Rozdział 8 •Plan•

156 9 3
                                    

Venom

-Macie jakiś pomysł?- spytała Layla,  spojrzałem w jej stronę. Dziewczyna była wtulona w Luce. Wiedziałem że bardzo się martwiła o Vivien. Jej twarz była trochę opuchnięta. Musiała niedawno płakać. Mój przyjaciel obejmował mocno jej ciało.
-Musimy ściągnąć więcej ludzi. Nazarow ty również powinieneś wziąść swoich.- zwruciłem się do chłopaka. Raise skiną głową zgadzał się z moimi słowami.
-Ale nie możemy iść wszyscy.- Dodała Layla i miała rację. Trzeba było przemyśleć kto ma iść z nami z naszych ekip.
-Racja.- przyznał Raise. -Sweter jedziesz ze mną.- oznajmił zwracając się do swojego kolegi.
-Bierzesz tylko jego?- spytał zdziwiony Thomas. Szczerze? Nie za bardzo się dziwiłem Raisowi. Branie dziewczyn było ryzykowne a brat jego dziewczyny był za bardzo spanikowany.
-Tak.- odpowiedział krótko. -Venom a ty kogo weźmiesz?- zastanawiałem się przez chwilę żeby podjąć dobrą decyzje.
-Od nas pojedzie Luca i Jasper.- Chciałem wziąść dwie osoby które w razie czego mnie powstrzymają od zrobienia czegoś głupiego. A tak mogło by się stać gdyby Davis była ranna.
-A ja!- oburzył się Thomas.
-Ty prawie cały czas ćpasz.- zaśmiała się Layla.
-I co z tego?- Chłopak nie widział nic złego w swoim zachowaniu.
-I to że już nie raz coś odwaliłeś.- Wtrącił się Luca.
-Ale nie zrobił bym tego dla Viv.- oburzył się Thomas.
-A ta akcja na wyścigach gangów.- przypomniała blondynka.
-To... Eee...- Chłopakowi zabrakło słów więc się zamkną.
-Dobra a teraz trzeba wymyśleć jakiś plan.- Powiedział Raise. Tylko nie wiedział że ja już coś wymysliłem.
-Mam już plan.- oznajmiłem, czym zwruciłem uwagę wszystkich obecnych w pomieszczeniu. Akurat w tedy weszli Blaze z jego dziewczyną.
-To mów Venom.- popędził mnie Nazarow. Nie dziwiłem mu się.
-Po jedziemy wieczorem, kiedy będzie tam mniej osób. Pierwsi wejdą nasi ludzie i zajmą się ewentualną ochroną. Później my zabierzemy stamtąd dziewczyny.
-A resztą zajmą się nasi ludzie.- dokończył Raise.
-Tak.- potwierdziłem. Ten plan na pierwszy rzut oka był prosty, ale tak na prawdę tą skomplikowaną część planu miałem omówić sam na sam z Raisem. Trzeba było przemyśleć jak dostać się tam nie zauważenie i wejść bez większych problemów. Nie chciałem komplikacji które mogły skończyć się czyjąś śmiercią. Wiedziałem że gdyby tak się stało to Vivien by mnie zabiła. Jeśli jeszcze żyje. Ta myśl sama wkradła mi się do głowy. Nie chciałem ich słuchać. To zdjęcie wywołało w mojej głowie natłok myśli. Negatywnych. Bezpieczeństwo i życie Devis było dla mnie najważniejsze. Ale niedługo miała już być bezpieczna ze mną. I miałem zamiar dopilnować żeby tak zostało. Póki ja żyje ona będzie bezpieczna. Miałem zamiar tego dopilnować.

