Rozdział VI

48 7 0
                                    

- Ku#wa – syknęłam pod nosem, łapiąc się za tył głowy.

Chyba jednak plecy nie były jedynym amortyzatorem.

Niech mnie chuj...

- Olga, Boże...

Ja pierdole, mój łeb...

Uchyliłam lekko powieki, ale od razu je zamknęłam, spotykając się z oślepiającym światłem.

- Olga.

To nie był głos Wirskiej... To na pewno nie był jej głos. Boże, poznałabym go obudzona w środku nocy po dwunastogodzinnej harówie w pracy.

Ja pieprzę, byłam pewna, że nade mną stoi Daniel Zawrocki. Bałam się tylko, co może z tego wyniknąć.

Zmusiłam się, by ponownie otworzyć oczy, a chwilę przed tym poczułam, jak nauczyciele pomagają mi się podnieść na równe nogi.

Wtedy poczułam, jak nogi się pode mną uginają, ale bynajmniej nie z powodu rąbnięcia głową o podłogę. Czułam przyjemny dotyk na swoich plecach...

Jasny chuj, bałam się odwrócić...

- Nic ci się nie stało? – spytała Wirska.

Przysięgam, że głos ugrzązł mi głęboko w gardle i żadne słowo nie potrafiło ze mnie wypłynąć.

Anglistka zwróciła zaniepokojony wzrok wysoko nad moją głowę i już miałam pewność, że zaraz odejdzie, dając mi uniwersalny znak, że idzie na poszukiwanie Magdy.

- Olu?

Boże... Chciałam się rozpłynąć... Myślałam, że moje serce rozdrabnia się na setki tysięcy drobnych kawałeczków, tworząc z nich najpiękniejszy kształt na świecie.

Znowu poczułam, jak nogi odmawiają mi posłuszeństwa i zaraz odlecę do krainy wspomnień.

Mężczyzna chyba poczuł, że coś jest nie tak, bo nagle przytrzymał mnie lekko za ramiona, jakby chciał mnie podtrzymać, a ja dopiero wtedy zrozumiałam, że odchyliłam się lekko w tył.

Potrząsnęłam głową, by obudzić się z tego chorego stanu, a wtedy moim oczom ukazała się postać zbiegająca tempem błyskawicy ze schodów prowadzących do kurnika.

- Shit – mruknęłam pod nosem, momentalnie się prostując.

- Wszystko... – zaczęła Wirska, ale natychmiast jej przerwałam.

- Przepraszam, ja muszę... Muszę natychmiast iść – wymamrotałam i czym prędzej pognałam w stronę schodów.

Zmusiłam się, by tylko nie obejrzeć się przez ramię i nie spojrzeć na wuefistę, bo wtedy nastąpiłby mój koniec. Najzwyczajniej w świecie bym przepadła w jego oczach. Zresztą nie tylko w oczach, po prostu w nim.

Dobiegłam do schodów i momentalnie znalazłam się na samym dole. Rozejrzałam się po korytarzu i w ostatniej chwili dostrzegłam idącą żwawym krokiem Korę.

- Magda! – zawołałam za nią i wtedy zniknęła mi z oczu, skręcając w stronę wyjścia.

Szybko podbiegłam do końca korytarza i powtórzyłam jej nawoływanie.

- Gdzie tak spierdalasz? – rzuciłam luźnym tonem, próbując opanować własne drżenie głosu.

Gdy nie usłyszałam żadnego kąśliwego komentarza z jej strony, uważniej jej się przyjrzałam, robiąc kilka kroków w jej stronę. Od razu zrozumiałam, że spędzona chwila w kurniku przyniosła więcej złego niż dobrego. Mina Kory mówiła więcej niż jakiekolwiek słowa.

We will rememberOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz