5. Metaforyczna rana boli najbardziej.

86 5 4
                                    

- Sky. Sky! - głos Kalgona wybudza mnie z rozmyśleń

Siedzimy w na trybunach przed boiskiem do kosza, jedząc lunch i oglądając trening Andy'ego.

Minął tydzień odkąd chodzę do szkoły i koleguje się z Clytami. Łącznie z ich siostrą Edieną (inaczej Ed) która jak się okazało była uczennicą pierwszego roku i bardzo uroczą i nieśmiałą nastolatką. Z Kalem miałam najlepszą relacje z całego ich rodzeństwa. Z Andy'im ewentualnie przebijaliśmy sobie piątki na korytarzach, ale głównie się sprzeczaliśmy o różne głupoty. Z Ed moja relacja wyglądała tak, że nawzajem witałyśmy się ze sobą na korytarzach, ewentualnie zamieniłyśmy parę słów.

- Wybacz. O co pytałeś? - odwróciłam wzrok ku niemu, przechylając głowę na bok

- Pytałem, czy bracia Monet nadal cię unikają?

Spojrzałam z powrotem na boisko. No właśnie.

Odkąd utrzymywałam relacje z Clytami żaden z braci nie pali się by wymienić ze mną chodź słowo, co z kolei zbliżyło do siebie Hailie i Monetów. Bardzo mnie to cieszyło, w końcu to nie ja byłam ich siostrą tylko ona.

Nie szczególnie zależało mi na bliskich relacjach z Monetami, ale nagłe oddalenie się ode mnie było trochę jak wdanie się zakażenia w już i tak otwartą ranę spowodowaną moją przeszłością, śmiercią Gabrieli i babci i oddaleniem się od Hailie. Czułam jak zakażenie powoli zakaża mą krew, z każdą obelgą czy komentarzem rozpylając się coraz bardziej po ciele, aż w końcu doprowadzi do mojej śmieci.

- Jest do przeżycia. - odparłam Kalowi, wzruszając ramionami i biorąc do ust łyżkę jogurtu.

Kal nie dopytywał o nic więcej, tylko wrócił do uważnego lustrowania treningu brata, gdy ja tylko bezwiednie błądziłam wzrokiem po boisku, skupiając się jedynie na własnych myślach. W tym stanie nawet nie zauważyłam gdy trening dobiegł końca.

Spakowaliśmy swoje rzeczy i zeszliśmy na boisko. Kal zaczął rozmowę z Andy'im na temat następnego meczu w czasie gdy kierowaliśmy się na parking.

- Sky, a ty nie jesteś przypadkiem w drużynie czirliderskiej? - wypalił znikąd Kal

Spojrzałam na niego spod rzęs, unosząc jedną z brwi.

- A w życiu. Skąd taki wniosek.

Nie dało się przeoczyć, że odkąd tylko Kalgon zadał pytanie Andy patrzył gdzieś w bok, jakby coś go zdenerwowało.

- W sumie to nawet lepiej. Nie nadawała byś się. - uśmiechnął się tym swoim firmowym, ale delikatnym i atrakcyjnym uśmieszkiem, jakby naprawdę nie zrozumiał, że powiedział coś co mogło by kogoś urazić.

Zmarszczyłam brwi podnosząc na niego wzrok.

- Czyżby? A co to w ogóle miało znaczyć? - spytałam, łapiąc się na tym, że czułam podejrzliwość wobec Kala

Może to wrodzona nie ufność, ale gdy zobaczyłam jak Andy zaciska pięści, jakby z dyskomfortu, zapaliła mi się czerwona lampka.

- Czy to zabrzmiało obraźliwie? To chyba zabrzmiało trochę obraźliwie. - powiedział Kal, wykrzywiając twarz w grymasie - Wybacz. Miałem po prostu na myśli, że masz ciało, które nie pasowałoby do obrazka tych wszystkich czirliderek.

- A co to niby ma... - zaczęłam, wkurzona, gdy nagle przerwał mi Andy

- Skylor, radził bym ci spojrzeć.

Popatrzyłam w kierunku w którym patrzył Andy. I nie było tam dosłownie nic. Łącznie z autem Dylana.

Odkąd wszyscy się na mnie poobrażali to najczęściej Dylan, ewentualnie Shane przywozili, lub odwozili mnie ze szkoły. Problem polegał na tym, że żadnego z nich auto nie stało na parkingu. Motora Tony'ego też nie było.

Rodzina Monet - Stokrotka Where stories live. Discover now