***
Lea

Vivien leżała blisko mnie. Nie chciałam jej przenosić, bałam się że mogę zrobić jej większą krzywdę. Po prostu czekałam aż się obudzi. Miałam nadzieję że wszystko będzie z nią dobrze. Na razie leżała spokojnie, śpiąc. Co jakiś czas kontrolowałam czy oddycha. Nagle drzwi wejściowe się otworzyły a do pomieszczenia wszedł jakiś facet.
-Ty jesteś Lea?- spytał.
-Tak.- odpowiedziałam nie pewnie.
-Choć, zostałem wysłany żeby zająć się twoim nosem.- Oznajmił facet. Jego głos był strasznie nie przyjemny. Wstałam i podeszłam bliżej tego mężczyzny.
-To proszę, zajmij się.- powiedziałam nie co sarkastycznie.
-Nie tu. Mój gabinet jest na piętrze.- oznajmił.
-Idziemy tam?- spytałam już lekko zdezorientowana.
-Asher! Nigel!- zawołał jakiś facetów. Chwilę później weszli do pomieszczenia.
-Asher pójdzie z nami i będzie cię pilnować. A Nigel zostanie z twoją koleżanką.- Poinformował mnie. Jeden mężczyzna podszedł do mnie i za chwile wyszliśmy. Drugi ustawił się pod drzwiami jak ochroniarz. Szłam za "lekarzem" a za mną drugi mężczyzna. Szczerze wątpiłam żeby miał jakie kolwiek kwalifikacje i umiejętności z tej dziedziny.
Podczas drogi rozglądałam się po budynku. Ściany były szare i pokryte jakimiś grafikami zrobionymi przez małolatów. Były też jakieś drzwi. Budynek od środka wyglądał jak jakiś opuszczony szpital. Zaczęliśmy wchodzić po schodach. Weszliśmy na zapewne parter. Zaczełam się rozglądać żeby zobaczyć i zapamiętać jak najwięcej. Piętro wyglądało bardzo podobnie. Jedynymi różnicami było to że parter był bardziej zadbany i stało tam więcej ludzi. Chociaż w piwnicy był tylko jeden człowiek. W końcu dotarliśmy do gabinetu faceta. Który otworzy drzwi i je przytrzymał.
-Wchoć.- Powiedział puszczając mnie przodem. Weszłam do pomieszczenia które wyglądało jak gabinet lekarski. Pomalowany był na biało, stało tam biurko, komputer i te łóżko żeby położyć się do badań.
-Usiądź.- wskazał ręką na mebel. Wykonałam jego polecenie. Asher staną przed drzwiami pilnując żebym nie uciekła. Drugi facet zaczął przeszukiwać szafki szukając czegoś. W końcu wyciągną biały bandaż. Podszedł do mnie i zaczął zdejmować ten stary i brudny. Kiedy odsłonił mój nos skrzywił się. Musiał wyglądać na prawdę źle.
-Nie powinieneś tego zdezynfekować?- spytałam zdezorientowana kiedy chciał już zabandażować.
-Nie.- odpowiedział krótko. Był głupi, przecież mogło dojść do zakażenia. Skończył szybko i zaczął klikać coś w komputerze. Postanowiłam spojrzeć za okno. Był już późny wieczór. Niebo było granatowe a gwiazdy świeciły jasno. Byliśmy daleko od miasta w lesie. Przez odległość nie było tych zanieczyszczeń z miasta. Do tego nie było prawie żadnych chmur. Nagle zobaczyłam spadającą gwiazdę. Uwarzałam to za dobry znak. Patrzyłam tak jeszcze przez jakiś czas. Rozmyślając o moim życiu. Co teraz robił Raise? Na pewno próbował mnie odzyskać. Martwił się. Blaze pewnie odchodził od zmysłów. A co u Connora? Ciekawe czy wiedział o moim porwaniu. Jeśli tak to musiałam go odwiedzić po moim powrocie. Gwiazdy wyglądają tak pięknie.
-Dobra wstawaj wracasz do koleżanki.- oznajmił podchodząc do mnie. Od razu wstałam na nogi żeby w razie czego uciec.

Raise

Ściągnąłem dużo ludzi jak i Venom. Właśnie zbieraliśmy się do wyjścia. Aktualnie szukałem mojej broni. Schowałem ją żeby nie zgubić a koniec końców i tak zgubiłem. Jak kurwa zawsze. Jak coś się chowa żeby nie zgubić to tym bardziej się zgubi.
-No po prostu zajebiście.- powiedziałem na głos żeby wyrzucić z siebie złość.
-Co się stało?- spytał siedzący obok sweter. Chłopak obrzerał się popcornem.
-Nie mogę znaleźć broni.- powiedziałem wkurzony. -A poza tym jesteś gotowy?
-Tak.- odpowiedział od razu przeżuwając.
-Na pewno?- spytałem z niedowierzaniem. -Mam sprawdzić?- uniosłem jedną brew. Nie byłem pewien czy mogę mu ufać.
-To sobie sprawdź.- wzruszył ramionami. -I łap- powiedział rzucając do mnie MOJĄ broń.
-Serio kurwa?- spytałem z niedowierzaniem. -Mam nadzieję że jesteś gotowy do wyjścia.- powiedziałem. Przysięgam że jeśli mnie oszukał i nie jest gotowy to mnie po pamienta.


===
Hej, oto rozdział mam nadzieję że wam się podoba. Bardzo mnie cieszy że ktoś to w ogóle czyta. Przepraszam za wszystkie błędy. Oby i tak rozdział był w miarę dobry.

W następnym rozdziale będzie perspektywa Lei i Venoma :)

Jeśli myślicie że te opowiadanie (nie wiem jak to nazwać inaczej) się kończy, to jesteście w błędzie. Jeszcze trochę was pomęczę. >:)

Jak w ogóle wasz powodu do szkoły?
U mnie jest ok.

Dobra pa pa. 👋🏻



(1097 słów)

Jeden wyścig, dwóch króli || Venom i I wanna fall ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz