Następnego dnia rano zeszłam na śniadanie ale kompletnie nie miałam apetytu. Jutro są moje 15 urodziny, już 3 bez Nate'a. W cholerę za nim tęsknie. Od kilku tygodni chodzę zmęczona przez to, że próbuje rozwiązać zagadkę mojej rodziny. Siedziałam tak do póki nie poczułam, że ktoś się we mnie wgapia. Zerknąłem na tą osobę i zobaczyłam, że to Potter. Przewróciłam oczami. Skupiłam wzrok na swoim jedzeniu do póki nie wytrzymałam i po prostu wyszłam z pomieszczenia. Szłam tak przez korytarz do póki nie dotarłam do łazienki Jęczącej Marty. Usiadłam na podłodze i zaczęłam cichutko płakać.
Kto powie mi jak radzić sobie mam,
Taki wielki świat nade mną,
Mam ileś tam lat ale to niewiele daW głowie latały mi teksty losowych piosenek ale nie dałam rady tego wyciszyć. Byłam tak skupiona na swoich myślach, że nie usłyszałam jak ktoś wchodzi do łazienki.
-W końcu cię przyłapałem Evans, twoja chwila słabości jest mi na rękę. W końcu świata magi dowie się co skrywasz pod maską- wysyczał wściekle Potter i wycelował we mnie różdżką rzucając na mnie Cruciatusa. Nic mu to nie dało bo byłam na to zaklęcie za silna. Patrzyłam prosto w jego oczy ale ten najwyraźniej przygotował się na tą opcję i podszedł do mnie z nożem w ręce. Zaczął ciąć moje ręce i nogi ale gdy wbił mi nóż w brzuch zemdlałam. Pośród ciemności dostrzegłam jakąś postać. Był to mężczyzna, zaczęłam powoli podchodzić i rozpoznałam w nim Nate'a.-Siostrzyczko musisz się obudzić- przekonywał mnie a ja odpowiedziałbym mu gdybym tylko mogła. Nagle zaczęłam tak jakby spadać w otchłań. Obudziłam się w jakimś jasnym pokoju. Skrzydło szpitalne. Poczułam, że ktoś trzyma moją dłoń. Poruszyłam lekko palcami u ręki i wyczułam sygnet, który najprawdopodobniej należał do Dracona. Udało mi się lekko obrócić głowę ale potem znowu zemdlałam. Gdy się obudziłam byłam chyba w swoim pokoju. Spojrzałam w prawo i zobaczyłam Draco. Ten na mój widok uśmiechnął się co próbowałam odwzajemnić ale wyszła mi jakaś skwaszona mina.
-Hej- przywitałam się zachrypniętym głosem.
-Jak się czujesz?- spytał chłopak.
-Nawet dobrze, który dzisiaj jest?- spytałam.
-17 marca- odpowiedział. Uśmiechnęłam się lekko i próbowałam się podnieść ale ból brzucha mi na to nie pozwolił. Kilka następnych dni przeleżałam w łóżku. W sobotę wstałam już pełna sił i zaczęłam się ogarniać. Ubrałam jakieś zielone dresy i postanowiłam nadrobić zaległości. Na biurku leżał list. Otworzyłam go i zaczęłam czytać.Witaj córciu
Słyszałam co się stało i jestem bardzo smutna z powodu, że syn mojej kochanej siostry bliźniaczki tak się zachowuje. Gdy reszta usłyszała co się stało byli przerażeni. Bardzo się o ciebie martwimy więc jak już przeczytasz ten list odpisz nam jak najszybciej. Mam też trochę smutną wiadomość. Hailie ma wyjść za mąż za Adriena Santana. Niestety ich małżeństwo zostało narzucone przez Organizację.
Do zobaczenia w wakacjePo przeczytaniu listu zabrałam się szybko za odpisanie i już napisany list pobiegłam wysłać. W drodze do sowiarni wiele osób jak i duchów witało się ze mną. Gdy weszłam do wierzy zawołałam swoją sowę i poprosiłam ją żeby dostarczyła list do mamy...
CZYTASZ
Rodzina Monet- płonąca róża
Teen Fictionco gdyby to Hailie adoptowała braci? co gdyby Cam nie musiał sfiningować swojej śmierci? co gdyby bracia wychowywali się z swoją mamą w Anglii, a Hailie z ojcem w Pensylwanii? na te pytania próbuje odpowiedzieć sobie od kąd założyłam wattpada posta...