Rozdział VI

41 2 1
                                    

      

 Następnego dnia w domku panował wielki ruch. Wszyscy spieszyli z walizkami do samochodów, aby wszystko było gotowe do wyjazdu. Większość chciała być jak najszybciej w domu w związku ze świętami. Simon nie miał więc ani chwili, aby porozmawiać z Victorem ani chociażby zastanowić się nad tym, jak cała ta rozmowa miałaby przebiegać. Odkąd tylko wstał, Victor jedynie przemykał przed jego oczami cały czas będąc w ruchu.

Po paru godzinach, kiedy wszystko było już gotowe, Simon postanowił po raz ostatni przejść się po okolicy. Chodząc po leśnych ścieżkach otaczających domek rozmyślał nad wydarzeniami ostatnich dni. Chociaż na początku jego znajomości z Victorem był co do ich ewentualnej przyjaźni sceptycznie nastawiony, teraz traktował go jak bardzo bliskiego przyjaciela, kogoś, komu można zwierzyć się z największych sekretów, z którym można o wszystkim porozmawiać. Nigdy jednak nie traktował go jak rodziny, w końcu nie znali się przez całe życie, nie wychowywali się razem, w zupełnie innych okolicznościach być może ich ścieżki nigdy by się nie przecięły. Podejrzewał, że to właśnie dlatego początkowo jego pocałunki nie robiły na nim wrażenia. W końcu jednak, gdy przypomniał sobie o tym, kim tak naprawdę dla siebie są, ogarnęło go przerażenie. W żadnym wypadku nie mógł przecież zakochać się we własnym bracie mimo, iż było to takie proste, kiedy tamten jednym dotykiem potrafił sprawić, że serce biło mu szybciej, a oddech zamierał w płucach, kiedy spędzając czas z nim marzył o tym, aby te chwile trwały w nieskończoność. Jego niespodzianki sprawiały, że Simon wychodził poza swoją sferę komfortu, dzięki niemu czuł, że się rozwija, czuł, że żyje.

Simon potrząsnął głową próbując wyrzucić z głowy wszelkie myśli. Kiedy i to nic nie dało stanął wziął głęboki oddech i po prostu krzyknął. Krzyknął tak głośno, jak jeszcze nigdy w życiu starając się zrzucić ze swojego serca i mózgu jakiś niewidzialny ciężar. Po wszystkim oparł ręce na udach i pochylając się do przodu po prostu oddychał na powrót odzyskując równowagę psychiczną.

- Wydaje mi się, że przestraszyłeś wszystkie ptaki w okolicy – usłyszał za sobą głos Victora. Odwrócił się w jego stronę nieco przestraszony i zaskoczony.

- Co ty tutaj robisz? – zapytał z większą niechęcią w głosie, niż zamierzał. Skrzywił się.

Victor stanął koło niego i wpatrzony przed siebie, przez dłuższą chwilę nie odzywał się ani słowem. Kiedy już Simon miał się ponownie odezwać, tamten wydał z siebie równie imponujący krzyk, co Simon chwilę wcześniej, po czym na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Dopiero wtedy, wciąż jednak patrząc przed siebie, odpowiedział na pytanie chłopaka:

- Za niedługo wyruszamy – stwierdził i wzruszył ramionami. – A to całe krzyczenie faktycznie pomaga. Jakoś mi lżej teraz – odwrócił się do Simona i popatrzył mu prosto w oczy, po czym odezwał się już z dużo większą powagą: - Wszystko w porządku? Od rana wydaje mi się, że coś jest nie tak.

Simon starał się przypomnieć sobie jakiekolwiek sytuacje, w których tamten mógł zauważyć jakieś sygnały wskazujące na emocje, jakie się w nim tłukły. Kiedy jednak nic takiego nie odnalazł w swojej pamięci, po prostu wzruszył ramionami. Tamten jednak wciąż się w niego wpatrywał oczekując odpowiedzi na zadane przez siebie pytanie. Simon westchnął.

- Po prostu wczorajszy wieczór był dosyć... - zamilkł na chwilę szukając odpowiedniego słowa. – mocny.

- Chodzi ci o ten pocałunek? – zapytał Victor, a Simonowi wydawało się, że w jego głosie usłyszał jakieś napięcie. Wrażenie to rozmyło się jednak w chwili, gdy tamten wybuchł głośnym śmiechem. – Daj spokój, byliśmy pijani, to nic nie znaczyło – Serce Simona zamarło, a on sam poczuł jakiś dziwny rodzaj bólu, którego jeszcze nigdy nie doświadczył. Nie odpowiedział ani słowem bojąc się, że cokolwiek odczuwał, będzie słyszalne w jego głosie.

Braterska miłość (YAOI)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz