Rozdział 4

33 10 3
                                    

Usłyszałam skrzypienie podłogi... Ciche kroki. Ktoś wszedł do środka. Otwierające okno wydało przeraźliwy dźwięk. Poranny wiatr wpadł do środka rozwiewając moje włosy i miękkie prześcieradła. Poczułam zapach bzu, tutaj ewidentnie była wiosna. Uwielbiałam ciepłą pogodę, a w szczególności zapachy jakie unoszą się wtedy w powietrzu. Wonie kwiatów i roślin, widok błękitnego nieba i oślepiającego słońca.

- Wietrzny dzień dziś, prawda? - zapytał ktoś nieznajomy.

Obudził mnie obcy głos. Uchyliłam powieki, leżałam tutaj całą noc. A gdzie jest ten...? Chwila, nie zdradził mi nawet swojego imienia. Gdzie ja jestem? Chyba wczoraj pochłonął mnie nieunikniony sen.

Kilka kroków ode mnie stała wysoka kobieta o płowych włosach. Wyglądała na silną, inteligentną chociaż nie na najmłodszą. Mimo to była urodziwa i jej twarz lśniła prześlicznie w blasku słońca. Patrzyła na mnie kątem oka gdy poprawiała zasłony, jej usta uniosły się ku górze.

- Jesteś do niej taka podobna. - powiedziała z nostalgią.

- Do kogo? - zapytałam zdziwiona.

- Do twojej matki oczywiście - pokręciła głową - obyś niewiele zaś odziedziczyła po ojcu.

- Znam już tą całą gadkę o nim, mimo to ciężko jest mi pogodzić się ze świadomością gdzie jestem i jaka jest moja przeszłość.

- No tak, wiem to trudne, nawet bardzo. Ciężko jest mi sobie wyobrazić jaki teraz masz mentlik w głowie. Postaram się jednak pomóc jak tylko potrafię - złapała się za głowę - o matko! No tak, gdzie moje maniery. Nie myśl sobie, że jestem niewychowana - zachichotała - po prostu mam już swoje lata, ech pamięć już nie ta... Nazywam się Ildaria ale możesz mówić mi Socha.

- Socha?

- Dokładnie, to długa historia z czasów dzieciństwa... Teraz nie ma na to czasu. Musisz wstać, ubrać się, zjeść i wtedy pokaże ci jak wygląda druidzka wioska. Kiedy Hallen wróci z polowania, to zapoznasz się z nią. Castia zapewne siedzi od rana w pracowni ale wiem, że zżera ją ciekawość. Bardzo za tobą tęskniła i ubolewała nad tym, że musiała zostawić cię w ludzkim zatrutym świecie - westchnęła - może wydać się czasami oschła ale w głębi duszy bardzo cię kocha i jest cudowna.

Chwilę przyglądała mi się w milczeniu. Prędko jednak podbiegła i pociągnęła za grubą kołdrę.

- No już, koniec tych smętów! - krzyknęła.

Z trudem podniosłam się. Zmiany są ciężkie ale nieuniknione, z tego co zrozumiałam to i tak utknęłam tutaj na co najmniej kolejnych piętnaście lat. Muszę się jakoś przyzwyczaić do odmienności. Myślę, że jeszcze długa droga przede mną, chociaż coś w głębi serca aż płonęło na myśl o odkrywaniu tajemnic i przeżywaniu przygód.

Wraz z Sochą powędrowałam w stronę szafy. Wybrała mi zwiewną białą sukienkę. Kiedy ja się przebierałam, ona zaś wyszła. Wróciła z pełnym półmiskiem jedzenia. Najadłam się nim do syta. A jakie to było dobre!

Porozmawiałyśmy jeszcze przez chwilę, przyszedł czas by zmierzyć się z rzeczywistością. Wyjść na świat, poznać świat i się w nim zakochać. Pociągnęłam za klamkę. Moim oczom ukazały się łąki, stawy, kwiaty, drewniane domki i masa ludzi zajmującymi się własnymi sprawami. Wzięłam głęboki wdech, moje płuca przepełniał podziw.

Kierowałyśmy się ku ogromnej puszczy. Po drodze mijałyśmy intrygujące budowle. Bardzo zaciekawił mnie pewien gatunek czegoś w rodzaju lilii wodnej. Staw znajdował się na prawo od łąki, która wypełniona była stokrotkami aż po brzegi. Zawsze interesowała mnie przyroda, jednak zawsze oglądałam ją na wyblakłych książkowych stronach. Mieszkanie w ogromnym mieście miało swoje minusy.

Między Niebem a Piekłem I Tom IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz