Rozdział 26 - Drugi Rok

30 6 1
                                    

W tym roku zima odwiedziła nas naprawdę szybko. Już na początku grudnia spadł śnieg, a teraz w połowie miesiąca było go tyle, że o wyjściu na błonia można tylko pomarzyć.

Siedziałam w ławce na ostatniej lekcji dzisiejszego dnia, którą była Transmutacja. McGonagall mówiła coś tam o pracy domowej i sprawdzianach, ale ja jej nie słuchałam. Myślami byłam zupełnie gdzie indziej. Rozmyślałam o świętach i  o tajemnicy związanej z Syriuszem Blackiem i moją matką. Od paru miesięcy nie dowiedziałyśmy się nic nowego. I narazie nie zapowiada się byśmy coś odkryły.

- Dobrze. Na dziś koniec. - powiedziała wolno, profesor McGonagall. - Pamiętajcie o pracy domowej, która jest do oddania za tydzień.

Wszyscy w klasie zaczęli pakować książki i pióra do toreb i powoli kierowali się do wyjścia. Ja dziś siedziałam z Draco, więc czekałam aż nasza księżniczka się spakuje. Naprawdę, momentami Malfoy zachowywał się jak mała, rozkapryszona księżniczka. I to jest okropnie irytujące!

W drodze na obiad dołączyli do nas Nott i Zabini, którzy zaciekłe o czymś rozmawiali.

- Mówiłem ci, że to prawda! - powiedział podekscytowany Zabini.

- To nie może być prawda. - sprzeciwił się Theodor. - Nie okłamała by nas.

- Hej! O czym tak gadacie? - zaciekawiłam się.

- No, to ten...bo...no...

- Mówić nie umiesz? - zapytał głupio blondyn.

- Bo kolega kolegi Luciana mówił, że  kolega Luciana mówił, że Lucian mówił, że Cordelia mówiła, że niby Lucian się jej podoba. - wydusił na jednym oddechu ciemnoskóry.

- Co?! Salazarze, kto ci nagadał takich głupot?! - zapytałam zdenerwowana.

Popatrzyłam na chłopaków.

- Chyba w to nie uwierzyliście? - dopytałam.

- Nie. Przecież wiemy, że to jest kłamstwo. Sama nam mówiłaś, że Bole to nie twój chłopak. - powiedział spokojnie zielonooki.

Uśmiechnęłam się delikatnie i weszłam do Wielkiej Sali. Zajęłam swoje stałe miejsce i nałożyłam sobie obiad. Po całym dniu nauki byłam strasznie głodna, więc gdybym zjadała jeszcze szybciej, byłabym szybsza niż Blaise, a z nim naprawdę trudno jest wygrać. A wiecie czemu?! Bo on je szybciej niż koń! Dosłownie jest na talerzy i za sekundę już nie ma.

Do Sali nagle wbiegł Filch. Podeszedł do Dumbledora i wyszeptał mu cos na ucho. Dyrektor szybko zerwał się z siedzenia, a razem z nim McGonagall i nasz nietoperz. W czwórkę wybiegli z Sali nie informując nas o tym co mogło się wydarzyć. W Wielkiej Sali rozbrzmiały różne szepty. Tylko ja z zaciekawieniem wypatrywałam co takiego mogło się stać.

- Idę do... łazienki. - skłamałam chłopaków i szybko wymknęłam się z Wielkiej Sali.

Na drugim końcu korytarza słychać było głośną rozmowę i ...Pottera? Po cichu poszłam w tamtą stronę i wyjrzałam z ściany. Zobaczyłam trójkę wcześniej wspomnianych nauczycieli, Filcha, Madame Pomfrey i nasz kochany Harry Potter. Na podłodze leżał Colin, wyglądał jakby był totalnie nieruchomy. Pewnie został spetfyfikowany, tak jak Pani Norris. Wokół niego było ogromne zamieszanie, większe niż wokół Pottera.

- Mówiłem! To on to zrobił! To Potter! - krzyczał woźny. - Biedna Pani Norris.

- Ale proszę o spokój! To napewno nie wina tego chłopca.

Dumbledor próbował złagodzić sytuację.

- Jeśli coś takiego się powtórzy będziemy zmuszeni zamknąć Hogwart. - powiedziała smutno Minerva.

Secrets Of The Lestrange FamilyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz