Lena
Nie wiem, co mam zrobić. Następnego dnia włączam laptopa i zaczynam szukać Marty na Facebooku. Znajduję jedynie profil z czarno-białym zdjęciem młodej dziewczyny nad brzegiem jeziora. Stoi tyłem do obiektywu, zamyślona i chyba smutna. Marta Zawadzka. To ona. Takie same włosy. Nie dodaje postów, z resztą kto teraz dodaje? Wrzucanie treściwych rzeczy na Facebooku wyszło z mody już dawno. Zmienia tylko zdjęcia profilowe i udostępnia ogłoszenia ze zwierzęcych fundacji i schronisk. Co ona może skrywać? Czy ma jakieś problemy życiowe, o których nie wiem? Nawet jej nie lubię. Ale moja ciekawość przezwycięża niechęć do bliższych kontaktów z nią.
Zrezygnowana, zamykam laptopa. Nie dodaję jej do znajomych, w żadnym wypadku. Wzdycham głośno, ze zmrużonymi powiekami. Mój pies wczoraj sprawił, że najbardziej znienawidzona uczennica w szkole się na mnie wkurzyła i przypadkowo wciągnęła mnie w szukanie swojego kota.
Wtedy słyszę charakterystyczny stukot pazurów po drewnianej podłodze. O wilku mowa. Lucky. Psiak podbiega do łóżka, na którym siedzę i zaczyna trącać mnie nosem, przy akompaniamencie liźnięć po nogach.— No co, chcesz na spacerek, cudaku? — uśmiecham się do niego. Lucky na dźwięk magicznego słowa wskakuje na łóżko, na mój ulubiony ciemnoszary koc i włącza tryb szaleńczego lizania po twarzy. Śmieję się głośno, usiłując ochronić się przed pełnymi śliny całusami — No dobrze, już dobrze!
Pies zbiega z łóżka z prędkością błyskawicy. Ja podążam za nim, po schodach na parter. Z wieszaka na korytarzu biorę smycz i obrożę.
— A ty dokąd? — słyszę podejrzliwe pytanie mamy zza laptopa. Siedzi w jadalni, zapewne mając jakieś spotkanie online, gdyż do moich uszu docierają niezidentyfikowane głosy różnych osób.
— Z Luckym na spacer — odpowiadam szybko — Do parku i z powrotem — dodaję na wszelki wypadek.
— Tylko nie baluj za długo. Masz naukę — blondynka ponownie włącza mikrofon, dołączając do spotkania.
Po spacerze zaplanowałam wcześniej szybko wpaść do Linuxa, by popracować z nim, Krystianem i Natanem nad nowym postem. Myśl, że czeka tam na mnie mój chłopak dodaje mi otuchy. Nie myśląc wiele, wychodzę z domu z moim ukochanym psiakiem na smyczy.
***
— Hejka! — wołam, wchodząc do mieszkania Karola i otrzepując buty — Lucky może wejść? Ma raczej czyste łapy.
— O, tak tak. Cześć — wita się ze mną chłopak w okularach — Jak znajdzie sobie jakieś zajęcie, to oczywiście. Byle tylko nie demolował mieszkania.
— Cześć, Lena — z kuchni wychodzi wysoka, chuda szatynka o bardzo krótko ściętych włosach i piwnych oczach. Mama Linuxa — O, jesteś z psem. On lubi kiełbasę swojską?
— Tak — śmieję się — Bardzo, ale musi trzymać linię, więc traktujemy to jako rarytas.
— No to dziś będzie ten dzień, w którym ten rarytas otrzyma — kobieta podchodzi do lodówki i wyciąga z niej spory kawałek kiełbasy. Lucky zaczyna wiercić się w miejscu i oblizywać.
— No co, pieseczku? Jedzonko tu masz, jedzonko! — szatynka podaje psu smakołyk, który on bierze w pysk z prędkością światła. Jednak zamiast zjeść w spokoju, staje przy drzwiach, posyłając mi porozumiewawcze spojrzenia.
CZYTASZ
That Kind of Girl
Teen FictionW polskim liceum łatwo jest przeżyć. Przecież jedyne zagrożenia, jakie można napotkać na swojej drodze to ewentualnie złośliwi nauczyciele, zatrzaskujące się drzwi w toaletach, brak mydła, prześladujące bandy na każdym kroku, wszechobecna homofobia...