Rozdział 3

137 8 27
                                    

#TouchéeSNM na twitterze

Tak jak wspominałam na początku kolejne rozdziały będą pojawiać się co około dwa tygodnie, najprawdopodobniej w piątki.

Miłego czytania.
Kocham, Eayazja

•••

Leith najwyraźniej podzielał w tej kwestii moje zdanie, bo wybuchł śmiechem, który ucichł dopiero, gdy blondyn, którego imienia nadal nie mogłam sobie przypomnieć, wciąż patrzył na niego całkowicie poważnie.

Zawsze wiedziałam, że drużyna futbolowa, a przynajmniej jej większość, to idioci, ale nie sądziłam, że aż tacy. Gdyby nie to, że wciąż nie mogłam znaleźć tej cholernej wody, najprawdopodobniej zakrztusiłabym się nią, słysząc te słowa.

— Mówisz serio? — podjął w końcu, gdy blondyn wciąż milczał.

— A dlaczego nie? Trzy stówy nie wpadną ci same do kieszeni. No i przy okazji będziesz mógł utrzeć nosa Arden, same plusy.

— O Boże. — Pokręcił gwałtownie głową, jakby chciał odrzucić od siebie to co usłyszał. — Czyli dla ciebie bawienie się czyimiś uczuciami dla kasy to nic takiego? To nawet nie jest głupie, a ohydne.

Skakałam wzrokiem między jednym a drugim. Nie miałam zielonego pojęcia co brali, ale też chciałam.

Bo nie widziałam innego wytłumaczenia, dla którego jeden z nich uważał, że założenie się o mnie jest dobrym pomysłem, a drugi, mimo jawnej niechęci do mnie, odrzuca sposób na upokorzenie mnie. Na którym jeszcze może zarobić! Szczególnie, że nie spodziewałam się po nim ludzkich odruchów.

Chyba, że to był sen. To mogło być równie dobrym wytłumaczeniem. Szczególnie, że słyną one ze swojej surrealności.

Blondyn był wyraźnie niezadowolony, choć nieudolnie próbował to zamaskować szerokim, głupkowatym uśmiechem. Reszta chłopaków chyba traciła powoli zainteresowanie tą rozmową, ponieważ odsunęli się trochę na bok i zaczęli o czymś żwawo dyskutować.

— To żadna nowość, że się nie lubicie. Naprawdę nie chcesz zobaczyć jej miny, gdy dowie się, że to zakład?

Leith pokręcił tylko głową i westchnął.

— Po prostu to zakończmy i rozejdźmy się do domów, bo inaczej powiemy coś, czego będziemy później żałować.

— Jak wolisz. — Skrzydłowy, którego imię powinnam w końcu zapamiętać, wzruszył ramionami, a następnie zbił z Leithem męską piątkę.

Reszta członków wzajemnego kółka adoracji również się pożegnała, aż w końcu został tylko Leith, który przymknął oczy i oparł się plecami ścianę.

Pogodziłam się z myślą, że najwyraźniej zostawiłam butelkę wody w szkole i podniosłam się, czego od razu pożałowałam, bo ból głowy od razu powrócił.

Świetnie.

Odchrząknęłam i podeszłam do Leitha, mimo że lepiej byłoby po prostu pójść do samochodu, zapomnieć o tym co usłyszałam i odjechać. Ale byłam zbyt wścibska oraz miałam zbyt niewyparzony język, żeby to tak po prostu zrobić. Więc zamiast tego, zanim zdążyłabym się rozmyślić, pacnęłam go w ramię. Podziałało, bo od razu otworzył oczy i, jakby oskarżycielsko, spojrzał na mnie.

— Wiesz, Arden, naprawdę nie mam teraz nastroju, więc byłoby miło, gdybyś zostawiła mnie w spokoju.

— Jakoś wcześniej ci to nie przeszkadzało.

— Punkt dla ciebie. — Odbił się od ściany i w pełni wyprostowany stanął przede mną. — Ale jeśli zamieniamy się rolami, to pozwól, że cię zacytuję. Chcesz coś konkretnego, czy tylko mnie podenerwować?

Touchée. Smak naszych marzeń [WOLNO PISANE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz