4.

167 14 6
                                    

Wstając z jegnego kolana na które nieomal się wywaliłem. Próbowałem zamknąć zamek od dźwi jakby po omacku widząc większości rozmazany lub podwojony obraz. W pewnym momencie gdy nieco się uspokojiłem stwiezdziłem że gospodarzem jest niewysoki blondyn o niezwykle jasnej wręcz nie naturalnej, prawie że białej karnacji ubrany w białą koszule i kamizelke w tuńczykowego koloru paski. - co ci się do kurwy stało? - powtórzył zirytowanym głosem prześwietlając mnie od góry do dołu co wywołało dziwny dreszcz ciepła - czemu jesteś cały we kwri? I powiedz mi czemu tak po prostu wpierdoliłeś mi się do domu - zmarszczył brwi, a ja poczułem się jeszcze słabiej aż podłoga osuneła mi się spod nóg a przed oczami zapadła ciemność.

Obudziło mnie dziwne uczucie że ktoś mnie obserwóje. - co do kur- nie zdążyłem dokończyć gdy podbiegł do mnie jakiś blondyn - o-o-o-o obudziłeś się! - powiedział jakby tonem niecierpliwego dziecka - podnosząc się z leżenia na jakimś łużku do siadu złapałem się za głowe jakby to miało coś cudownie pomóc na mój bul - kiem ty jesteś? I gdzie ja jestem.. - odprychnąłem - mogłbym zapytać cię o to samo - stwierdził blondyn poważniejąc - wczoraj o jakiejś pierwszej w nocy zacząłeś napierdalac mi w dźwi i błagać żebym cię wpuścił jak jakiś pijak..choć nie wglądasz na takiego w żadnym stopniu. No; a pużniej zemdlałeś u mnie w chacie - podsumował, a ja czując jak to ludzie mówią " kaca " , bo nigdy nie upiłem się tak mocno, musiałem dwa razy przetrawić słowa nieznajomego - co tak w ogóle się działo że z taką paniką mi się wprosiłeś? No oczywiście wiem że po części byłeś jeszcze pijany ale wiesz że nie od tego zemdlałeś, nie? - blondyn zasypywał go pytaniami zanim ten nadąrzał coć powiedzieć.

- n-nic nie pamiętam...- wyduwałem w końcu i później zorientowałem się że nie posiadam górnej części garderoby i z paniką zapytałem - czy my....? - niziołek mometalnie mu przerwał chyba domyślając się o co mi chodzi - o nie, nie, nie, po prostu zemdlałeś czy coś a byłeś cały we krwi..ale...to n-nie była twoja...- zanim blondyn zdążył coś wymyśleć radiowiec przyłoży mu dwa palce do ust zaczynając się tłumaczyć.

- Oh, doprawdy nic takiego, wczoraj wybrałem się do baru i najwidoczniej się upiłem a tam rozpoczeła się jakaś bitwa i musiałem sie troche zabrudzić-

- Uff...bo jeszcze myślałem że jesteś tym mordercą...czy coś... - zrobiła się niezręczna cisza którą przerwał tym razem wyższy donośnym śmiechem - ha ha doprawdy ciekawi mnie jak w tak małym wzroście może kryć się tyle podejżliwośći - mówiąc to przyłożył palce w przed siebie w powietrzu jakby porównójąc wzrost niskiego męszczyzny między palcami. - pff, mógłbym cię tam zostawić na dworze na pastwe jakiśch dziwek! Nafaszegowanego niewiadomo czym! W końcu z twoim wyglądem to by raczej mnie zdziwiło gdyby nikt cię nie zgwałcił odmlałego pod takim klubem. - prychnął dumnie lecz po chwili zorientował się co powiedział.

Schował twarz w rękach i odwrócił głowe w innym kierunku. Doprawdy wyglądał jak słodki spłoszony jelonek...cholernie uroczy..do tego te wypieki na policzkach idealnie kontrastujące się z jego niezwykle jasną karnacją, a blond, wręcz złote włosy zaczesane do tyłu wypuszczały kilka kosmyków niespokojnie opadłając na czoło tylko dodając mu więcek uroku.

Doprawdy ciekawy obiekt...te zmienne emocje na twarzy jego wybawcy przed złapaniem policją zaintrygowały bruneta. Chęć eksperymentowania z nimi i sprawdzania granicy jeszcze nie postawionej, choć zapewne bliskiej narastała jeszcze bardziej z każdym oddechem.

Chwile puźniej zobaczyłem obok na komodzie swoją koszule i marynarke już świerzo wypraną. Sięgając po nią nachyliłem się nad blondynem którego tważ od razu zalała się jeszcze wyrazistrzym rumieńcem osiągając tym zamierzony efekt sadystyczne serduszko bruneta (o ile je jeszcze posiadał) przyśpieszyło, a ten wydukał - c-co ty ro-obisz? - wypostowójąc podniosłem brew udając zdziwienie - sięgałem po swoje ubriania? - bardziej spytałem niż stwierdziłem.

W żeczywistości wiedziałem co niższy pomyślał jednocześnie z rozbawieniem stwierdzając że wyglądał urzekajaco w takim stanie...cholereny chciał więcej obserwować licznych zman na twarzy blondyna.

- a-a tak... wybacz - odchrząknął cały zalany rumieńcem niższy. - Ależ nie ma za co! Mam na imię Alastor. - podał ręke po skończeniu zakładania marynarki.

- mam n-na imię Lu..- urwał nagle biegając wzrokiem po każdym kącie pokoju na co wyższy się zasmiał - Czyżbyś zapomnial swojego imienia? - prychnął rozbawiony. - LUCAS! - niemalże wykrzyczał. - ekh..t-ak mam na imię Lucas - poprawil marynarke i natychmiast reflektując się podał wciąż wyciągniętą ręke młodszego.

Zmyśla - brunet ukierunkował swoje myśli a to że starszy kłamał tylko podsyciło jego zainteresowanie względem tej niskiej osobistości

Wtym mometcie spodziewał się zwykłego uścisku dłoni gdy ten delikatnie chwycił jego dloń od dołu i przyklękając musnął wargami wierzch dłoni niższego.

Miło mi poznać - uśmiechnął się szeżej widząc jak blondyn rumieni się jeszcze bardziej niż poprzednio. O ile było bo możliwe bo jego policzki były bardziej czerwone niż pomidory.

•••

================================

Hejcia miśki!!!

Niestety przez pobyt na obozie nie posiadam zbytnio czasu więc nowy rozdział prawdopodobnie będzie się pojawiał mniej więcej co 2 dni

Tak w ogóle to ktoś czyta tą książke??xd

A i jeszcze powiedzcie czy chcecie ten rozdział z perspektywy lucyfera PLS NIECH KTOŚ ODPOWIE COKOLWIEK.

One Love in two lives | RadioApple | AppleRadio |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz