TŌRU
Prefektura Miyagi, Japonia
Ziewnąłem szeroko i potarłszy policzkiem o ramię, wlałem na rozgrzaną patelnię kolejną porcję jajek. Czekając, aż się zetkną, machinalnie postukiwałem pałeczkami o blat w takt piosenki lecącej cicho z radia, a po chwili zacząłem zwijać omlet w rulon. Na palniku obok bulgotała już zupa miso, której zapach rozniósł się po całej kuchni, gdy uchyliłem pokrywkę i zamieszałem w garnku. Ziewnąłem ponownie, przetarłem palcami szczypiące oczy, po czym przełożyłem parujący omlet na półmisek.
Naraz z tyłu dobiegło ciche gwizdnięcie. Hanamaki stanął obok mnie i podparł się biodrem o blat, krzyżując ręce na piersi.
– Gdybyś był dziewczyną, to już bym ci się oświadczył – powiedział.
Uniosłem brew i uśmiechnąłem się półgębkiem.
– Możesz to zrobić, nawet gdy jestem chłopakiem, nie obrażę się.
– Nie ma mowy. – Pokręcił głową. – Gdybym przed tobą uklęknął, nie przeszłoby mi to przez gardło.
Uderzyłem się dłonią w czoło, a następnie sięgnąłem po dwie przygotowane miseczki na zupę. Napełniwszy je, podałem jedną przyjacielowi.
– Zastanów się jeszcze. Zobacz, co tracisz. – Ruchem brody wskazałem stół, na którym stały już pieczona ryba, ryż z kwaśną śliwką oraz gruszka w mleku kokosowym. – Codziennie bym ci robił takie śniadanka.
Spojrzał w tym samym kierunku, złożył usta w dzióbek i uniósł palec wskazujący. Zacmokał.
– Nie waż się wykorzystywać mojej słabości przeciwko mnie – wydusił w końcu. – Nawet dla takiego śniadania nie chciałbym się codziennie budzić z twoją japą tuż przy swojej.
Nadąłem policzki.
– Przecież nikt nie mówił o wspólnym spaniu, to byłaby czysta formalność. Uwierz, że dla mnie dzielenie z tobą pościeli też nie było żadną przyjemnością – odciąłem się, siadając przy stole. – Zabierasz kołdrę i strasznie się kopiesz. Twoja przyszła ognista dziewczyna – nakreśliłem w powietrzu znak cudzysłowu – będzie miała przesrane.
Zaśmiał się.
– Nie będzie miała – zapewnił z uśmiechem. – Dziewczynę bym przytulił.
– To się nazywa dyskryminacja, wiesz? Jesteś okropnym człowiekiem, Hanamaki.
Przewrócił oczami, kręcąc głową, a potem złożył dłonie i skłonił się lekko.
– Itadakimasu – mruknął.
Poszedłem w jego ślady, rozłamałem pałeczki i umieściwszy je stabilnie w dłoni, zabrałem się za jedzenie zupy. Po chwili ciszy, przerywanej jedynie tykaniem zegara oraz głośnym siorbaniem, poczułem na sobie badawczy wzrok przyjaciela.
– Co?
– Jak się czujesz? – zagadnął.
Zamrugałem.
– Nawet nieźle – przyznałem. – Naprawdę myślałem, że będzie gorzej. Dalej mnie jednak ciekawi, skąd masz zioło i dlaczego trzymasz je w starym pudełku na bentō.
Parsknął cicho i zacisnął wargi.
– Bo pudełko na bentō jest bardzo praktycznym rozwiązaniem, nie sądzisz? Nikt przecież nie będzie podejrzewał, że niosę tam coś zupełnie innego niż drugie śniadanie.
– Istotnie – mruknąłem pod nosem. – A źródło?
– Dalej mi nie ufasz? – Uniósł brew.
– Nie pieprz. Dobrze wiesz, że zawsze ci ufałem – prychnąłem, na co uśmiechnął się i wrócił do jedzenia.
CZYTASZ
Zapomnijmy
FanfictionWydarzenia pewnej lipcowej nocy sprawiają, że długoletnia przyjaźń pomiędzy Iwaizumim Hajime a Oikawą Tōru zostaje wystawiona na ciężką próbę. Chłopcy, dotąd niemal nierozłączni, z dnia na dzień zrywają kontakt i wyjeżdżają, każdy w swoją stronę, z...