Kiedy w końcu dotarłem na 38 piętro. Moja ręka tak bolała że musiałem przez pewien czas poruszać się na jednej. Kiedy w końcu wdrapałem się na balkon wziąłem głęboki wdech i udawałem że nic się nie stało.
- Hej wróciłem. - powiedziałem na co Stark, Rogers, Maximoff, Clint i Romanoff spojrzeli na mnie przez mili sekundę nawet przestraszeni.
- Oo hej pajączku jak tam udało Ci się dopilnować by nic z banku nie zniknęło? - spytała Romanoff.
- Tak, tak wszystko jest tak jak powinno. - powiem szczerze że byłem trochę zmieszany. I nie do końca było tak jak powinno ale postanowiłem to przemilczeć. Dodatkowo nawet udało mi się ukryć że mam na ręce rozdarty strój i ranę od noża.
- No to idealnie się wy robiłeś obiad akurat już jest. - powiedział Steve rozkładając jakieś miski z talerzami na wielkim stole zaraz obok salonu.
Tak naprawdę nie chciałem jeść jednak wstydziłem się odmówić tym bardziej by nie zrobić Steve przykrości.
Avengersi wstali z kanapy i usiedli przy stole więc tak zrobiłem również ja i usiadłem pomiędzy Wandą a Clintem. Wszyscy zaczęli sobie nakładać każdy miał prawie cały talerz zajęty a ja? Ja miałem może pół ale żeby tak stwierdzić musiałem trochę naciągnąć.
- To jak tam u ciebie Spider-manie? - spytał Stark.
- Normalnie teraz wy robiłem sobie rutynę to o wiele lepiej mi się funkcjonuje chodź powiem szczerze że mój pobyt tutaj zakłóca ją. - powiedziałem chodź miałem nadzieję że chodź wspomniałem o pobycie tutaj to nie chciałem by myśleli że to dla mnie jakiś duży problem.
- To super. Oczywiście jeśli zostajesz na noc to wszystko tutaj na spokojnie jest do twojej dyspozycji nie krępuj się. - stwierdził Stark przez co napewno poczułem się pewniej.
- Bardzo dobrze pan gotuje kapitanie.
- A dziękuje w końcu ktoś umie powiedzieć jakiś komplement. - powiedział Steve pod nosem jednak dzięki doskonalszym zmysłą usłyszałem to.
Jedyne co zjadłem to 2 ziemniaki i pół kotleta. Jednak dla mnie to było naprawdę dużo. Nie żebym był jakoś bardzo wychudzony że same kości i skóra jednak ja nie lubię dużo jeść.
- Panie Stark... Bo akurat bym musiał zrobić.. Pewną rzecz a nie mam do nich materiałów mógłbym skorzystać na chwilkę z pana warsztatu? - spytałem naprawdę zestresowany.
- oczywiście że tak - odpowiedział nie mal od razu Stark. - jak skończysz jeść to mi powiedz to cię tam zaprowadzę.
- W sumie to już skończyłem.. - powiedziałem cicho więc nie miałem pewności że Tony mnie usłyszał.
- Oł no to chodź za mną. - powiedział dość zdziwiony jednak ja posłusznie podziękowałem wszystkim i poszedłem za Tonym. - Bierz co chcesz młody. Nie musisz się mnie pytać.
- Bardzo dziękuje panie Stark. - odpowiedziałem nie pewnie. Po chwili znaleźliśmy się w windzie.
- nie musisz dziękować. Zapamiętaj na 38 jest piętro mieszkalne na 37 jest mój warsztat na 36 jest moje i Happy' ego biuro i reszta to moi pracownicy. - pan stark wcisnął 37 piętro i po chwili tam dotarliśmy. - rozgość się jakbyś miał jakieś pytania spytaj Jarwisa on również jest do twojej dyspozycji. Ja będę na 38 w salonie.
Powiedział Pan Stark a ja wyszedłem z windy nie mogąc się zachwycić że cały warsztat jest do mojej dyspozycji. Przecież to marzenie. Kiedy ja tak rozmyślałem pan Stark odjechał. Podszedłem do stołu i wyciągnąłem sobie wszystkie potrzebne mi rzeczy oczywiście po tym jak trudziłem się z znalezieniem ich.
- Karen
- Tak Peter?
- Przepraszam że przeszkadzam ale kim jest "Karen"? Bo jeśli się nie mylę nikogo oprócz pana tutaj nie ma. - spytał Jarwis.
- Ty jesteś sztuczną inteligencją Pana Starka a Karen jest moją.
- Dziękuje za wyjaśnienie panie Spider-manie.
- Karen włącz mi moją playlistę " robocizna".
Po chwili w mojej masce zaczęła lecieć muzyka. Uwielbiałem tą playlistę.
- Karen zgłośnisz? - nie odpowiadała - Proszę? - przewróciłem na to tylko oczami i nic na ten temat nie powiedziałem.
- Jasne mój najkochańszy panie stwórco. - powiedziała Karen jednak zignorowałem resztę zdania po " Jasne ". Powiem szczerze że Karen faktycznie ma swoje humorki i to naprawdę często. Po chwili już nic nie słyszałem oprócz muzyki.
Mimo że miałem maskę założyłem dodatkowo google ochronne. I zacząłem mieszać ze sobą potrzebne i płyny by zrobić sieć. Wziąłem jakiś fotel na kółkach zza moich pleców i usiadłem na nim a następnie z wielką pasją zacząłem mieszać ciecze. Mimo że nadal czułem jak cały czas tracę coraz więcej krwi przez jedną nową ranę i 2 które się otworzyły stwierdziłem że ogarnę je dopiero kiedy pójdę się kąpać. Po około 15 minutach miałem zrobioną cały wielki pojemniczek przygotowanej idealnej sieci w sumie jeszcze nie wiem czy idealnej więc postanowiłem to sprawdzić. To już mój mały rytuał zawsze kiedy robię pajęczynę sprawdzam je wytrzymałość czy biorę troszeczkę by nie za dużo sieci na patyczek i rozkładam sieć między dwoma najbliższymi siebie ścianami rozłożyłem między mini sieć odległość między nimi to około 4 metry to i tak jak na mnie dużo. Kiedy sieć była pomiędzy nimi odłożyłem na bok patyczek i... Stanąłem najpierw jedną nogą na niej jak się nie zawaliła to później drugą. Wytrzymała. Zacząłem po niej troszkę skakać. Na szczęście wytrzymała.
Zeskoczyłem z niej i przesunąłem wszystko co stało na wprost niej. Wziąłem rozbieg i wyskoczyłem znów na nią. Musiałem wszystko dokładnie sprawdzić nie mogłem sobie pozwolić na jakiekolwiek niedociągnięcie. I tak mogłem być teraz pewny że sieć jest dobrze zrobiona ponieważ nawet to wytrzymała.
Ponownie usiadłem na fotelu przed stolikiem i wyjąłem z wyrzutni magazynek następnie go otworzyłem i wlałem tam sieć. Następnie ponownie włożyłem magazynki w wyrzutnie tym razem zapełnione i tym razem powinno mi to wystarczyć na 3 dni. Dla pewności czy wszystko okej otworzyłem okno w warsztacie i wyskoczyłem przez nie jeśli teraz sieć nie zadziała jestem w dupie. Próbowałem wystrzelić jednak sieć nie chciała wyjść. O cholera sprawdziłem na szybko jeszcze raz wyrzutnie źle magazynek włożyłem najszybciej jak umiałem zmieniłem go i kiedy już miałem rozplaszczyć się na chodniku sieć wystrzeliła. Przez co tylko lekko nogami dotknąłem chodnika i później znowu wybiłem się w powietrze wystrzeliłem siecią na jakiś budynek następnie wszedłem na spokojnie na jego dach i usiadłem na krawędzi następnie zmieniłem jeszcze drugi magazynek ponieważ jego już nie zdążyłem. Kiedy 3 razy upewniłem się że tym razem na pewno jest wszystko dobrze znowu zsunąłem się z dachu i siecią dostałem się z powrotem do warsztatu Pana Starka.
Teraz miałem 100 procent pewności że sieć jest w porządku.
.
.
.
.Początek: 02.36
Koniec: 03.451031 SŁÓW
Jak to jest że to jest najdłuższy rozdział i jednocześnie najszybciej napisany? Chyba dostałam weny. 😆
Podoba się?? Jakieś pomysły co mogłoby się dziać dalej? Oczywiście mam już jakiś plan ale chciałbym poznać wasze opinie.
Ps. Dzisiaj w leciały 2 rozdziały a jest dopiero prawie czwarta rano/w nocy. 😗
CZYTASZ
Nasze bubu 💓 // chat avengers
Roman pour AdolescentsPeter musiał kupić nowy telefon ponieważ poprzedni... zetknął się z... tirem. Tyle że kupił go w ostatnie 4 minuty przed patrolem. A że miał tylko przyjaciela Neda jak wróci do domu musiał wpisać jego numer by mógł się z nim kontaktować. Jednak po c...