II

80 18 137
                                    

Marta

— A więc przypomni mi ktoś, jaką lekturę omawiamy jako pierwszą w tym roku? Autor, tytuł?

Pytanie pani Rutkowskiej nie spotyka się z odpowiedzią. W klasie panuje cisza. Muszę się zgłosić. Nie chcę. Nienawidzę. Biję się z myślami. Jeśli chcę dostać stypendium, to muszę być aktywna. Westchnięcie nauczycielki oznajmia, kogo zaraz wybierze.

— Marto?

— "Nie-Boska komedia" Zygmunta Krasińskiego — odpowiadam po udzieleniu mi głosu, a zaraz po skończeniu jakże wymownej wypowiedzi przełykam ślinę.

— Doskonale. A więc radziłabym już zacząć wypożyczać, gdyż mamy w tym roku całkiem sporo materiału do zrobienia, a nie chcemy stać w miejscu, prawda? — ale ta kobieta szybko gada. Pani Rutkowska ma bardzo głośny i wyraźny głos, zawsze perfekcyjnie akcentowany. Pomimo tego mówi tak szybko, że od notowania na języku polskim ledwo mogę ruszać ręką. Brzmi to trochę jak klekot. Nie ujmując nauczycielce, bo jest akurat jedną z lepszych.

Przez klasę przetacza się niezadowolony jęk. A więc zaraz po lekcji odstawię pokaz, pójdę prędziutko do biblioteki, ładnie się uśmiechnę do pani Fiołek, wypożyczę książkę i będę znosić spojrzenia typu "ona jest psychiczna" przez resztę dnia. Super. Ale jak chcę mieć to rąbane stypendium, to będę musiała to przeżyć.

Po pierwsze, chcę dostać się na prawo. Tak, jestem na humanie. Po drugie, potrzebuję pieniędzy. Tak, jestem spłukana jak mysz kościelna. A naprawdę mam dobry powód, żeby zbierać kasę. Powód, który wszyscy mają w głębokim poważaniu.

Gdy dzwonek na lekcję (który znajduje się z niewiadomych powodów tuż obok naszej sali, przy samych drzwiach) prawie uszkadza mi bębenki, szybko przepakowuję się, wyciągając i kładąc na ławce książki z wiedzy o społeczeństwie. Wreszcie przerwa od siedzenia w ławce z Lusią. To znaczy Lucyną. Ale ma ona tak dziecięcy wygląd, okrągłą buźkę, krótkie jasne warkoczyki, wysoki, słodki głos i olbrzymie niebieskie oczy, że wygląda, jakby miała jedenaście lat. A ma szesnaście. Jakby jeszcze dodać do tego, że jest potworną atencjuszką i cały czas wtrąca się w nieswoje sprawy, nie potrafiąc nawet zająć się własnymi. Dzieciak w ciele nastolatki.

Lusia nie mówi do mnie ani słowa, biegnie tylko do swoich przyjaciółek - Kaliny, Oli i Wiktorii. Ja staram się nie zwracać na nie uwagi. Mam je w dupie. Totalnie. A przynajmniej bardzo się staram.

Uwzięły się na mnie od czasu, gdy w pierwszej klasie, w styczniu, kiedy organizowana była u nas zielona szkoła. Pojechała cała moja klasa oprócz mnie. Musiałam powiedzieć na lekcji, że nie mam tyle pieniędzy. Tego, że wszystko poszło na siostrę, już nie powiedziałam. I od tamtego momentu nie dawały mi spokoju. Gdy zauważyły, że uczęszczam do szkolnego psychologa, zrobiło się jeszcze gorzej.

Nie pozostaje mi nic innego, jak usiąść pod ścianą i trochę poczytać. Całe szczęście, że zmieściłam książkę do plecaka, bo nie wiem, jak ja bym przeżyła ten dzień.

Gdy wychodzę z klasy, od razu siadam na podłodze i otwieram książkę. "Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć - scenariusz oryginalny". Kocham czytać. I kocham "Harry'ego Pottera". Nawet nie pamiętam, kiedy książki pojawiły się w moim życiu. Zaś serię o przygodach młodego czarodzieja kupił mi mój tata na ósme urodziny. Zakochałam się od razu. Już od początku wiedziałam, że jestem Ślizgonką, a moją ulubioną postacią jest Severus Snape. Kontrowersyjni bohaterowie zwykli kraść moje serce. "Fantastyczne zwierzęta" zaś, są jedyną nową książką, jaką kupi... A raczej dostałam od mamy w wakacje. Zapowiada się całkiem ciekawie, na razie przeczytałam tylko pięćdziesiąt parę stron, ale czyta mi się to strasznie szybko.

That Kind of GirlOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz