Udało mi się uciec...
Nie mogłam dłużej wytrzymać w obozie herosów. Wszyscy poza Thalią i Chejronem byli dla mnie sztucznie mili więc w nocy gdy nikt nie patrolował przyzwałam swojego smoka i wróciłam do rezydencji Monet. A raczej próbowałam wrócić bo w trakcie drogi do domu pojawili się przy mnie śmierciożercy i zabrali do Malfoy Manor. Wiedziałam, że za chwilę będzie ich spotkanie więc czysto teoretycznie miałam przejebane. Siedziałam w jadalni przywiązana do filara i patrzyłam jak schodzą się śmierciożercy.
Byłam ubrana tak, więc niektórzy byli w lekkim szoku gdy mnie widzieli:
Akurat gdy spotkanie się zaczynało do sali weszli Draco, Matheo, Tom i Laurie. Byli w szoku widząc mnie. Starali się zachować poważny wygląd ale widząc mnie przywiązaną do jakiegoś słupa średnio im to wychodziło. Szybko odwrócili ode mnie wzrok i zajęli miejsca. Gdy zjawił się Voldemort zaczęli ustalać jakieś tam rzeczy ale w końcu sobie o mnie przypomnieli.
Próbowałam się uwolnić ale nic z tego nie wychodziło. Voldemort wstał od stołu i dumnym krokiem podszedł bliżej. Wyciągnął różdżkę w moją stronę i rzucił zaklęcie torturujące silniejsze od Cruciatusa. Cierpiałam w milczeniu czując jak na moim lewym boku powstaje rana. Gdy poczułam, że słabnę w mojej głowie ujrzałam wizję. Widziałam w niej śmierć matki, Lizzy i Filipa. Nad nimi stała postać. Była cała czarna, miała z 4 metry a gdy spojrzałam jej w twarz widziałam coś na wzór mojej twarzy. Chwilę później otrząsnęłam się z wizji. Wokół mnie panował huragan, który uniemożliwiał dostanie się komukolwiek do mnie.Powoli wstałam i zaczęłam kierować się do wyjścia. Za sobą usłyszałam kroki, a gdy się odwróciłam ujrzałam swoich przyjaciół. Uśmiechnęłam się pod nosem i dumnym krokiem wyszłam z pomieszczenia. Gdy drzwi się zamknęły podparłam się ściany. Rana, którą miałam na lewym boku dała o sobie znać z dwa razy większą siłą. Syknęłam i złapałam się bolącego miejsca.
-Chodź, opatrze ci to- powiedział Matheo i razem z pomocą przyjaciół dostałam się do pokoju jednego z nich. Chłopak gdy przypomniał sobie, że jestem ubrana w sukienkę poprosił Laurie żeby pożyczyła mi jakąś luźną koszulkę i spodnie. Przebrana już w wiele wygodniejsze ciuchy usiadłam na łóżku tak jak poprosił Matheo i wspomniany przed chwilą chłopak zaczął opatrywać mi ranę. Przebierając się nie zwróciłam uwagi na to jak okropna ona jest.
CZYTASZ
Rodzina Monet- płonąca róża
Teen Fictionco gdyby to Hailie adoptowała braci? co gdyby Cam nie musiał sfiningować swojej śmierci? co gdyby bracia wychowywali się z swoją mamą w Anglii, a Hailie z ojcem w Pensylwanii? na te pytania próbuje odpowiedzieć sobie od kąd założyłam wattpada posta...