Rozdział IV

224 12 4
                                    

Mijał dzień za dniem. Codziennie rano Victor odwoził Simona do szkoły, a następnie zajmował się własnymi sprawami, w jakie nigdy nie wtajemniczał swojego przyrodniego brata. Później po niego przyjeżdżał, a kiedy byli w domu Victor przesiadywał z nim w pokoju, gdy tamten starał się czegokolwiek nauczyć, mimo, że jego przyrodni brat skutecznie mu w tym przeszkadzał. Wieczorami natomiast siadali przed telewizorem i oglądali filmy, co stało się dla nich pewnego rodzaju zwyczajem.

Simon nawet nie zdążył się zorientować, kiedy zaczął traktować Victora jako bliskiego przyjaciela. Z Nicolasem rzadko kiedy nawet rozmawiał, ale Victor stał się dla niego bardzo ważną osobą. Nie wyobrażał sobie, w jaki sposób miałoby wyglądać jego życie, gdyby tamtego miało w nim zabraknąć. Zdawał sobie sprawę z tego, że pewnego dnia obaj jego przyrodni bracia wyprowadzą, ale w głębi siebie miał nadzieję, że nie nastąpi to w najbliższym czasie.

- Najdroższy bracie, czy znów mam z ciebie ściągać kołdrę, żebyś w końcu wstał? Kto w ogóle śpi tak długo? – usłyszał pewnej soboty głos Victora tuż koło siebie. Otworzył delikatnie oczy i zobaczył przed sobą jego twarz.

- Ciebie też miło widzieć – stwierdził przecierając oczy starając się zetrzeć z nich resztki snu. – Nie przypominam sobie, żebym zapraszał cię do swojego łóżka.

- Sam się zaprosiłem – stwierdził beztrosko Victor patrząc mu prosto w oczy. – Ale miałem za to ważny powód. Wyjeżdżamy za godzinę. Pomóc ci się pakować?

Simon zmarszczył brwi starając się przypomnieć sobie, jaka była data i nagle to do niego dotarło. Domek nad jeziorem. On, Victor, Nicolas i ich przyjaciele. Wstał jak oparzony, wyjął z szafy małą walizkę i zaczął wrzucać tam wszystko, co uznał, że przyda mu się na wyjeździe. Po chwili jednak opanował emocje i zapytał:

- Na jak długo tam właściwie jedziemy?

- Na parę dni. Masz przerwę świąteczną, nie? – zapytał Victor przeglądając jego szafkę z bielizną.

- Tak – warknął Simon odsuwając go od jego rzeczy i zabierając mu bokserki, które zdążył wyjąć.

- To wrócimy na święta. Czyli jedziemy na... - Victor zaczął liczyć. – Jedziemy na 5 dni.

Simon zastanawiał się, co tak właściwie będą robić nad jeziorem przez tyle czasu w samym środku zimy. Uznał jednak, że tamci mają już zaplanowany cały ten czas, więc postanowił się tym nie zadręczać. Zamiast tego zajął się pakowaniem, a kiedy uznał, że ma już wszystko, czego potrzebował, usiadł na łóżku i westchnął przeciągle. Victor zaraz usiadł koło niego i poklepał go po plecach.

- To jesteś już gotowy na wycieczkę w dzicz? – Victor szczerzył się tak mocno, że Simon dziwił się, że nie bolała go od tego szczęka.

- Tak, pewnie – stwierdził. – Wydaje mi się jednak, że powinieneś wyjść. Chyba, że mam tam pojechać nieubrany.

Victor spojrzał na niego uśmiechając się w sposób, który sugerował, że nie miałby nic przeciwko. Mimo to jednak nic nie powiedział i wyszedł dając Simonowi potrzebną mu przestrzeń. 20 minut później Simon stwierdził, że jest gotowy. Chwycił więc walizkę i ruszył w stronę wyjścia z domu. Jak się okazało, Nicolas i Victor czekali na niego przy samochodzie. Kiedy tylko wyszedł im na spotkanie, obaj zamilkli.

- Coś nie tak? – zapytał przestępując z nogi na nogę.

- Nie. Jedźmy już – rzucił Nicolas i wsiadł do samochodu nie czekając na żadną reakcję z ich strony. Victor uśmiechnął się, wziął od niego walizkę po czym wrzucił ją do auta i sam również wsiadł do auta. Usiadł na tylnym siedzeniu, więc Simon przyłączył się do niego.

Braterska miłość (YAOI)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz