Przegrana

21 4 8
                                    

Destiny pov.

Po raz pierwszy od bardzo dawna wyszłam z Ivy i jej znajomymi. Naszymi znajomymi. Ostatnio miałam wrażenie, że oddaliłam się od nich za bardzo, by móc nazywać ich ponownie znajomymi, a co dopiero przyjaciółmi. A to wszystko za sprawą mojego nowego zielonookiego przyjaciela i jego ekipy, której zaczynałam czuć się częścią. Problemy ciemnowłosego pochłonęły mnie tak bardzo, że przestałam zwracać uwagi na cokolwiek po za dobrym stanem chłopaka. Potrzebowałam przerwy.

Dlatego też z delikatną, ale tylko delikatną niechęcią, zgodziłam się pójść z Alexem, Jackiem i Ivy na wyścig motocyklowy. Chyba byłam również masochistką, bo dobrze wiedziałam kto jeździł motocyklami. Dobrze znana mi trójca. Dlaczego więc poszłam na wyścig, który będzie mi o nich przypominał? Nie mam kurwa pojęcia, Może nie chciałam znowu zawieść drugich znajomych? Może było mi głupio, że tak bardzo oddaliłam się od Ivy? W głębi duszy wiem, że za nią tęsknie, ale wiem też, że w moim życiu zdarzyło się zbyt dużo, by kiedykolwiek mogło być tak jak wcześniej.

Ponieważ zjawił się on. Zane miał racje mówiąc, że był bałaganem. Powinnam dać sobie z nim spokój, ale nigdy nie potrafiłam wybrać odpowiedniego momentu, nie kiedy wydawał się mnie potrzebować, albo przynajmniej tak sobie wmawiałam. 

Zawsze obiecywałam sobie, że nigdy nie będę się otaczać takimi ludźmi. Ale czym naprawdę różnili się Alex i Jack od nich? Czy byli lepsi tylko dlatego, że byli widzami, a nie zawodnikami? Czy to, że nie mieli jeszcze własnych motocykli i kontaktów, by brać narkotyki czyniło ich odpowiedniejszymi? Czy gdyby mieli takie możliwości, zrobili, by te same rzeczy?  A co z Ivy? Czy gdyby jej rodzice wyjeżdżali dużo częściej, jej mieszkanie też wyglądało, by jak mieszkanie Zane'a tamtej nocy? A przede wszystkim co zemną? Czy gdybym nie była córeczką tatusia, który jest dyrektorem to wszystko wyglądało, by inaczej? Czy gdybym w końcu mu się postawiła i nie byłabym potulna, moja relacja wyglądała, by tak samo jak Zane'a z panem Williamem?

Nie, mój tata był dobrym człowiekiem.

-Musimy jechać na komisariat! Ojciec Zane'a...on..on robi mu krzywdę. Ktoś przesłał mi nagranie jak...- Zaczęłam tłumaczyć, jednak ojciec przerwał mi w połowie zdania.

-Nie  zaprzątaj sobie tym głowy. - Powiedział spokojnym tonem, jakby nic się nie działo, jakby kilka przecznic dalej nie cierpiał człowiek.

-Co?- Zapytałam zdezorientowana. -Ale tato, ty musisz to zobaczyć, to...

-To nie nasza sprawa. William ma prawo wychować swoje dziecko jak chce, a nam nic do tego. Zane jest problematyczny, więc cokolwiek tam zobaczyłaś na pewno ma wyjaśnienie.

Byłam jego księżniczką, nigdy nie sprawiłby mi przykrości.

Ale czy wciąż byłabym jego księżniczką, gdyby wiedział z kim spędzam popołudnia i wieczory?

***

Znajdowaliśmy się na widowni, a ja wpatrywałam się na trasę, którą miały za niedługo przejechać motocykle. Jack, Ivy i Alex żywo o czymś ze sobą rozmawiali, ale ja tylko wszystko obserwowałam.

-Podobno miał pojechać Snow, ale ich szef nagle zmienił zdanie i zgłosił do wyścigu White'a - Jack opowiadał, podekscytowany widowiskiem. Na dźwięk znajomych nazwisk spojrzałam na blondyna.

-Zane? On jest tutaj?- Dopytywałam zdezorientowana, a Ivy posłała mi współczujące spojrzenie.

-No tak, ten w czarnym kasku z białym Z - Odpowiedział Alex.

Rozejrzałam się, a gdy dojrzałam znajomą twarz, zrobiło mi się słabo. Stał tam razem z Ashtonem i Saintem. Obok nich stał również jakiś mężczyzna w garniturze i zaostrzonych rysach twarzy, nawet z tej odległości widziałam, że raczej nie należał do przyjemnych ludzi. Mężczyzna zaciskał swoje dłonie na ramionach chłopaka, najwyraźniej rozmawiając z nim o wyścigu. Saint i Ashton przyglądali się temu, wydając się niewzruszeni. Z odległości, która nas dzieliła wyglądali jak jakieś posągi. To pasowało do Sainta, ale nie do Ashtona.

All things I would do for youOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz