Minął już jakiś tydzień odkąd wróciłyśmy z wycieczki. Myślałam trochę nad tym facetem, którego imienia w życiu nie zapamiętam. Podobno zna Flamiego, co mnie trochę zdziwiło, ale zastanawiałam się z jakiego powodu. Ah, racja, Flamie rzadko coś o sobie mówi.
Nigdy nie był moim biologicznym bratem, więc nie chciałam się zbytnio wtrącać w jego życie. Ale zastanawiało mnie jak doszło do tego, że znalazłam się pod jego opieką, więc już go o to spytałam. Według niego nie pamiętam swojego dzieciństwa, bo jak byłam mała "miałam za dużą głowę i wywaliłam się na ryj". Trzeba przyznać, że nie jest dobrym kłamcą, dlatego ciężko mi uwierzyć w tą całą jego historyjke o tym jak mnie znalazł.
"Była śnieżyca, a ja zgubiłem się w lesie. Miałem wrażenie, że zamarznę zaraz i wywalę się na śnieg, ale kiedy już chciałem upaść, zobaczyłem małe dziecko w połowie zakopane w śniegu. Podniosłem je i kilka minut później usłyszałem wołanie mojej matki. Wróciliśmy do domu, a ja wziąłem cię ze sobą."
Flamie uznał, że taka głupia historyjka mnie przekona, ale to definitywnie nie ma sensu. Jednak nie chciałam robić z tego wielkiego problemu, a skoro Flamie się nie przyznaje, to napewno ma jakiś powód.
Może pójdę do niego niedługo i spytam go o szczegóły? Wreszcie powinien się ugiąć i odpowiedzieć szczerze.Poszłam do kuchni i zauważyłam Ako z głową w zamrażalce. Ale to nie pierwszy raz.
- Co ty znowu wyprawiasz? - spytałam trochę zirytowana.
A: szukam sorbetów...
- Znowu? Myślałam, że Victoria kupiła ci wczoraj kilka pudełek.
A: one się tak szybko kończą...
- Nie powinnaś tyle ich jeść... - westchnęłam i podeszłam do lodówki, stanęłam obok Ako. - Kiedy ostatnio jadłaś coś, co nie jest sorbetem?
A: Um... u wujka Flamiego.
No tak, Flamie napewno ugotowałby coś co ona by zjadła z chęcią. Przynajmniej przez jej pobyt u niego, kiedy byłyśmy na wycieczce, odżywiała się zdrowiej.
- To było tydzień temu, Ako, powinnaś zjeść coś konkretniejszego, inaczej nie urośniesz.
A: CO - krzykneła wielce oburzona, jakby to nie było dla niej takie oczywiste - PFF.
Znowu westchnełam.
- Tak w ogóle, gdzie jest Victoria? - zamknęłam lodówke.A: poszła z takim wysokim facetem w czarnych włosach. Słyszałam jak na nią krzyczy za zabicie jakiejś królowej Anglii.
-...
Ako ma zapewne na myśli Markusa. Nie lubię, kiedy Victoria z nim przebywa, nawet jeśli to jej brat. Nie podoba mi się ich relacja, a głównie zachowanie Markusa. Jest najsilniejszym wampirem na świecie, jest bogaty, no i raczej przystojny. Dlatego też zachowuje się jakby wszystko mu się należało. Czasami bije Victorię, znęca się nad nią, albo robi inne rzeczy... i najgorsze, że jedyne co mogę zrobić to - w sumie nic. Szkoda mi Victorii, która mimo tego stara się w jakiś sposób traktować go jak brata, chociaż wiem, że go nienawidzi bardziej niż ja.
Jeżeli naprawdę wkurzył się za to co zrobiła Victoria, mam tylko nadzieję, że wróci z tego cała.- Skoro nie ma sorbetu, postaram się coś zrobić na obiad, żebyś zjadła coś porządnego.
A: oki doki - potuptała spowrotem do łazienki.
Nie umiem gotować w żadnym stopniu, ale w pewnym sensie zrobiło mi się szkoda tego dziecka. Wyjełam z szafek i lodówki potrzebne składniki i zaczełam przygotowywać kotlety. Potem je usmażyłam, ugotowałam ziemniaki i wyszedł najbardziej normalny obiad jaki mogłam zrobić. Nałożyłam sobie porcję na talerz, ale jak tylko spróbowałam poczułam, że coś jest nie tak.