Rozdział 11

18 6 14
                                    

No i niestety nadszedł koniec wakacji, a z tym koniec mojej pracy i świętego spokoju. Będę za tym tęsknić, a zwłaszcza za pracowaniem u boku Tori. Przysięgam, że nigdy nie zapomnę tego co odwaliłyśmy na koniec z tą trzecią kelnerką. Coś pięknego... i bolesnego.

Właśnie wracałam z parku, w którym spotkałam się z Victorią. Pokazała mi swój nowy plan lekcji i pomogłam jej ustawić sobie godziny pracy tak, aby nie kolidowało to z jej szkołą. Wygląda to tak:

Poniedziałek - pracuje od 14 do 21. Tego dnia lekcje kończy o 13, więc ma godzinę na ogarnięcie się.
Środa - od 13 do 21. Szkołę też kończy godzinę przed.
No i piątek - od 7 do 12. Tego dnia lekcje zaczyna o 13.
Reszta dni jest wolna, chociaż nie jestem pewna co do niedzieli, bo Tori upierała się, że w weekend też chce pracować. Boję się, że się przez to przemęczy, ale też nie mogę jej niczego zabronić.

Wystarczy tylko iść do szefowej i zapytać czy taki grafik jej odpowiada. Miejmy nadzieję, że mimo naszego ostatniego wybryku się zgodzi...

~🚬~

- ___, co się stało? - Halinka ze zmartwieniem wpuściła mnie do środka.

- Pokłóciłam się z Tori... - westchnęłam udając się do jej salonu.

- Usiądź sobie, zaraz zrobię herbatki.

Tak też zrobiłam. Przychodziłam tutaj praktycznie co tydzień. Na początku miałam co do tego mieszane uczucia, bo w końcu nie był to nikt z mojej rodziny, jednak co może zrobić mi jakaś staruszka? Na szczęście nic, więc zaczęłam uczęszczać do niej częściej.

~🚬~

Wracałam właśnie ze szkoły. Był to... Ciężki dzień. Minął zaledwie miesiąc od rozpoczęcia roku, a nauczyciele już zaczęli nawalać sprawdzianami, co było dla mnie bardzo męczące. Mam już dość tego tygodnia, a jest dopiero poniedziałek.

Postanowiłam, że udam się do mojego byłego miejsca pracy. Tori powinna tam być, więc może uda mi się trochę odstresować. W końcu każda sekunda spędzona z nią jest dla mnie przyjemna.

Weszłam do restauracji, jednak ujrzałam jedynie naszą znienawidzoną koleżankę, która od razu posłała mi krzywe spojrzenie. Niech spierdala.

Rozejrzałam się bardziej, jednak Norweżki nigdzie nie było. Były 2 opcje - albo była na zapleczu, albo wyrzucała śmieci na tyłach. Na początku szybko zajrzałam na zaplecze, jednak nikogo tam nie było. Następnie wyszłam tylnym wyjściem i ujrzałam sylwetkę dziewczyny z charakterystyczną rogatą fryzurą, a przez mój nos przeszedł zapach tytoniu. Czy ona...?

- Ile masz zamiar jeszcze ciągnąć tą szopkę? - ktoś rozmawiał z Victorią.

Postanowiłam delikatnie się wycofać, aby mnie nie zauważyły.

- Tamara, ile razy mam ci powtarzać, że ona za to płaci? Nie mogę zrezygnować - słyszałam jak Tori wydmuchuje dym.

Tamara?

- Jak wolisz. Ja bym już dawno znudziła się takim wykorzystywaniem - po tym zdaniu usłyszałam oddalające się kroki. Prawdopodobnie dziewczyna, z którą rozmawiała Tori, odeszła.

- Hore... - usłyszałam jak Norweżka mruknęła coś pod nosem.

Wykorzystywanie? O co chodzi? Tamara, jeżeli dobrze pamiętam, to jest to ex Victorii. Czemu razem rozmawiały? Nie mam zamiaru siedzieć w niewiedzy, nie pozwolę, aby ktoś znowu mnie okłamywał.

- Kto to był? - zapytałam podchodząc do dziewczyny.

Ta widocznie się mnie przestraszyła i rzuciła papierosa na ziemię.

„Jesteś lepsza od nikotyny" ||Tori x reader|| (Eddsworld)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz