Rozdział XII

66 7 0
                                    

-Lucyferrr... - Alastor przeciągnął nienaturalnie jego imię, a następnie przekręcił się na stołku i wstał. Był cały czerwony i pod wpływem wypitego alkoholu zacząć się chwiać, ale mimo to wolnym krokiem zbliżył się do Lucyfera, na co ten go spoliczkował. Pod wpływem tego uderzenia Alastor upadł na ziemię i już się nie podniósł. Lucyfer spojrzał tylko na niego z pogardą. Angel przeniósł go na kanapę, żeby chociaż nie leżał na ziemi. Niosąc go, przytulił go sobie do piersi a jedną rękę położył mu na głowie korzystając z okazji, żeby dotknąć jego mięciutkie uszy. Na koniec przykrył go kołdrą i spojrzał na niego ze współczuciem.
-Przynajmniej już nie będzie pił, nie? - podsumował a następnie zajął się rozmową z Huskiem. Lucyfer udał się do swojego pokoju. Charlie w ukryciu obserwowała to wszystko co zaszło.
-Wszystko z nim okej? - spytała nagle Nifty wynurzając się zza rogu.
-Prześpi się i mu przejdzie. - stwierdziła smutno Charlie. Wtedy dojrzała, że kołdra zsunęła się z kanapy, a Angel tego nie zauważył, bo był zbyt pochłonięty rozmową. A jednak Charlie nie miała sumienia go tak zostawić. Zeszła cicho na dół, a następnie go przykryła, co przykuło uwagę Angela. Spojrzeli na siebie i wymienili porozumiewawcze spojrzenia, a rozmówca Huska posłał nawet w kierunku dziewczyny uśmiech. O wszystkim co wydarzyło się poprzedniej nocy, radiowy demon dowiedział się od Angela następnego dnia i aż się zaczerwienił na samą myśl o tych wszystkich sytuacjach.

***

A jednak Charlie nie miała ochoty rozmawiać z Alastorem i całe dwa następne dni unikała go jak tylko mogła. Pewnego poranka zeszła szybko na dół gdzie akurat Husk, Angel Dust, Nifty i Vaggie siedzieli przy śniadaniu. Przywitała się z nimi pospiesznie i w równie ekspresowym tempie opuściła hotel. Wybrała się do miasta, by zdobyć parę potrzebnych rzeczy, nim zacznie się eksterminacja. Chwilę po jej wyjściu przyszedł Alastor, ukryty za uśmiechem niezdradzającym żadnych oznak słabości. Jak gdyby nigdy nic zajął miejsce między Angelem a Nifty. Vaggie posłała mu tylko podejrzliwe spojrzenie spode łba, a następnie żeby nie musieć na niego patrzeć uznała, że pomoże Huskowi i Nifty w rozpakowywaniu towaru. Alastor westchnął i oparł głowę o ramię Angela, a ten poklepał go po ramieniu, upijając przy tym łyk kawy.
-Nadal z Tobą nie gada?
-Nie.
-Na pewno w końcu jej przejdzie. To Charlie, ona się długo nie potrafi gniewać. Poza tym, dobrze widzę jaki jesteś dla niej ważny. Dla mnie z resztą też... Tak jak Charlie mówiła - jesteśmy rodziną. No może trochę dysfunkcyjną i patologiczną, ale jednak rodziną. I możemy na siebie liczyć. Ja wiem, że Tobie też bardzo zależy na Charlie i Ci smutno, że z Tobą nie gada. Chociaż nadal się uśmiechasz...
-Angel, ja nie mogę przestać, nawet jakbym bardzo chciał... - powiedział, ale widząc zdezorientowanie na twarzy swojego rozmówcy, dodał - umowa.
-A no tak... nieważne. W każdym razie daj jej trochę więcej czasu. - powiedział wstając - idę pomóc Huskowi i reszcie. Do zobaczenia później. - na pożegnanie Angel psotliwie roztrzepał mu włosy. Zanim Alastor zdążył zaprotestować ten dodał - Tak, tak, wiem, nie lubisz jak Cię ktoś dotyka, wiem. Ale nie mogłem się oprzeć. No taki już jestem, niegrzeczny. - wzruszył ramionami i się oddalił.
-Angel? - zwrócił się do niego Alastor.
-Tak? - Angel odwrócił się w progu.
-Ty też jesteś dla mnie ważny. Bardzo.
-Heh, miło słyszeć.

Charlie szła przed siebie mijając wiele różnych postaci i osobistości. Będąc wśród tłocznego tłumu ktoś ją zaczepił. Był to Vox.
-Witam, droga księżniczko. - elegancko i z należytym jej szacunkiem się ukłonił.
-Em... hej. Czy my się znamy? Znaczy... kojarzę Cię z telewizji, ale poza tym...
-Tak, tak - przerwał jej - A poznałaś już mojego partnera. To Val. - Charlie się odwróciła a wtedy jej oczom ukazał się Valentino. Zanim zdążyła coś odpowiedzieć, oboje ją obezwładnili a następnie przenieśli do swojego domu.
-Czego Wy ode mnie chcecie?! - warknęła. - Przecież nic Wam nie zrobiłam!
-Oj, zamknij się. - rzucił Vox najwyraźniej zapominając już o swoich manierach - Ty będziesz tylko przynętą.
-Przynętą na co...?
-Pytanie powinno raczej brzmieć: na kogo!
W tym samym momencie do środka wpadł wściekły Alastor, demolując przy tym ścianę.
-Odwalcie się od niej!!! - wrzasnął.
-Och, potrzebujesz swojej małej księżniczki! O nie! - krzyknął Vox, na co Valentino się zaśmiał.
-To księżniczka Lucyfera. - demon spuścił wzrok, przez co Charlie dojrzała smutek w jego oczach i jej z tego powodu również zrobiło się przykro.
-W każdym razie... wiedziałem, że jej porwanie Cię tu sprowadzi. - rzekł z szyderczym uśmiechem zaciskając zęby Vox.
-Ha ha ha - zaśmiał się Alastor. - Ależ Ty jesteś naiwny. Chyba nie wiesz z kim masz do czynienia! - To rzekłszy rzucił się na salon, w którym obecnie byli i doszczętnie go zniszczył w przeciągu zaledwie kilku sekund.
-Nie! Tylko nie telewizor! - krzyknął Vox.
-Właśnie, ja na nim oglądam pornosy. - wysyczał Val.
-Tym chętniej go zniszczę. - I tak Alastor zrzucił drogi sprzęt z siódmego piętra. - Nigdy nie byłem przekonany do tej nowoczesnej technologii. Dziwaczne pudełko. Dlatego najlepszym środkiem masowego przekazu jest radio.
-Radio już dawno wyszło z mody! - krzyknął Vox.
-Kurwa... to teraz zostało nam tylko dwadzieścia innych telewizorów. - zakpił sobie Valentino.
-Spierdalaj i łap Alastora! - Wrzasnął Vox. Oboje rzucili się na radiowego demona. Rozpętała się walka. Nagle Vox wyjął spod kanapy wielkie ostrze i skierował je prosto na Charlie, która siedziała w rogu ze związanymi kończynami.
-Ani mi się waż, idioto! - rzucił do niego Alastor.
-Ah, tak? Powstrzymaj mnie! - Demon skupił cały swój wzrok na przeciwniku, który unieruchomiony był przez jego wspólnika.

"Dzień Eksterminacji" (Hazbin Hotel)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz