zmusiłam się do pójścia za blondynem. Szybko okazało się, że dormitorium także znajduje się w lochach.

-Veritaserum-powiedział, a obraz przed nim uchylił się odsłaniając wejście do pomieszczenia.-Dziś masz cały dzień wolny. Możesz porobić co chcesz.Twoje dormitorium dzielisz z dwiema dziewczynami.Idź na prawo. Jak znajdziesz tabliczke na drzwiach z twoim imieniem to znaczy,że to twój pokój-chciał już wyjść,ale w ostatnim momencie zatrzymał się.-Jeśli będziesz chciała porozmawiać przyjdź do mojego gabinetu. Jest on koło sali do eliksirów. Hasło to "Czystość Krwi". Do zobaczenia później Sandro.

-Do widzenia...-pożegnałam się z profesorem i udałam się w miejsce wskazane przez niego.

Udało mi się odnaleźć moje dormitorium . Weszłam do niego. Moim oczą ukazały się trzy łóżka. Zgadując po klatce z rudo-białym kotem to od ściany było moje. Usiadłam na nim i wypuściłam kota z klatki.

-Hm...jak by cię tu nazwać? Może...Fire? Tak po prostu.

Fire tylko zamruczał i ułożył się wygodnie na moich kolanach. Zdjęłam go z nich i położyłam go na łóżku.

Udałam się do głównego pomieszczenia,w którym było dużo książek. Wzięłam jedną z nich, ale nie mogłam się skupić na tekście. Zrezygnowana odłożyłam książke na miejsce.

Może pójde do tego prof.Malfoya.. on mi nie chce nic zrobić..Musze przełamać strach...pójde do niego...Teraz.

*******
Narazie ogłaszam przerwe. Rozdziały nie będą pojawiać się przez jakieś 2 tygodnie,ponieważ jade na wakacje.
Zapraszam do komentowania i oceniania.
Pozdrawiam!

Sandra Snape: moja moc//ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz