Rozdział 4 ·Wyścig·

149 7 0
                                    

Vivien

Nadszedł dzień wyścigu. Przez ostatnie dni starałam się lepiej poznać Leę i musiałam przyznać że z dziewczyną miałyśmy dużo wspólnego. Dużo imprezowaliśmy z jej znajomymi oraz moimi. Raise pobił jakiegoś durnia który przystawiał się do Lea. Z tamtym kolesiem był drugi który akurat podbijał do mnie. Na szczęście Venom zaprzestał tylko na groźbach. Choć to tylko dzięki mojej reakcji i zawołaniu Luci z Thomasem. Tak to by go zabił. Zdawałam sobie z tego sprawę.  Poznałam też brata Lei Blaza, choć byli bliźniakami to z charakteru to zupełnie inne osoby. Ale polubiłam chłopaka, tak jak i Lee. Poznałam także Heather czyli dziewczynę Blaza, Sweatera i Alice. A Lea poznała całą naszą ekipę. Najbardziej polubiła się ze mną i Laylą, a najmniej z Lucą co mnie nie dziwiło. Któregoś razu przyszłam do niej na herbatkę, kiedy akurat nie było Raisa. I poznałam jego kota, Vodke. Bawiło mnie to że Raise pochodzi z Rosji i nazwał kota po wódce. Stereotypy były dość śmieszne przynajmniej dla mnie. Kot był uroczy. Naprawdę lubiłam zwierzęta.
-Wszystko dobrze?- Brunet położył rękę na moje ramię, czym wyrwał mnie z letargu.
-Tak.- uśmiechnęłam się sztucznie.
-Mhm.- Nie uwierzył mi. - Powiesz mi?- Wiedziałam że nie mam żadnego wyboru.
-Troche się denerwuje.- przyznałam- Co jeśli przegrasz? To znaczy, wierzę w ciebie wygrasz ale...- przerwał mi łapiąc moją twarz w dłonie.
-Wygram. Nie ma innej opcji. Nie martw się.- Po tych słowach przyłożył swoje usta do moich. Przymknełam oczy. Bardzo się denerwowałam, co musiał wiedzieć. Całe moje ciało było sztywne. Kiedy przestał mnie całować, objął mnie mocno i gładził jedną ręką moje plecy. Czułam się bezpiecznie w jego ramiona, dlatego moje ciało zaczęło się rozluźniać.
-Będzie dobrze obiecuję.- Szepnął mi do ucha. Siedzieliśmy razem w salonie jeszcze przez jakiś czas. Później wsiedliśmy w czarne Camaro Venoma, żeby dotrzeć na wyścig. A teraz stałam tuż przy samym torze czekając na wyścig, choć miał się odbyć dopiero za dwadzieścia minut. Nagle poczułam czyjeś dłonie oplatające moją talię. Gwałtownie obróciłam głowę do tyłu żeby opierdolić osobę która postanowiła mnie dotknąć. Jednak kiedy dostrzegłam że to Venom cała złość ze mnie uleciała.
-Co ty tu robisz?- spytałam zaskoczona.
-Wyścig się jeszcze nie zaczął.- położył swój podbródek na moim ramieniu.- Więc spędzam czas ze swoją dziewczyną.- Jego uśmiech się poszerzył. Kochałam tego chłopaka. Na prawdę.
-Stresujesz się?- spytałam szczerze zainteresowana.
-Nie. To wyścig jak każdy inny.- Wzruszył ramionami. Jak on to robił? Nigdy się niczym nie przejmował. Chciałambym tak umieć. Venom był najbardziej ciekawym człowiekiem na świecie.

***

Przed samochodami stanęła wysoka blondynka w skąpym stroju.
-Trzy.- Zaczeła odliczanie.- Dwa- usłyszałam dźwięk silników-Jeden, Start!- Oba samochody wystartowały  w tym samym momencie z piskiem opon. Pędziły tak szybko, że niemal od razu zniknęły z pola widzenia. Nigdy nie widziałam żeby ktoś tak szybko jechał. Spojrzałam na ekran na dwa ścigające się auta. Jechali ramię w ramię. Przez co byłam coraz ciekawsza kto wygra. Venom czy Raise? Było widać że Rosjanin jest genialnym kierowcą. Teraz byłam pewna że zasłużył na tytuł króla Nowego Orleanu. Venom był równie dobry, ale w końcu ścigał się od wielu wielu lat, i niegdy nie przegrywał. Słyszałam że Raise także. Więc jeden z nich dziś pierwszy raz przegra. I wolałam żeby tym przegranym był Raise. Bo w końcu kochałam Venoma. Był moim chłopakiem i pragnęłam dla niego wszystkiego co najlepsze. Samochody zbliżały się do mety, dalej jechały ramię w ramię. Czy było możliwe że będzie remis? Przed naszymi oczami pojawiły się gnające auta. Pędziły w stronę mety. Ludzie krzyczeli i wiwatowali. Nie któży kibicowali Venomowi a inni Raisowi. Już widziałam jak są metr od mety i... Remis. Oba samochody przekroczyły metę w tym samym czasie. Oboje byli najlepsi z najlepszych. Dwóch króli wyścigów. Tłum wybuch głośnym aplauzem. Krzyczałam ucieszona częściową wygraną Venoma. Jednak nie było dane mi go zobaczyć. Poczułam jakąś szmatkę, którą ktoś przyciskał mi do ust i nosa. Drugą ręką przetrzymywał moje ciało. Szarpałam się próbując się wyrwać. Ale facet był ode mnie silniejszy. Moje powieki stawały się coraz cięższe. Próbowałam z tym walczyć, ale nie dawałam rady. Za chwilę stały się tak ciężkie że nie dałam rady ich podnieść. Jeszcze przez chwile byłam świadoma ale za raz zrobiło się całkowicie ciemno. Przestałam słyszeć jakie kolwiek dźwięk i czuć co kolwiek. Zasnęłam.

Lea

Stałam prz trybunach kibicując głośno Reisowi. Zaraz mieli przekroczyć linie mety. Czekałam aż Raise w ostatnim momencie wyprzedzi rywala. Ale to się nie stało. Oba samochody przekroczyły linie mety w tym samym czasie. Tłum wybuch głośnym aplauzem, jak zresztą i ja. Szczerze się cieszyłam. Raise nie przegrał. Spojrzałam w miejsce w którym stała Vivien. Spodziewałam się że będzie się cieszyć, ale widok który zobaczyłam mnie przeraził. Vivien próbowała się wyrwać za maskowanemu mężczyźnie. Przykładał jej jakiś materiał do ust i nosa. W tedy poczułam że ktoś łapie moje ciało. Przyłożył mi materiał nasączony jakimś gównem do nosa i ust. Próbowałam się wyrwać i prawię mi się to udało, ale w tedy przyszedł drugi facet i mnie przetrzymał. Moje powieki opadły. A do okoła zapadła ciemność. Przestałam odczuwać jakiekolwiek bodźce. Zdawałam sobie sprawę że to nie mogło się skończyć dobrze. Ja i viv zostałyśmy porwane z wyścigu. Nie miał kto nas uwolnić. Raise i Venom byli przy mecie. Reszta moich znajomych była daleko ode mnie. Ekipa z Malibu była przy Venomie. A to miał być dopiero początek. 

===
Hej oto kolejna rozdział. Mam nadzieję że wam się podoba. Przepraszam za wszystkie błędy. Oby za bardzo wam nie przeszkadzały w czytaniu. Rozdział dość krótki.
(905 słów)

Jeden wyścig, dwóch króli || Venom i I wanna fall ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz