Rozdział I

269 10 0
                                    

Następnego dnia, Simon wstał nie pamiętając o obecności niechcianych gości. Z uśmiechem na ustach wyszedł z pokoju i ruszył w kierunku łazienki chcąc odświeżyć się przez kolejnym dniem w szkole. Tam jednak, tuż po otworzeniu łazienki, czekała na niego niespodzianka.

- Nie zamykasz drzwi? – krzyknął oburzony na widok nagiego chłopaka. Tamten spojrzał na niego z uniesionym jednym kącikiem ust, w kpiącym uśmiechu.

- A ty długo jeszcze będziesz stał w drzwiach i mi się przyglądał? – zapytał niespeszony. Simon natychmiast oblał się rumieńcem i zatrzasnął drzwi.

Nie mógł uwierzyć w to, co się właśnie stało. Jego nagi przyrodni brat w łazience, a on się na niego gapił. Dlaczego na niego w ogóle patrzył? Mógł natychmiast wyjść, nie przyglądać się umięśnionemu ciału tamtego. Jednak z jakiegoś powodu nie mógł. Ciało tamtego... nie potrafił nawet opisać, jakie uczucia w nim wywołało.

Pokręcił głową próbując odgonić od siebie te myśli i wrócił do swojego pokoju. Stwierdził, że najlepszym rozwiązaniem tej sytuacji będzie zrezygnowanie z porannego prysznicu. Ubrał się w pokoju, a kiedy był już gotowy i upewnił się, że żadnego z bliźniaków nie ma w pobliżu, szybko zbiegł ze schodów kierując się w stronę kuchni skąd dochodziło ciche nucenie jego matki. Zaczął mówić, zanim jeszcze wszedł do pomieszczenia:

- Mamo, nie wyobrażasz sobie nawet, co oni... - zatrzymał się w połowie zdania widząc dwójkę nowych lokatorów siedzących przy stole i zajadających się śniadaniem.

- Trudny poranek? – zapytał Nicolas marszcząc brwi. Simon nie wiedział, w jaki sposób tak szybko nauczył się ich rozróżniać.

- Nie taki znowu trudny. Nie każdy ma okazję podziwiać dzieło sztuki z samego rana – rzucił Victor uśmiechając się pod nosem.

Simon obrzucił obu wściekłym spojrzeniem i zerknął w stronę matki, która patrzyła na nich z nieskrywaną ciekawością. Simon nie chciał wiedzieć, o czym kobieta myśli. Jeśli miała nadzieję, że uda im się znaleźć wspólny język, to zdecydowanie była w błędzie.

- Co byś chciał na śniadanie? – zapytała najwyraźniej podejmując decyzję, że nie będzie dopytywać.

- Nie jestem głodny. Idę do szkoły – zanim zdążyła zaprotestować już wyszedł z kuchni zabierając po drodze plecak pozostawiony na przedpokoju dnia poprzedniego.

Dopiero, gdy znalazł się za drzwiami, mógł zacząć swobodnie oddychać. Nie rozumiał, dlaczego tamci tak na niego działali. Byli tylko kolejnymi chłopakami, którzy pojawili się na chwilę w jego życiu. Czekają tylko na odczytanie spadku – tak powiedział Nicolas dnia poprzedniego. To tylko parę dni, a przynajmniej taką miał nadzieję. Tylko jak miał to wytrzymać, kiedy oni powodowali u niego takie reakcje?

Starając się nad tym nie myśleć, ruszył szybko przed siebie. Spojrzał na zegarek i uświadomił sobie, jak późno było. Nie chciał spóźnić się na pierwszą lekcję. W głowie zaczął powtarzać sobie wzory matematyczne, kiedy nagle usłyszał klakson samochodu przejeżdżającego obok. Zerknął w jego stronę i mimo, że wydało mu się ono znajome, nie mógł go w żaden sposób z nikim połączyć. Gdy zobaczył, że samochód się zatrzymał, przestraszył się. Nie wiedział, co o tym myśleć ani co powinien w takiej sytuacji zrobić. Zawrócić do domu? Zadzwonić po policję? Biec przed siebie tak szybko, jak tylko potrafił? Powoli szedł jednak dalej starając się nie patrzeć w kierunku pojazdu. Usłyszał jednak znajomy głos. Victor.

- Wsiadaj, podwiozę cię – zaoferował.

- Nie, dzięki. Wolę się przejść – odpowiedział Simon nie mając zamiaru przebywać z chłopakami dłużej, niż to było konieczne.

Braterska miłość (YAOI)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz