#TouchéeSNM na twitterze
Miłego czytania.
Kocham, Eayazja•••
Ze znużeniem przymknęłam powieki i oparłam głowę o zagłówek. Mgliście zarejestrowałam to, że piosenka Swift się skończyła, ustępując miejsca jakiemuś radiowemu hitowi, który nie wiedzieć czemu tym hitem w ogóle się stał. Leith musiał podzielać moje poglądy na ten temat, ponieważ muzyka przycichła, choć nie całkiem — tak jakby chłopak pamiętał, że nie lubiłam ciszy.
W końcu zaświtała mi myśl, przez którą otworzyłam oczy i wciąż oparta o zagłówek, przeniosłam swój wzrok na Leitha. Chłopak skupiał na drodze tyle uwagi, że zapewne nawet nie zarejestrował mojego ruchu.
— Dlaczego do mnie dzwoniłeś? I to cztery razy? Albo dwa. Mniejsza o to. — Posłał mi krótkie spojrzenie, a jego ramiona się spięły. Mogło się wydawać, że był… zmieszany. Te słowo chyba właściwie opisywało jego minę, choć na twarzy tak szybko zagościł mu ten irytujący mnie do granic możliwości uśmiech, że równie dobrze mogło mi się wydawać. Tak czy inaczej, pytanie niezbyt mu się podobało, więc dla rozluźnienia atmosfery dodałam: — Co, już od samego rana, planowałeś wywieźć mnie na jakieś zadupie i utopić?
Jego uśmiech zmienił się z tego samozadowolonego na lekko rozbawiony, co uznałam za, po pierwsze swój osobisty sukces, a po drugie — oznakę, że spędzałam z nim zdecydowanie zbyt dużo czasu, skoro byłam w stanie rozpoznawać jego nastrój. A to był zły znak. Zdecydowanie zły. Mogłam się nawet pokusić o określenie „okropny”.
A teraz jechałam do jego domu. W środku nocy. Po imprezie. Mądre posunięcie Arden, nie ma co.
— Nie pochlebiaj sobie. Trzy razy, nie cztery. — Zaczął pouczającym tonem, przez który jednak przebijała nuta rozbawienia. Zabrał dłoń z drążka zmiany biegów i zaczesał nią swoje włosy do tyłu, po czym kontynuował, z czego zdałam sobie sprawę dopiero po chwili, zbyt zaabsorbowana trójką, która najwyraźniej obrała sobie za cel prześladowanie mnie. Nie mogła być to chociażby siódemka? …Albo nie wiem, trzynastka? Czy istniał w ogóle ktoś, kto na pytanie o ulubioną liczbę, odpowiadał „trzy”? — Ale taa… coś w tym stylu.
Zamrugałam szybko i próbowałam przeanalizować, czy lepiej pokiwać głową i udawać, że doskonale wiedziałam o co mu chodziło, co nie mogło bardziej mijać się z prawdą, czy jednak poprosić o powtórzenie. Jakoś żadna z tych opcji mi nie pasowała.
— Co? — zapytałam ostatecznie, na co chłopak, wbrew moim oczekiwaniom, roześmiał się.
— Ja się tu produkuję, otwieram swoje piękne, cudowne wnętrze, a ta się mnie pyta „co?”. — Pokręcił głową z tak szerokim uśmiechem, że automatycznie nasunęły mi się dwie myśli: „czy nie bolą go od tego policzki?” i „czy on jest, do cholery, zdrowy na umyśle?”. — Pstro, nie co.
— Jesteśmy w przedszkolu, czy co? Co to za odzywki?
— Ja się po prostu dostosowuję do twojego poziomu. Obawiam się, że gdybym odezwał się odrobinę poważniej, tak, wiesz, na poziomie drugiej klasy, to twój mózg nie wytrzymałby nadmiaru informacji i przegrzałby się, a tego oczywiście nie chcemy.
Zmrużyłam oczy. Był w zdecydowanie zbyt dobrym humorze, skoro tak mi dogryzał. Zwykle poprzestawał na jednym zdaniu. Ale nie, to nie. Nie miałam zamiaru się prosić, aby powtórzył. Nie byłam tym, aż tak zaciekawiona. Wcale.
— No już, nie złość się. — Westchnął, choć wciąż zdawał się rozbawiony. — Złość piękności szkodzi.
Byłam niemal pewna, że powstrzymywał się od dodania „a tej nie zostało ci wiele”. Nie po to spędził ze mną tyle czasu, by znowu psuć mi humor.
CZYTASZ
Touchée. Smak naszych marzeń [WOLNO PISANE]
Teen Fiction„Tego dnia zaczęłam mieć ogromny dług wdzięczności wobec chłopaka, którego zawsze nienawidziłam. I nie miałam pojęcia co z tym zrobić." Po stracie siostry szermierka była jedynym co trzymało Arden przy zdrowych zmysłach. Przynajmniej ona tak sądziła...