Rozdział 10

11 5 0
                                    

Pustka.

To słowo idealnie opisuje, to jak się czułam i to, gdzie się znajdowałam. Widziałam tylko ciemność. Miałam wrażenie, że jestem w transie. Cała sparaliżowana, stałam w samym środku tej bezkresnej otchłani.

Czas płynął, a do mnie ciągle nic nie dochodziło. Nie wiedziałam gdzie jestem, co się stało i w ogóle nic nie myślałam. Po prostu tam byłam.

Dopóki to moich uszu nie dotarł ten dźwięk.

Kap...

Kap...

Kap...

Okazało się, że stoję zupełnie boso na lodowatej posadzce. Ewidentnie bardzo ciężki i gruby materiał się po niej ciągnął. Do tego powolne kroki dały mi do zrozumienia, że

nie byłam tu sama.

Powoli podniosłam wzrok, zatrzymał się na kulejącej sylwetce pokrytej niedźwiedzimi skórami. Laska którą podpierała się postać powoli się przesuwała szurając przy tym po podłodze. Ten nieprzyjemny dźwięk kaleczył moje bębenki. W nozdrzach poczułam nieprzyjemny zapach zgnilizny.

Ukryta pod kapturem istota powoli przesuwała się w moją stronę. Ciekawiła mnie ale nie czułam przed nią strachu. Była stosunkowo karłowata i ledwie zdolna do jakiegokolwiek ruchu, a w dodatku zgarbiona. Teraz dzieliło mnie z nią zaledwie kilka łokci.

-Woda płynie z prądem, nie zatrzymam jej ani ja, ani ty. - wychrypiał zagadkowy cichy głos. - Twój los jest zatarty, nieznany. Jesteś jak równie nieokiełznana i silna jak ogień piekielny, a równocześnie delikatna, krucha i dobra jak ogród Eden.

Milczałam, wpatrywałam się ze spokojem, jednak puls powoli mi przyśpieszał. Nie miałam pojęcia o czym mówiła ta kobieta, bo jej płeć wywnioskowałam po dłuższej chwili.

Podniosła głowę.

Włosy oplotły jej ciało, długie niemal do pasa, jednakowoż siwe i zniszczone. Cera blada, a skóra pomarszczona.

Moją uwagę przyciągnęły...

Zaszyte nitką powieki...

Uniosła dłoń przykładając ją blisko mojej twarzy. Niebieska tęczówka powoli się poruszała analizując mnie.

- Nie widzę twojego bytu ale widzę twoją aurę, twoją duszę... Nie jest zupełnie czysta, rozgałęzia się w niej mrok. Ciemność zakiełkowała w twoim sercu i niedługo - opuściła rękę - wyda plon.

Otworzyłam usta chociaż nie mogłam wydać z nich żadnego dźwięku.

- Zakwitniesz, a twoja szatańska strona razem z tobą. Jesteś nadzieją i zgubą. Decyzja należy od ciebie. Masz w sobie to coś, ten dar. Jesteś ważną częścią przyszłości, wyznacznikiem, drogowskazem i ostatnim elementem układanki. Ofiaruje ci cząstkę mojej wiedzy. Pokaże ci jaki masz wybór.

Obróciła powoli nadgarstkiem i palcem wskazującym namalowała kolisty znak w powietrzu. Powietrze zgęstniało, zawirowało. Poczułam bijące ciepło i ujrzałam szalejący wokół mnie ogień. Wszystko wokół p ł o n e ł o, pojawiły się domy, budowle i ludzie. Wystraszone kobiety, krzyczące dzieci i mężczyźni próbujący ugasić pożar. Żarzący dach jednej z chat osunął się prosto na drobnej budowy chłopca. Rozległ się głośny, sztuczny śmiech. Tępił moje uszy niemiłosiernie. Łzy napłynęły mi do oczu, widziałam na bladych twarzach tych ludzi wymalowane przerażenie. Nie chciałam tego, nie chciałam tu być, nie chciałam tego czuć. Złapałam się za nadgarstek, coś co uważałam za bliznę po jakimś poparzeniu z dzieciństwa okropnie mnie zapiekło. Przypominała mi kształtem niezgrabnego węża, jednak nigdy nie pomyślałabym, że ma jakieś większe znaczenie.

Między Niebem a Piekłem I Tom IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz