Rozdział I

80 8 14
                                    

- Ruszaj tą grubą dupę stara ruro! – dobiegło mnie z drugiego pokoju.

Jakże cudowny głos mojej zjebanej przyjaciółki nie mógł być bardziej donośny. Sąsiedzi głównie przez nią tak bardzo nas nienawidzą.

No i może przez kilka imprez przeciągniętych do późnych godzin nocnych...

- Wypraszam sobie - wypaliłam, wchodząc do salonu. – Gruba to ona nie jest – sprostowałam, klepiąc się lekko w tyłek.

Olga zlustrowała mnie od góry do dołu, chwilę dłużej zawieszając wzrok na moich czterech literach, ewidentnie chcąc coś powiedzieć. Na moje szczęście powstrzymała się od komentarza.

- Wypindrzyłaś się już, jak szczur na otwarcie kanału? – spytała kąśliwie.

- A nie widać?

- Właśnie widzę, tylko nie rozumiem po kiego chu... – zawahała się, momentalnie odwracając się do mnie przodem. – Ah no tak... Dzisiaj zobaczysz naszą profesor Wirską.

- Co...? Nie... – niestety nie potrafię kłamać.

- No tak, całe dwa lata jej nie widziałaś – dodała, unosząc przy tym wymownie brwi.

- Oj zamknij się!

- Że też wcześniej o tym nie pomyślałam – ciągnęła, już chyba chcąc ostro zarobić ode mnie w papę. – To chodźmy, niech ten makijaż, nowy ciuch i błysk w oku się nie zmarnują – rzuciła, idąc w stronę drzwi.

Czasami jej nie znoszę, a innym razem wielbię ponad życie.

Ale co tu dużo mówić, ma rację. Pani Wirska uczyła nas angielskiego i to chyba właśnie przez nią, a raczej dzięki niej, tak dobrze radzę sobie z tym językiem. Zajmowała się najlepszą grupą, a ja tak bardzo chciałam, by to ona mnie uczyła... Na początku wylądowałam w grupie D, czyli tej najgorszej, a później, jakimś zrządzeniem losu, trafiłam do A.

Grunt to dobra motywacja do nauki.

Była nowa w naszym liceum, świeżo po studiach, a i tak większość uczniów się jej bała przez jej dosyć dziwne metody nauczania i niewyparzony język.

- No idziesz Kora? – zawołała, ubierając buty.

Chwilę później jechałyśmy już w stronę szkoły, w której wydarzyło się tak wiele, że aż nie jestem w stanie wymienić jednego, najlepszego wspomnienia.

Chociaż nie. Jest jedno, które za każdym razem sprawia, że uśmiech pojawia się na mojej twarzy.

- Naprawdę wałkujemy ten temat od kilku tygodni, a wy mi chcecie powiedzieć, że wciąż gówno umiecie? – wypadło z ust mojej ulubionej nauczycielki angielskiego.

Trochę zadrżałam na ton jej głosu, ale czy powinnam być zaskoczona? Z pewnością nie, w końcu tego typu teksty na jej lekcjach to norma. Poza tym faktycznie dużo osób nie ogarnia tego działu, a przecież matura zbliża się wielkimi krokami.

- Dobra, może mój największy cud nauki coś wymyśli, bo mnie już ręce opadają – warknęła i niespodziewanie jej wzrok padł prosto na mnie.

O cholera.

Przełknęłam z trudem ślinę, ledwo wstając z ławki i cudem nie potykając się o wystające plecaki w przejściu.

Rozwiązywałam takie zadania w domu, na pewno coś pamiętam...

Podeszłam do tablicy, czując, jak trzęsą mi się nogi, a pisak ledwo trzyma się w mojej jeszcze bardziej drżącej ręce.

We will rememberOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz