7.

123 14 8
                                    

Słysząc coraz bliższe kroki zdał sobie sprawę że brzmią jak....kopyta....?

- Cześć Alastor! - dźwi otwożył mu  blondyn, pierwsze co żuciło się w oczy to mokre przyklapnięte włosy i ręcznik przywiązany w okół pasa a spod niego sterczał.... demoniczny ogonek? Sróra; i tak już bardzo jasna, teraz była całkowicie biała. Oczy przedtem jasno niebieskie były dużo większe a białka oczy stały się kremowo-żółte bez tęczówki a tego samego kolory kułka na policzkach krwisto-czerwone żrenice. 

- Witaj Lucyferze. - powiedział prychając że śmiechem na co król krasnolódków chyba się skapnął się że wyszedł w samym ręczniku obwiązanym wokół pasa. Oczy rozszeżyły mu się z zażenowania a na policzki wylała się tym razem złoty rumieniec. - em..poczekasz tu chwileczke? - gdy tylko odpowiedzi dostał rozbawione kiwnięcie głową popędził do łazienki ledwo nie wypierdzialając się o własne nogi i zamykając dźwi hukiem na który Alastor wzdrygnął się.

Zahihotał cicho czekając w salonie tak jak poprosił go Lucyfer. Zaskoczenie i jednocześnie rozbawienie szarpały jego myśli. Nprawde niespodziewał się że kiedy w końcu uda mu się zobaczyć tą demoniczną forme, upadły anioł właśnie będzie kończyć przysznic.

Kiedy znów wyobraził sobie tą białą niczym śnieg, buźke z czerwonymi kułeczkami na policzkach i nienaturalnie słodkimi wielkimi oczami po jego kamiennym serduszku rozeszło się ciepło. On sam poczół jak jego własne źrenice piwnych, głębokich oczu poszeżają się przyjemnie, wyostrzając obraz.

Skarcił siebie samego w myślach za to. Nie powinien się do nikogo przywiązywać, a zwłaszcza że on nawet człowiekiem nie jest. Po prostu musiał być miły za ocalenie go przed policją w końcu był osobą publiczną. Znanym w całej ameryce spikerem radiowym więc musiał zachować  kulture i być miłym dla wszystkich publicznie, wkońcu nawet jeśli zmieni stacje to wie że ludzie i tak będą słuchać tylko jego audycji. Więc wizerunek mimo wszystko musiał zostać nieskazitelny.

No właśnie. Miał być miły a nie zaraz...zakochiwać się? Sam nie wiedział czy użył odpowiedniego słowa, to nowe uczucie było podobne do tego jakim daży matke, ale bardziej...ekscytujące..i..nieprzewidywalne? Myśli kotłowały się w głowie nie mogąc nadal określić reakcji jakie ten niski człowieczek wywoływał w nim.

Przecierz to nawet nie jest człowiek....Potrząsł głową z bezradności. Nie rozumiał tego. Przez całe życie niepozwolił sobie darzyć kogoś większym uczuciem, był seryjnym mordercą, nie mógł pozwolić by więcej osób stało się na tyle ważnych że niebyłby w stanie ich zabić, okłamać, czy zostawić. Własny komfort mu na to nie pozwalał, zawsze łatwiej zrobić coś takiego niż być szczerym, i gotowym poświècić dla innej osoby swoje życie.

Jego jakże ważne przemyślenia nad sposobem egzystencji przerwał Lucyfer już z słuchymi i ułożonymi włosami ubrany jak zwykle w tego samego koloru co koszula spodnie i kamizelke w łososiowe i białe paski. Radiowiec zdał cobie sprawe prawie całkowicie biały ubiór może pocjodzić od jego demonicznej formy. W końcu ubiór był wymyślony prawdopodobnie na wzrór tego jak wyglądał w piekle. Spowrotem zanórzył się w myślach.

- Al!- krzyknął błondyn wyraźnie wkurzony. - Ty słuchasz mnie w ogóle? Czy będzies tak stał i mi dusze sakanował wzrokiem?- pomachał mu ręką przed twarzą którą brunet odrazu odtrącił. - Już, już złość piękności szkodzi. - wrócił do swojego zwyczajowego stanu zachowania. - jak mam się nie wkórwiać jak "Aluje" ci tu od jakiśch pięciu minut a ty okazuje się że mnie nie słuchasz! - w odpowiedzi dostał chichot - Dobra nieważne! Ale choć już! -

Złapał apgesywnie jego ręke ciągnąc do dźwi. - gdzie idziemy mój drogi? - przechylił głowe w bok - do sklepu, zaraz wszystkie zamkną! - odparł. - Śmiem twierdzić że to częściowo twoja wina gdyż byliśmy umuwieni na kąkretną godzine a ty jeszcze brałeś prysznic. - odpowiedziało mu ciche westchnienie i przewrócenie oczami. - Ty wogóle wiesz gdzie są tu sklepy po pobycie tu przez dwa dni mój drogi? - uniósł brew - No...gdzieś w centrum.. - odparł zmieszamy, gdy młodszy zaśmiał się zwycięsko. Oh..doprawdy kochał ten zmieszany wyraz trważy.

Teraz to on objął prowadzenie narzucił znacznie szybsze tępo do którego krótkie nóżki króla krasnaról ogrodowych nie nadążały. Oprócz tego szczegółu przez który niziołek męczył się podwójnie droga mijała im dość miło. Rozmawiali o wszystkim i o niczym, podczas gdy Lucyfer opowiadał o swoich braciach, tym rezem o Araelu który w swojej pracy miał przypadek że gościu gadał że umarł bo zjadł chorizo. Na co oboje wybuchneli niekontrolowanym śmiechem

Idąc tak beztrosko Alastor nagle poczół ostre szarpnięcie w ramię przez które obrócił się w tył i niemało co wyglebił na chodnik. Spiker zamachnął się nożem który wyciągnął z kieszeni i w połowie drogi do żebra oprawcy zatrzymał się i ze zdziwieniem zamrugał - Vox! Prawie bym cię dźgnął! - oburzony pokazał nóż w góre - Oh już nie bocz się tak! - z szerokim uśmiechem objął Alastora który przez siłe uścisku ledwo duszy nie wyzionął.

Wracamy do perstektywy Luci'ego.♡

Facet który prztólił Alastora wyglądał jakby miał go już nigdy nie puścić ale ten odepchnął go od siebie. Był troche wyższy od Radiowca, włosy miał czarne z kilkoma pasemkami grzywki pomalowanymi na czerwono i ubrany w granatowy, dużo za duży płaszcz i sweter. -

Al! K t o   t o   j e s t ? - poczułem się pominięty prezco krzyknąłem zirytowany gdyż zobaczyłem że ten skurwiel który się napatoczył spróbował go zaciągnąć w dugą strone ale ten się wyrwał i jakby próbójąc ignorować całe to zajście odrwrócił się do mnie poprawiając marynarkę i okulary. -Nikt ważny mój drogi. - bruney wziął głeboki oddech - Nikt ważny? Jestem dla ciebie nikim ważnym?! - Rozwścieczony...jak on miał na imię...Box? wyglądał jakby miał zaraz grzmotami rzucać - naprawde długo zajeło ci zrozumienie tego, ale gratuluje! - odparł typowym dla niego wesoło-zirytowanym tonem, popychając mnie delikatnie w plecy żeby przyśpieszyć tępo. - Nie wydaje się jakby uważał to samo. -

Zauważyłem, al chciał już coś odpowiedzieć gdy usłyszałem ten sam głos tylko że tym razem z irytująco żałosny tonem. - A-alastor..przepraszam.... - sekundowo zmienił nastawienie widząc jak dłoń Al'a leży na moich plecach chwycił dłoń bruneta obydwiema rękami przyciskając sobie do klatki piersiowej - powiedz mi co musze zmiecić w sobie... po prostu powiedz... - W oczach czarno włosego zaczeły zbierać się łzy. Albo tak świetnie gra, albo ma okres, albo ma jakąś dwubiegunowość. - Vox, znajdź sobie kogoś innego. Po prostu odpuść. - powiedział stanowczo i wyrwał ręke z porwotem

================================

Megaaa wam dziękuje za wszystkie gwiazdeczki, komentarze i obs!!!

Wczoraj miałam ten rozdział wstawić, wiem ale chyba coś się niezaładowało bo wchodze dzisiaj wieczorkiem na wattpad a tu się nie opublokowało.😅

Zbliżamy się do powrotu do piekła! Powiedzcie mi jeszcze czy chcecie aby opisać wrażenia Alastora na początku w piekle czy odrazu przejść do momentu gdzie król odwiedza córeczke w chotelu poraz pierwszy?

One Love in two lives | RadioApple | AppleRadio |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz