Rozdział 10

20 5 18
                                    

Kocham cię.

To 2 słowa, które chcę jej powiedzieć od... jakiegoś czasu.

Nie dopuszczałam tych uczuć do siebie 2 miesiące temu... miesiąc temu... 2 tygodnie temu... tydzień te... W sumie to dalej ich do siebie nie dopuszczam.

„Zakochałam się w Victorii Larsson".

Brzmi absurdalnie, ale jednak jest to sama prawda.

Znamy się ponad 2 miesiące, jednak czuję jakbym znała ją znacznie dłużej.

Nie powiem jej o tym, to zniszczy wszystko. Wątpię, aby czuła to samo, więc gdybym jej to powiedziała, skończyło by się to najprawdopodobniej kłamstwem.

W końcu, do tej pory opłacam jej terapię. Trochę słabo dać swojemu „sponsorowi" kosza, więc pewnie udawałaby, że mnie kocha, a tego nie chcę. Pragnę szczerej i prawdziwej miłości.

Najwyżej będę trzymała w sobie te uczucia, aż po grób.

~🚬~

Zbliżał się koniec wakacji, co wzbudzało we mnie ogromną rozpacz. Nie była ona związana tylko z powrotem do szkoły, a też z tym, że będę o wiele rzadziej widziała się z Tori oraz staruszką Halinką. Nie chcę odchodzić z pracy, stworzyłam w niej zbyt wiele miłych wspomnień.

Mimo iż w te wakacje nigdzie nie wyjechałam, czułam że były to jedne z lepszych w moich życiu. Poznałam Victorię i spędziłam z nią mnóstwo czasu i w pracy i poza pracą. Mnóstwo pięknego czasu.

Z jej nałogiem jak na razie też udało się wygrać. Przez pierwszy tydzień Tori ciągle żaliła się na bóle głowy, bezsenność no i ten nieszczęsny głód nikotynowy, jednak dała radę. Do tego, mam wrażenie, iż jej zachowanie również uległo poprawie. Widać, że terapia jej pomaga, jestem z niej dumna. W końcu, na początku nawet nie chciała na nią iść, a teraz sama nie może się jej doczekać i z każdej wizyty wraca weselsza.

Zostały mi ostatnie 4 dni pracy i przyznam, że będę za tym tęsknić. Siedzę tam dłużej niż w szkole, jednak męczy mnie o wiele mniej, niż ta nieszczęsna instytucja państwowa zwana szkołą.

- Kochanie, rysujesz kółeczka w tym notesiku już od minuty - zauważyła Halina.

Znowu się zamyśliłam, świetnie.

- Faktycznie... - mruknęłam wyrywając zabazgraną kartkę - Wybacz, jestem przygnębiona... Niedługo wracam do szkoły i przez to muszę rzucić tą robotę.

- Czyli nie będzie więcej serniczków... - jęknęła zawiedziona.

- Nikt przecież nie broni ci tu przychodzić, kiedy odejdę.

- No tak, ale przychodziłam tu tylko ze względu na ciebie... Ale mam inną propozycję.

Nie zdążyłam nawet zareagować, gdyż staruszka wyrwała mi z rąk notesik oraz długopis i zaczęła coś zapisywać.

- Zapraszam kiedy będziesz miała trochę czasu po szkole - oznajmiła oddając mi notesik, na którym zapisany był jakiś adres - Twoja koleżanka też może raz na jakiś czas przyjść.

Uśmiechnęłam się.

- Dziękuję, postaram się co jakiś czas wpadać - odparłam chowając kartkę z adresem do kieszeni.

Halinka jak zwykle zamówiła serniczek i herbatę, a ja udałam się przekazać zamówienie do kucharzy. Po drodze jednak Tori na mnie wpadła.

- Wybacz! - wydawała się wystraszona. Prawdopodobnie mnie nie zauważyła.

- Spoko - rozmasowałam ramię, w które przypadkowo uderzyła Norweżka - Od rana wydajesz się być jakaś zestresowana. Co się dzieje?

- Myślę... za dużo - mruknęła pod nosem - To nie jest temat na teraz, jak możesz to zostań po pracy.

„Jesteś lepsza od nikotyny" ||Tori x reader|| (Eddsworld)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz