Rozdział 6 ·Koszmar·

117 6 2
                                    

Vivien

Poczułam ból głowy. Nie otwierając oczu zaczełam błądzić ręką po materacu. I zaniepokoiły mnie trzy rzeczy. Pierwsza ból głowy o którym mówiłam wcześniej. Drugą było to, że brakowało mi Venoma obok. A trzecia najgorsza, materac był twardy jak beton. Moja głowa leżała na tym samym poziomie co ciało, a nie wyżej na poduszce. Otworzyłam oczy. Nie byłam w sypialni. Leżałam na betonowej podłodze w jakiejś piwnicy. Zmrużyłam oczy próbując rozpoznać to miejsce, ale mi się to nie udało. Rozejrzałam się ponownie po pomieszczeniu. Było nie wielkie i puste. Oprócz dwóch szafek w koncie nie było tu niczego. Spojrzenie zatrzymałam się na leżącej po drugiej stronie dziewczynie. Spała. Wstałam i podeszłam do niej by ją obudzić.
-Lea! Lea!- szeptałam gorączkowo trzęsąc ciałem dziewczyny. Starałam się być cicho, bo nie wiedziałam kto mógł być w tym budynku oprócz nas. Za chwilę brunetka otworzyła oczy.
-Co...- przerwałam jej szybko.
-Mów ciszej. Ktoś może tu być.
-Pamiętasz coś?- szepnęła
-Nie wiele. A ty?- Wyglądała na bardziej ogarniętą niż ja.
-Coś tam.- zamyśliła się na chwilę- Chłopacy przekroczyli linie mety. Krzyczałam i w pewnym momencie spojrzałam na ciebie. Jakiś koleś przykładał ci jakiś materiał do twarzy. Później ktoś złapał mnie i też przyłożył szmatę do ust. Wyrywałam się. I chyba zasnęłam.- musiałam przyznać że miała dobrą pamięć.
-Czyli zostałyśmy porwane.- podsumowałam. Brunetka podniosła się na rękach i po chwili wstała. Spojrzałam na nią z nie zrozumieniem.
-Choć spojrzymy czy jest tu coś przydatnego.- Powiedziała dziewczyna przeszukując jedną z szaf. W tedy zrozumiałam. Chciała uciec. Postanowiłam jej pomóc i za chwilę obie przeszukiwałyśmy szuflady. Nie wiem ile to robiłyśmy, na pewno długo. Albo może czas mi się dłużył? Już sama nie wiedziałam. Kontem oka zauważyłam jakieś pobite szkło i nóż. Dziwne przedmioty jak na trzymanie w szafce. Już miałam wziąść szkło, ale jakieś przeczucie mnie powstrzymało. Postanowiłam zamknąć tą szufladę i zapamiętałam która to była. W tamtej chwili drzwi się otworzyły, ze skrzypem. Spojrzałam w tamtą stronę.  W progu stał obrzydliwy, zaniedbany facet. Jego włosy były sklejone musiał ich nie myć z miesiąc. Na twarzy miał kilku dniowy zarost. Był też dość gruby. Nie był zbyt wysoki, jego włosy miały chyba kolor ciemno brązowy.
-Nasze panienki się obudziły.- bardziej oznajmił niż spytał. Zamkną za sobą drzwi i podszedł do nas bliżej. Kiedy był już blisko mnie, sparaliżował mnie strach. Nie mogłam się ruszyć. Facet złapał za moje ramiona i rzucił o ziemię. Uderzyłam ciałem o betonową podłogę. Nie fartownie upadłam na zraniony bok. Jęknełam z bólu. Otworzyłam oczy, nie do końca wiedziałam kiedy je zamknęłam. Od razu spojrzałam na dziewczynę. Lea wyglądała na przerażoną, ale starała się zachować zimną krew.
-Zostaw ją!- Rozkazała, stając w mojej obronie. Facet spojrzał na nią, podszedł bliżej i teraz to ją popchną na ziemię. Lea upadła na ziemię jak jakaś pieprzona lalka. Wydawało mi się że straciła przytomność. Mężczyzna zaczął ją kopać. Byłam przerażona widokiem przede mną. Kopał ją po twarzy nie widziałam jej, ale byłam pewna że już krwawiła. Musiałam jej pomóc, w końcu siedziałyśmy w tym razem. Wstałam nieco się zataczając przez ból który czułam. Starałam się być cicho żeby móc się do niego podkraść. Kiedy byłam wystarczająco blisko założyłam facetowi rękę na szyję dusząc go. To był błąd.
-Zostaw ją!- krzyknełam. Mężczyzna mocniej się szarpnął przez co poleciałam na tą szafkę. Może gdybym była pełna sił to by się to nie stało, ale niestety byłam mocno osłabiona. Porwanie i wcześniejszy upadek mnie bardzo mocno osłabiły psychicznie i fizycznie. Moje ciało było obolałe. Patrzyłam z przerażeniem na zbliżającego się mężczyznę. Był wściekły. Już wyobrażałam sobie jak mnie dusi lub bije na śmierć. Kiedy był już blisko zacisnełam mocniej powieki. Byłam przerażona.
-Asher.- usłyszałam głos jakiegoś mężczyzny.
-Co?- spytał facet stojący nade mną.
-Miałeś ich nie zabić. Szef nie byłby zadowolony.- zaczął. -Ta wygląda  jak nieżywa.- Domyśliłam się że wskazał na Lee.
-Żyje. Nie roszczaruje szefa Nigel.- prychnął.
-Dobra choć, zaraz będzie tu szef- usłyszałam że facet się ode mnie oddala.
-W ogóle to gdzie on pojechał?
-Ponoć chciał się zobaczyć z rodziną w Kalifornii.- Facet na chwilę się zamyślił. -W okolicach Malibu podajrze.- W moim mieście?
-Dobra idziemy  stąd. Bo jeszcze usłyszą za dużo.- odezwał się drugi. Następnie usłyszałam odgłos zamykania drzwi. Otworzyłam oczy i podbiegłam do Lei. Leżała bez ruchu na podłodze a jej nos krwawił.
-Lea!- starałam się ją obudzić, ale to nie wychodziło. Postanowiłam zatamować krwawienie. Wstałam i podeszłam do szafki. Zaczełam przeszukiwać stronę szafki którą wcześniej przeszukiwała dziewczyna. Widziałam jakieś papiery, niedopałki z papierosów i sznur. Zajrzałam do przedostatniej szuflady. Bingo. W szufladzie znalazłam jakieś chusteczki i stary bandaż. Złapałam obie te rzeczy i szybkim krokiem wruciłam do dziewczyny. Chusteczkami zaczełam wycierać delikatnie krew z twarzy. Chciałam zobaczyć jakie szkody wyrządził ten facet. Kiedy już w miarę wytarłam krew, zaczełam bandażować jej nos żeby zatamować krwawienie. Kiedy skończyłam podniosłam głowe Lei i położyłam na swoich kolanach. Miałam nadzieję że ten koszmar się niedługo skończy. Że Venom i Raise nas znajdą i uratują. Chciałam się przytulić do mojego chłopaka i usłyszeć jego głos, ale chłopaka tu nie było. Byłam tylko ja i Lea oraz ten koszmar.

***

Lea

Otworzyłam zdezorientowana oczy. Musiałam stracić przytomność. Delikatnie się podniosłam. Spojrzałam do tyłu żeby zobaczyć na czym leżałam. Kiedy to zrobiłam dostrzegłam śpiącą Vivien. Musiałam leżeć na jej kolanach. Potrząsnełam dziewczyną żeby ją obudzić.
-Viv.- mówiłam żeby szybciej ją obudzić. Dziewczyna się poruszyła.
-Lea?- spytała zachrypniętym głosem. -Jak się czujesz?- spytała.
-Dobrze, dlaczego pytasz?- spytałam marszcząc brwi.
-Kiedy spałaś zabandarzowałam ci nos. Mocno krwawił.- na jej słowa dotknęłam swojej twarzy, a dokładniej nosa. Faktycznie był na nim bandaż.
-Skąd wzięłaś bandaż?- spytałam szczerze zainteresowana.
-Znalazłam go w szufladzie.- oznajmiła. Naszą rozmowę przerwał jakiś facet wchodzący do pomieszczenia.
-Dzień dobry dziewczyny.

===
Hej jak rozdział się podoba? Przepraszam za wszystkie błędy jakie mogliście znaleźć. Następny rozdział będzie jutro albo pojutrze. Życzę wam miłego dnia.

(966 słów)

Jeden wyścig, dwóch króli || Venom i I wanna fall ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz