Mąż nauczycielki.

11 0 0
                                    

Wracałam właśnie z poprawy sprawdzianu z matematyki. Otworzyłam drzwi do mieszkania i... spadłam. DLACZEGO PODŁOGA ZAWALIŁA SIE NA NIŻSZE PIĘTRO?? Zauważyłam Victorie, która stała obok przepaści i sie na mnie gapiła.

-CO TY ZROBIŁAŚ?

V: nic takiego tylko. . . Troche podłoga się zepsuła.

-Troche? MOGŁAŚ ZABIĆ OSOBY POD NAMI, MASZ SZCZEŚCIE, ŻE TU MIESZKAJĄ OSOBY Z KLASY D, KTÓRZY SA NA WYCIECZCE!

V: Dramatyzujesz, 10 minut i bedzie jak nowe.

I oczywiście ktoś musiał w tym momencie zapukać do drzwi. Wdrapałam się do nich i sprawdziłam przez dziurke od drzwi kto puka.

-to nauczycielka

V: ...wspaniale

Nauczycielka:  OTWIERAĆ, WIEM ŻE TAM JESTEŚCIE!

Brzmi ostro, jakby wiedziała co tu sie stało. Może tamta klasa jednak nie pojechała na wycieczke.

-co mam jej powiedzieć?

V: nie otwieraj, przecież zauważy

N: JAK NIE OTWORZYCIE PAN WOŹNY WYWALI DRZWI! WIEM, ŻE ROZWALIŁYŚCIE POKÓJ!

-Victoriaaaa co ja mam zrobić...?

V: eee, uciekniemy przez okno.

-SERIO?

Victoria faktycznie chciała już to zrobić, ale w tym momencie drzwi sie otworzyły.

N: CO WY TU ZROBIŁYŚCIE? IDZIECIE TERAZ ZE MNĄ DO DYREKTORA, A POTEM POGADAM Z WASZYMI RODZICAMI!

Więc po 5 minutach byłyśmy już w gabinecie dyrektora, którego oczywiście tam nie było, bo pewnie pije kawe w pokoju nauczycielskim.
Nauczycielka jak zwykle gadała o tym jak bardzo nieodpowiedzialne jesteśmy, że poniesiemy kare i takie tam. Wspomniała też o tym, że ze względu na to, że nasz pokój jest rozwalony i długo zajmie jego naprawa zamieszkamy u niej byśmy się wreszcie czegoś nauczyły. Chwila, co?
NIE CHCE TAM MIESZKAĆ, PEWNIE WSZĘDZIE BEDZIE JEZUS NA ŚCIANACH PODLODZE SUFICIE I ZA OKNEM.

Jeszcze tego samego dnia wydobyłyśmy z pokoju potrzebne rzeczy jak ubrania, rzeczy potrzebne na lekcje itd.
Dom nauczycielki był tylko 5 minut autem od szkoły. Weszliśmy do dużego wieżowca i pojechaliśmy na 8 piętro.
Nauczycielka wprowadzila nas do swojego dwupiętrowego mieszkania, które napewno wyglądało imaczej niż się spodziewałam. Mimo, że pracuje w szkole, jej mieszkanie wydawało się ogromne i drogie. 10 razy lepiej niż w internacie. Pokazała nam pokój, w którym bedzięmy mieszkać - jak to powiedziała- dopóki się czegoś nie nauczymy. Miałyśmy również własną łazienke, a łóżka były tak wygodne, że od samego patrzenia na nie chciało się spać.

Rozpakowałam się, mimo że nie miałam za duzo rzeczy i wyszłam z pokoju. Chciałam wyjść z mieszkania, ale podeszła do mnie nauczycielka:

N: a ty gdzie idziesz?

-ee, na świeże powietrze

N: nigdzie nie wychodzisz, Victoria tak samo. W tygodniu macie się uczyć do lekcji, by poprawić swoje oceny, a nad weekendami pomyśle.

I odeszła zamykając drzwi kluczem. Czyli od teraz będzie nas więzić tutaj? Wracając do pokoju zauważyłam wysokiego mężczyzne o brązowych oczach i włosach.
Mnie też najwidoczniej zauważył i podszedł do mnie.

?: Hej, jesteś jedną z tych, które miały się do nas wprowadzić, prawda?

-Eee, t-tak?

?: Nie bój się mnie, jestem Watanabe.

V: a ty co tu robisz? - wystraszyłam się, gdy Victoria znowu znikąd się za mną pojawiła.

W: mieszkam tutaj, ale nie musicie się o to martwić, nie często tu bywam.

Rozejrzał się i powiedział ciszej:

W: chyba nie myślałyście, że Okisawa sama na to wszystko zarobiła...

V: kto?

W: wasza nauczycielka, jak zgaduje. Tak właściwie, jaki jest powód waszego pobytu tutaj?

V: nie twoja sprawa.

W: za rozmowne to wy nie jesteście. W takim razie tylko mogę wam życzyć miłego dnia.

Po tym odszedł. Wygląda na miłego, ale wydaje się jakiś dziwny.

-a ty mogłabyś tak przestać pojawiać się znikąd.

V: nie wiem co masz na myśli.

-pewnego razu umrę na zawał.

V: ja naprawde nie wiem o co chodzi.

I weź tu się z kimś takim dogadaj.

Następnego dnia -oczywiście jak to ja- wywaliłam się schodząc z łóżka, bo było wyższe niż w naszym mieszkaniu. Usłyszałam jak ktoś z dołu woła na śniadanie więc poszłam się szybko przygotować i zeszłam do kuchni. Z daleka zaczeło już pachnieć jajecznicą. Nauczycielka była już w trakcie jedzenia, Victoria piła krew znajdującą się w butelce z napisem sok z pomidorów, a Watanabe stanął za mną, że prawie na zawał zeszłam (10 raz). Usiadłam, zjadłam, musze przyznać, że było lepsze, niż jedzenie na stołówce, ale dobra, wszystko jest od tego lepsze.

Jak zawsze przy śniadaniu rozpoczeła się jakaś najzwyklejsza rozmowa o pogodzie, o jedzeniu, o pracy i innych bzdetach. Przy okazji Watanabe przyznał, że jest mężem Okisawy, a nie jakimś przybłędą spod żabki.

Po śniadaniu zauważyłam, że Victoria, która tak właściwie przez całe śniadanie się mu przyglądała, podeszła do Watanabe.
Zrobiłam to samo z ciekawości, a jak wyznaje mu miłość to ma problem.

W: coś się stało?

V: wiedziałam, na kilometr czuć to od ciebie, jesteś wampirem prawda?

Wow, nawet nie przemyślała tego.

W: dokładnie tak samo jak ty.

Ale oni się dobrze rozumieją, aż mam wrażenie, że się w tej chwili mózgiem porozumiewają.

-a nauczycielka też?

W: hahah, nie, o mnie też nic nie wie.

V: więc czemu jej nie powiesz skoro to twoja żona?

W: żartujesz sobie, wezwała by egzorcyste.

V: żresz ludzkie żarcie?

Victoria, idealne pytanie by zdobyć nowych znajomych.

W: tak, dziwne pytanie

V: . . ., Ile masz lat?

W: 30...?

V: Gdzie pracujesz?

W: to jakiś wywiad?

V: odpowiedz.

W: buduje tunele czasoprzestrzenne.

V: twoja żona o tym wie?

W: nie, właściwie to o to nie pytała.

V: znasz markusa?

W: markusa? Nie kojarze.

To sie rozgadała, aż nie nadążam. Kontunuowali rozmowe ale to były już takie mało znaczące informacje, że nie ma sensu o nich wspominać.

Hotel dla specyficznych osóbOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz