Rozdział 8

21 5 2
                                    

W uszach świstało powietrze a moje włosy unosiły się jak lekka poranna bryza, jakby falowały na morzu nicości. Stuk kopyt roznosił się w całym lesie, siedem galopujących koni niosło na grzbietach Hallen i Castie, Tenebrisa, Kordiana, Makao, Lanne i oczywiście mnie. Każdy dostał po jednym koniu.

- Już niedługo, liście mają tu barwę zbliżoną do surowego łososia - co oznaczało, że w pobliżu jest ogromne skupisko energii - musimy się rozglądać, tu nie jest bezpiecznie...- skrzywił się. - To teren niczyi, ważne jest teraz by nikt nas nie zauważył i nie usłyszał, zwolnijmy.

- Masz racje Kordian. - powiedziała z podziwem Hallen. - Szybko się uczysz jak na młodego druida.

Jeszcze kilka minut przeminęło na tej cichej rozmowie, a potem nastała głucha cisza. Tylko ptaki radośnie śpiewały ale nic nie mogło trwać wiecznie prawda? ŚWIST! Strzała z prędkością światła przeleciała tuż przed oczami Lanny, a ta nawet nie drgnęła, wbita strzała zabiła ją w ułamek sekundy.

- LANNA! Znaleźli nas! Demony tu są!

- Zostaw ją Makao, musimy uciekać. - powiedziała zdezorientowana Castia. - Szybko, dobierzcie broni!

Walka trwała wre. Spanikowałam, co miałam zrobić? Odpowiedź na to pytanie przyszła sama. Kiedy jakiś uzbrojony jeździec machnął mieczem przed moją twarzą, to mój spłoszony koń pogalopował w Głuchy Las przez który podróżowaliśmy, nie mogłam za nic zmusić go by się zatrzymał. Po chwili liście zmieniły barwę i stały się ciemnozielone, nie chcąc się oddalać specjalnie wyciągnęłam stopy ze strzemion i rzuciłam się w bok. Moje ciało odbiło się od leśnej ściółki, na pozór miękkiej. Stoczyłam się do głębokiej choć niewielkiej szczeliny. Uderzenie po upadku uszkodziło mi czoło, rozcięcie obficie krwawiło. Nie było śladu po zwierzęciu. Zadawała sobie pytanie co teraz?

- Śmiem słać najserdeczniejsze pozdrowienia z otchłani. - zamarłam. - Mój pan, twój stworzyciel jest zaniepokojony twoją długą nieobecnością w domu... - zachichotał, a ja poczułam dreszcz przechodzący po moim poharatanym cielę, miałam ochotę zapaść się pod ziemię.

Obróciłam się powoli, skądś znałam ten głos. Tylko z kąd?

- Przyszedłeś po mnie? - zapytałam nerwowo, chociaż odpowiedź zdawała się być oczywista. - Jesteś pierwszym z demonów, prawda? Pierwszym z tych, którzy siłą zaciągną mnie do tego tyrana!

Odrobinę poniosły mnie emocje.

Przeraził mnie fakt, że jego wyraz twarzy uległ zmianie. Teraz stał się chłodny, jakby spokojny. Zmarszczył brwi.

- Teraz wydajesz się dużo odważniejsza. Odpowiadając na twoje zalewające mnie pytania, to tak jestem pierwszym i tak, jestem tutaj właśnie po to żebyś wróciła gdzie twoje miejsce.

Pęknięcie w ziemi, w którym obecnie się znajdowałam powodowało, iż jedynym światłem dochodzącym pod powierzchnie ziemi, było to nade mną. Stojący więc obok mnie mężczyzna był zupełnie niewidoczny, z jedynym wyjątkiem - jego błyszczące oczy, porównywalne do guzików. Wypełnione były nienawiścią, krwista czerwień wypełniała je, sprawiając, że przeszywał mnie strach.

Zrobił krok bliżej, teraz promienie słońca padły na jego twarz. Sprawiło to, że odkryłam jego czarne niczym heban włosy i zadziwiających rozmiarów posturę. Blizna pod jego wargą powodowała, iż jego oblicze wyglądało srogo. Był coraz bliżej, a ja siedząc na lodowatej ziemi, sparaliżowana, poczułam się taka bezbronna i słaba.

Mieścił się na tyle blisko, że był w stanie złapać mnie za skrawek ubrania i pociągnąć do góry. Stałam na rozdygotanych nogach z trudem łapiąc następny oddech. Znajdował się tak blisko. Milimetry dzieliły nas od zetknięcia - moich ust z jego klatką piersiową.

Między Niebem a Piekłem I Tom IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz