Rozdział VIII

29 3 1
                                    

„Zapłacisz mi za to".

Ta wiadomość rozświetlająca wściekle jego wyświetlacz tuż nad ranem w sobotę, powitała Simona. Dostał ją z nieznanego numeru, jednak nie minęło dużo czasu, zanim zrozumiał, że pochodziła od Dylana. Wystarczyło, że sprawdził powiadomienia z innych mediów społecznościowych i komunikatorów. Internet pękał od informacji na temat zdemolowania samochodu syna burmistrza, a uczniowie szkoły mimo wczesnej godziny wymieniali się podejrzeniami co do sprawcy bądź sprawców całego zdarzenia. Z ich wiadomości Simon wywnioskował, że Dylan naraził się wielu osobom, więc choć już wcześniej nie rozumiał dlaczego to właśnie jego obwiniał o zniszczenie samochodu, w tamtym momencie wpadł w jeszcze większą konsternację.

Zanim przeczytał wszystkie wiadomości i informacje z każdego możliwego portalu minęła godzina. Według nich całe zdarzenie miało miejsce około godziny drugiej minionej nocy. W pobliżu nie było żadnych kamer, które mogłyby w jakikolwiek sposób pomóc zidentyfikować sprawcę całego zdarzenia. O tej porze nikt również nie poruszał się po ulicach, chociaż policja wystosowała apel do każdego, kto mógł mieć jakiekolwiek informacje, które mogłyby pomóc w odnalezieniu i ukaraniu osoby, która była za to odpowiedzialna.

W końcu Simon postanowił odłożyć telefon. Zamknął na chwilę oczy i głośno westchnął. W tej samej chwili rozbrzmiał dzwonek. Simon niechętnie ponownie spojrzał na wyświetlacz i zaskoczony odebrał.

- Liam?

- Spałeś? Obudziłem? Przepraszam – usłyszał w słuchawce, ale zanim zdążył go zapewnić, że nic się nie stało, tamten znów się odezwał. – Chciałem tylko zapytać, czy udało ci się pogadać z tym chłopakiem, o którym mówiłeś.

- Nie – odparł Simon i znów westchnął. – Chociaż chyba właściwie to nawet nie chcę z nim na ten temat rozmawiać – wzruszył ramionami, choć tamten nie miał możliwości tego zobaczyć.

- Dlaczego?

- Nie chcę, żeby się dowiedział. Nie chcę, żeby to wszystko zepsuło – przekręcił się na brzuch i kontynuował. – Nie znam go zbyt długo. Tak właściwie prawie nic o nim nie wiem. Poza tym... - urwał nie wiedząc, jak powinien ubrać słowa to, że byli przyrodnimi braćmi, którzy nie powinni nigdy obdarzyć się jakimikolwiek uczuciami. – Poza tym jest pewna sprawa, która tym bardziej wszystko komplikuje.

- Wczoraj też coś wspominałeś o przeszkodzie nie do pokonania. Ale nie ma takiej rzeczy, która powstrzyma dwójkę kochających się ludzi – powiedział poważnym tonem, na co Simon wybuchł śmiechem.

- Nie wiedziałem, że taki z ciebie romantyk – stwierdził, ale zanim zdążył cokolwiek dodać usłyszał, jak ktoś chrząka znacząco zza jego pleców. Odwrócił się i zobaczył, jak Victor stoi w drzwiach opierając się o framugę. Rzucił więc szybkie pożegnanie i nie dając tamtemu okazji do dodania czegoś więcej rozłączył się.

- Twój znajomy? – zapytał Victor obojętnym tonem.

Simonowi wydawało się, że w tonie głosu Victora usłyszał nutę zawodu, chociaż nie bardzo rozumiał, dlaczego miałoby tak być. Zanim zdążył odpowiedzieć, ten już odszedł. Sfrustrowany wziął poduszkę i rzucił nią w stronę drzwi mając nadzieję, że to w jakiś sposób pomoże mu wyładować nagromadzone w nim negatywne emocje. Miał wrażenie, że w ostatnim czasie nic nie idzie po jego myśli. Zaczęło się od lekcji u pana Smitha, później kłótnia z matką, zdemolowanie samochodu Dylana, o co został oskarżony aż do ewidentnej złości Victora z niezrozumiałych dla niego powodów. Już miał dość tego dnia mimo, że jeszcze dobrze się nie zaczął.

Z dużą niechęcią wstał i zajął się wykonywaniem wszystkich porannych czynności. Ubieranie się zajęło mu zdecydowanie więcej czasu niż normalnie, chciał jak najbardziej odwlec moment, w którym przyjdzie mu rozmawiać z mamą czy z Victorem, chociaż sam nie był pewien, od której z nich miał większą ochotę uciec. W końcu jednak musiał stawić czoła rzeczywistości, zszedł więc na dół. Jak podejrzewał, jego mamy i Nicolasa nie było w domu, jak to zwykle bywało porankami, Victor natomiast siedział na kanapie w salonie przeglądając telefon. Simon nie wiedział, jak powinien rozpocząć rozmowę, usiadł więc obok niego licząc na to, że tamten odezwie się jako pierwszy. Kiedy to jednak nie nastąpiło, odezwał się cicho:

Braterska miłość (YAOI)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz