TŌRU
Nowy Jork, USA
Mruknąłem i bez otwierania oczu przewróciłem się na drugi bok. Mocniej przygarnąłem do siebie poduszkę, lecz gdy nie wyczułem w pobliżu ciepła drugiego ciała, niechętnie rozwarłem powieki, co bezlitosne światło niemal natychmiast to wykorzystało. Skrzywiłem się i ukryłem twarz w pościeli. Na ślepo przesuwałem dłonią po szafce nocnej w poszukiwaniu telefonu, a gdy nie natrafiłem na niego od razu, jęknąłem, na powrót zakopując się pod kołdrą.
Nasłuchiwałem dźwięków dochodzących z głębi domu: szumu czajnika, kroków, ściszonego telewizora, śmiechu Alice... Każdy z nich był nienaturalnie ostry i głośny, rozsadzał czaszkę od środka.
Chyba będę rzygał.
Podparłem się na ręku i powoli uniosłem do siadu, spuszczając nogi z łóżka. Oparłem łokcie o kolana, po czym ukryłem twarz w dłoniach oraz mocno potarłem oczy. Pomiędzy palcami dostrzegłem stojące na szafce zdjęcie i uśmiechnąłem się smutno.
Ja, mama, Iwa. Ładny obrazek. Lubiłem tę fotografię. Była jedną z tych, które woziłem ze sobą wszędzie, przez cały ten czas.
Oparłem policzek na ręku, a opuszkami drugiej przejechałem po nieco zakurzonym szkle. Wolno, niemal z czułością.
– W tym roku miną cztery lata, odkąd cię nie ma – szepnąłem. – Ale to nie ma tak naprawdę znaczenia, wiesz? Co z tego, że minęło już tyle czasu, skoro dalej tak cholernie mi ciebie brakuje?
Pociągnąłem nosem i wytarłszy policzki, pokręciłem głową. Z szafki zgarnąłem okulary i wstałem odrobinę zbyt gwałtownie, przez co na chwilę pociemniało mi w oczach. Nie mogąc znaleźć wczorajszej koszulki, wyciągnąłem z szafy pierwsze lepsze ubrania, by w łazience doprowadzić się do jako takiego porządku. Gdy wyszedłem z sypialni, a do moich nozdrzy wdarł się zapach świeżo zrobionej kawy, żołądek znów zaprotestował.
Przytknąłem pięść do ust.
Alice siedziała na kanapie z podkurczonymi nogami, a w dłoniach trzymała miseczkę pełną płatków kukurydzianych, które na pewno zawierały więcej cukru oraz barwników niż jakichkolwiek wartości odżywczych. Spojrzenie ciemnych, podkrążonych oczu wbijała w ekran i raz po raz ładowała do buzi kolejną porcję kolorowych kółeczek, chrupiąc jak królik.
Ułożyłem wargi w podkówkę.
– Jak ty możesz to jeść?
Wzdrygnęła się. Spojrzała na mnie jakoś tak dziwnie i nerwowym ruchem założyła włosy za ucho. Uśmiechnęła się.
– Tōru! Wstałeś już! Jak się czujesz?
Wydąłem policzki.
– Zmartwychwstałem – poprawiłem, a następnie usadowiłem się na kanapie obok Alice. Nie uszło mojej uwadze, że nieznacznie się wtedy odsunęła, jakby ze skrępowaniem. – Wszystko gra?
Otworzyła usta i zaraz je zamknęła, przygryzając wargę. Miskę z płatkami odstawiła na stolik, a następnie objęła się ramieniem i zaczęła drapać bark.
Westchnęła.
– Wybacz... to przez to, no wiesz... Przez to wczoraj. Zachowywałam się jak... – urwała. Na chwilę zakryła twarz rękami i jęknęła. – Po prostu przepraszam, głupio wyszło, wybacz...
Ściągnąłem brwi.
– Nie musisz mnie przepraszać. Jest w porządku. – Wzruszyłem ramionami.
Znów jęknęła i nakryła oczy przedramieniem, a głową potrząsnęła tak gwałtownie, że gniazdo na jej czubku niebezpiecznie się zachwiało.
CZYTASZ
Zapomnijmy
أدب الهواةWydarzenia pewnej lipcowej nocy sprawiają, że długoletnia przyjaźń pomiędzy Iwaizumim Hajime a Oikawą Tōru zostaje wystawiona na ciężką próbę. Chłopcy, dotąd niemal nierozłączni, z dnia na dzień zrywają kontakt i wyjeżdżają, każdy w swoją stronę, z...