Rozdział 21

108 5 0
                                    

#TouchéeSNM na twitterze.

Miłego czytania.
Kocham, Eayazja.

•••

— No idę, już idę! — krzyknęłam, wychylając się przez okno. Nawet z tej odległości widziałam, jak twarz Leitha wykrzywia się w uśmiechu.

Przewróciłam ostentacyjnie oczami i zarzuciłam torbę na ramię. Nie minęło nawet pięć minut, odkąd przyjechał, a zdążył strąbić mnie już milion razy. Dla zasady pokazałam mu jeszcze środkowy palec i potem tak wolno, jak tylko się dało, skierowałam się ku drzwiom.

Niech się podenerwuje, a co.

Zapewne zeszłabym po schodach równie wolno, gdyby nie to, że u ich stóp stała mama z założonymi na piersi rękami, widocznie w oczekiwaniu na mnie.

— Pośpiesz się, twój chłopak się niecierpliwi.

— Mamo...

— Tak, tak wiem, to nie twój chłopak. — Machnęła ręką, nie dając mi dojść do słowa. Milutko, nie ma co. — Wiesz, mógłby przyjść tutaj, a nie ciągle do niego i do niego.

— Mamo...

— Może zaprosilibyśmy go i Hannah za tydzień na obiad, co? I tę małą, Ivy.

Westchnęłam. Odkąd mama zobaczyła nas na czymś, co najwyraźniej było moim największym błędem, ustanowiła sobie za życiowy cel wypytywanie mnie o Leitha.

— Kocham cię. — Odpuściłam sobie kolejną próbę wytłumaczenia jej tego wszystkiego i objęłam ją krótko. Zwłaszcza że ja sama się w tym wszystkim gubiłam. — Wychodzę.

— Tylko pamiętaj...

— Tak, wiem, terapia o czternastej, mam się nie spóźnić. Pamiętam, naprawdę.

— Dobra, leć, bo jak zatrąbi jeszcze raz, to pani Davis go chyba zamorduje.

Zdusiłam śmiech na wyobrażenie przygarbionej staruszki, która podchodzi do Leitha, krzyczy do niego ,,ty chuliganie!" i zaczyna okładać go torebką.

Ostatni raz cmoknęłam mamę w policzek, machnęłam na pożegnanie tacie i tym razem bez większego ociągania, wciągnęłam na siebie płaszcz i wyszłam z domu. Bo co jak co, ale pani Davis, mimo swojego wieku i postury, potrafiła być przerażająca.

Leith na mój widok w teatralny sposób, odchylił głowę do tyłu, jakby dziękował Bogu za to, że w końcu postanowiłam łaskawie zawlec tam swój tyłek.

— Wiesz, mam wrażenie, że za każdym razem szykujesz się coraz dłużej — mruknął, wsiadając do samochodu. Podążyłam jego śladem i wsunęłam się na miejsce pasażera.

— Wypraszam sobie, ostatnio marudziłeś, bo czekałeś pół godziny. A dzisiaj jedynie — zerknęłam na godzinę na wyświetlaczu — niecałe dwanaście minut.

Rzucił mi krótkie spojrzenie, którego za nic nie potrafiłam zrozumieć i zwolnił hamulec ręczny.

— Gratulacje — sarknął. — Może byłabyś tak łaskawa i szykowała się przed moim przyjazdem, a później ograniczyła czas wyjścia do dwóch minut?

— Czy mogłabym? Zapewne tak. Ale czy mi się chce? Nie. — Wzruszyłam ramionami.

Zatrzymaliśmy się na czerwonym, więc przeniósł na mnie swój wzrok.

— Ja — złapał się za klatkę piersiową — specjalnie dla ciebie wstaję w weekend o nieludzkiej porze, jaką jest ósma rano, a ty nie chcesz...

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 02 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Touchée. Smak naszych marzeń [WOLNO PISANE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz