Rozdział XIII

38 4 0
                                    

Tego dnia świt nadszedł wyjątkowo szybko. Oślepiające promienie słońca towarzyszyły w samotnym spacerze, a widmo poprzedniej nocy ogłuszająco rozprowadzało się po mojej ledwo przytomnej świadomości.

„Zostawiłeś je z walniętą matką", tylko te słowa rozbrzmiewały w mojej głowie.

Ktoś coś do mnie mówił, a widziałem tylko poruszające się wargi, ktoś coś pokazywał, widziałem jedynie kształty... Słowa Olgi trafiły głębiej, niż sądziłem...

- Trenerze! – upomniała się o uwagę jedna z uczennic.

Nawet nie kojarzyłem jej imienia, wszystkie te dziewczyny wyglądały tak samo. Te same ciuchy, identyczne fryzury i tak samo bezpłciowe charaktery. Czasami odnosiłem wrażenie, że to wierne kopie jednej i tej samej osoby. Jakby ktoś mnie zapytał o imię jakiegoś ucznia, to z całą pewnością pomyliłbym je z identyczną osobą.

- Co? – mruknąłem.

Kiedyś było podobnie, ale ci ludzie zawsze czymś się wyróżniali. Zwłaszcza Olga, ona nie dość, że wybijała się wyglądem, to i charakterem. Chyba jako jedyna się nie malowała, co dodawało jej urody, była naturalna, naturalnie piękna. Niczego jej nie brakowało. Zawsze miała śliczne włosy, zazwyczaj w lekkim nieładzie, ale i to dodawało jej uroku. Nie nosiła się jak każda dziewczyna w jej wieku, nie. Ubierała za duże koszulki, krótkie spodenki i długie naszyjniki, które niekiedy bardziej wyglądały, jak łańcuchy.

A teraz... Cóż, może to ja robiłem się już stary.

- Możemy wziąć piłkę do siatkówki? – powtórzyła młoda brunetka.

- Ta – westchnąłem i machnąłem na nią ręką, by dała mi już spokój.

Absolutnie nie miałem ochoty na żadne rozmowy, a już zwłaszcza na ciekawe przeprowadzanie zajęć. Normalnie pewnie bym się nie zgodził na siatkówkę, bo uważam, że ta gra nie ma sensu w szkole. Te dzieciaki ledwo potrafią wymienić ze sobą trzy podania... Gra zespołowa leży, ale co ja mogę. Staram się.

- Trenerze! Dzisiaj miał być kosz! – zawołał jeden z chłopaków.

Westchnąłem bezsilnie, słysząc ten upierdliwy głos. Chłopak należał do tych „śmieszków" i popularnych dzieciaków, czego nie znosiłem. Zawsze im się wydaje, że mogą więcej i wszystko im się należy.

- Idź się poskarż matce – mruknąłem pod nosem, z nadzieją, że nikt nie usłyszy.

- Trenerze – szepnęła zdumiona dziewczyna.

Dopiero teraz zorientowałem się, że na ławce dla niećwiczących siedzi jedna z tych
„szarych myszek". Nawet ją lubiłem, wydawała się w miarę ogarnięta, no i nie wyglądała jak każda dziewucha w tej szkole.

Ruchem ręki pokazałem, by zachowała to dla siebie. Miałem nadzieję, że brak większej reakcji na zachowanie głupkowatego chłopaka, poskutkuje, ale podbiegł do mnie z pretensją wypisaną na twarzy.

Już nawet nie słuchałem tego, co mówił. Co raczej zazwyczaj starałem się robić. Nauczyłem się tego przy Oldze, która...

Stałem z założonymi rękami, patrząc na młodą dziewczynę, która uparcie próbowała mi coś wytłumaczyć. Nie chciało mi się tego słuchać, nie żebym jej nie lubił, po prostu pretensje uczniów nigdy mnie nie obchodziły.

- Ku#wa – wypaliła nagle, co wzmogło moją uwagę.

- Co powiedziałaś? – syknąłem, ale na tyle mnie zszokowała, że nie zabrzmiałem wiarygodnie.

- Jajco – mruknęła pod nosem. – Jakby mnie pan słuchał, to nie musiałabym się powtarzać – wycedziła, zakładając ręce na piersi. – Nie znoszę niepotrzebnego pieprzenia.

We will rememberOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz