Rozdział III

199 6 1
                                    

Następnego dnia Simon obudził się z silnym bólem głowy. Miał też wrażenie, jakby miał zaraz zwrócić zawartość i tak pustego żołądka. I jeszcze to pragnienie. Jeszcze nigdy nie czuł się tak źle, jak w tamtej chwili. Nie miał ochoty na to, aby ruszać się z łóżka, jedyne o czym marzył to aby cały dzień mógł w nim przespać.

- ... zwariowałeś! – usłyszał krzyk Nicolasa z korytarza. Zupełnie jakby kłócił się z kimś tuż przed jego drzwiami.

- Bo chce zanieść Simonowi śniadanie i leki, bo pewnie czuje się jakby umierał? Jaki ty masz problem? – odpowiedział mu nieco podniesionym głosem Victor. Simon pomimo, że krzyki jego braci sprawiały, że czuł, jakby rozsadzało mu mózg, nie mógł opanować ciekawości.

- Wiesz, że nie tylko o to chodzi. Co to miało być wczoraj na imprezie?

- Upiliśmy się. Zdarza się każdemu, tobie nieraz też, chociaż zachowujesz się teraz jakbyś był święty.

- Jesteś pewny, że to „upicie się" zakłada obściskiwanie się z własnym bratem? – Simon zmarszczył brwi usilnie próbując sobie przypomnieć, w którym momencie coś takiego miało miejsce. Usłyszał śmiech Victora.

- Wiesz co, Nicolas? Brakuje ci panienki. Poważnie, idź sobie jakąś znaleźć i przestań wmawiać sobie coś, co nie miało miejsca.

Simon miał już dość. Nie miał zamiaru słuchać niczego więcej szczególnie, że w tym momencie jego mózg prawdopodobnie nie przypominał już nawet mózgu, a jakąś bliżej niezidentyfikowaną maź. Wstał więc z wielkim wysiłkiem i podszedł do drzwi otwierając je na oścież. Popatrzył na nich obu stojących tuż przed jego drzwiami.

- Czy moglibyście się zamknąć albo przenieść tę kłótnię gdzie indziej? Głowa mi pęka, a wasze wrzaski słychać pewnie w całym mieście.

- Przepraszam – odezwał się Victor uśmiechając się. – Mogę wejść? Przyniosłem ci śniadanie.

- Tak – westchnął Simon. – Pod warunkiem, że będziesz cicho.

Victor przytaknął i od razu wszedł do środka. Simon popatrzył na Nicolasa pytająco. Tamten tylko wzruszył ramionami i odszedł. Chłopak wycofał się więc z powrotem do pokoju, zamknął za sobą cicho drzwi i wrócił do łóżka, na którym rozgościł się już jego przyrodni brat.

- Zjedz coś i później łyknij to, co ci przyniosłem. Pomoże ci – Simon wciąż nie ruszył się z miejsca, więc tamten podał mu tackę, którą wniósł ze sobą do pokoju. Po pomieszczeniu rozszedł się przyjemny zapach naleśników. Kiedy Simon zwrócił na niego swoje spojrzenie, tamten dodał: - Ostatnio ci smakowały to stwierdziłem, że znowu ci je zrobię.

Simon uniósł się na łokciach, żeby spróbować cokolwiek przełknąć. Tamten miał większe doświadczenie w takich sprawach, więc postanowił mu zaufać i za jego radą coś zjeść, chociaż wciąż czuł, jakby nic nie było w stanie utrzymać się w jego żołądku dłużej niż parę sekund. Kiedy jednak poczuł na języku smak przygotowanego przez Victora śniadania, westchnął z rozkoszy.

- Jak wielkiego idiotę zrobiłem z siebie wczoraj? – zapytał Victora nie przestając jeść.

- Raczej jak wielkich idiotów zrobiliśmy z siebie my. Obaj pokazaliśmy klasę – zaśmiał się Victor, a Simon wprost nie mógł uwierzyć, jak dobrze tamten wygląda mimo tego, co tamten mówił.

- No cóż, podejrzewam, że twoi znajomi już nie chcą ze mną imprezować – spojrzał na Victora i aż jęknął jak zobaczył jego minę, która nie zapowiadała nic dobrego. – Powiedz mi, że nie planujecie w przyszłym tygodniu powtórki? Bo ja nie mam zamiaru nigdzie z wami iść.

Braterska miłość (YAOI)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz