Tajlandia, 15 maja 2020
Annika od dłuższego czasu wydawała się zmęczona i przygnębiona. Podejrzewałem, że coś jest na rzeczy, ale nie chciałem na nią naciskać. Od kilku dni była cichsza niż zwykle, a jej nastroje zmieniały się jak w kalejdoskopie. Starałem się być wyrozumiały, ale martwiłem się o nią. Nie wiedziałem, jak mam zacząć temat, by nie wywołać niepotrzebnej dyskusji. Nadal próbowaliśmy odnaleźć się w nowej rzeczywistości, co niekiedy nie było tak łatwe, jak mogłoby się wydawać.
Tego wieczoru siedziałem na tarasie, trzymając w dłoni kolejną książkę Anniki, jednak mój wzrok był wbity w dal. Myśli błądziły wokół mojego dawnego życia oraz planów na przyszłość, ale głównie myślałem o Annice. Jej zachowanie zaczynało mnie martwić. Gdy usłyszałem jej kroki, spojrzałem na nią. Wyglądała na zdenerwowaną, ale w jej oczach dostrzegłem coś jeszcze – radość i strach jednocześnie. Wyłamywała palce i jakby wahała się z podejściem do mnie. Zgasiłem niedopalonego papierosa i wyciągnąłem dłoń do żony. Potrzebowała jeszcze chwili na zastanowienie się, i gdy już myślałem, że obkręci się na pięcie i zniknie w domu, ruszyła w moją stronę.
Chwyciła moją dłoń, po czym przysiadła na skraju leżaka. Jej dotyk był ciepły, ale drżący. Kolejna fala zmartwienia przetoczyła się przez moją głowę. Czyżby coś się stało, a Annika bała się mi o tym powiedzieć?
– Robercie, muszę ci coś powiedzieć – zaczęła, a jej głos był cichy, ledwie słyszalny.
– Co się stało, kochanie? – zapytałem, próbując ukryć narastające napięcie. – Widzę, że coś cię dręczy – ucałowałem jej dłoń w geście wsparcia.
Annika wzięła głęboki oddech i spojrzała mi prosto w oczy.
– Jestem w ciąży – powiedziała, a jej głos był pełen emocji. – Kilka dni temu zrobiłam test, wyszedł pozytywny. Nie byłam jeszcze u lekarza, najpierw chciałam o tym z tobą porozmawiać, zobaczyć jak... – Annika nagle jakby dostała słowotoku. Pewnie nerwy wzięły górę, ale nie musiała się przede mną tłumaczyć.
Na początku byłem w szoku. Chwila ciszy z mojej strony wydawała się trwać wieczność. Potem fala radości zalała moje serce. Uśmiechnąłem się szeroko i przyciągnąłem ją do siebie, całując mocno.
– To wspaniała wiadomość, kochanie! – powiedziałem, nie mogąc powstrzymać euforii. – Będziemy mieć drugie dziecko!
Czułem, jak bije jej serce, gdy tuliłem ją się do siebie. Jednak zaraz potem do głowy zaczęły napływać myśli, które nie dawały mi spokoju.
Czy podołam opiece nad dwójką dzieci? Nasza sytuacja tutaj w Tajlandii z pozoru była stabilna, a teraz mieliśmy powiększyć rodzinę. Nie byłem też do końca pewien Adalyn, była moją szansą na wyrwanie się z domu, jednak jakby coś jej nagle przestało pasować w naszym układzie... Ona jako jedyna wiedziała, że nie zginąłem w katastrofie.
Miałem wątpliwości, czy jesteśmy gotowi na takie wyzwanie. Co jeśli nie damy rady? Co jeśli to wszystko nas przerośnie? Mnie przerośnie?
– Robercie, wszystko w porządku? – Annika zauważyła moją zamyśloną minę.
Spojrzałem na nią, starając się ukryć swoje obawy. Nie chciałem jej teraz martwić, szczególnie że, jak twierdziła, jest w kolejnej ciąży.
– Tak, tylko... – zawahałem się. – Myślę, że może jednak miałaś rację i powinniśmy rozważyć powrót do Dublina. Tutaj nie mamy nikogo poza sobą. W Dublinie moglibyśmy liczyć na pomoc twojej rodziny.
Annika spojrzała na mnie z troską, ale i ze zrozumieniem.
– Kochanie, poradzimy sobie. Wiem, że to dużo, ale jesteśmy razem. Nie musimy od razu podejmować decyzji. Na razie cieszmy się tą chwilą. Sam powiedziałeś, że na razie jest tam niebezpiecznie dla nas. Poczekajmy do porodu. Jeśli sytuacja ulegnie poprawie, wtedy się nad tym zastanowimy.
Przytuliłem ją jeszcze mocniej, starając się uwierzyć w jej słowa. Wiedziałem, że miała rację. Musieliśmy cieszyć się tym, co mamy, i razem stawić czoła przyszłości. Ale w głębi duszy wciąż nie mogłem pozbyć się obaw.
Być może powrót do Dublina byłby w tej sytuacji najlepszym rozwiązaniem. Ale na razie musiałem skupić się na tym, co najważniejsze – na naszej rodzinie i nadchodzących zmianach, które z pewnością odmienią nasze życie.
Następne dni spędziliśmy na rozmowach o naszej przyszłości. Annika była optymistycznie nastawiona, przekonując mnie, że możemy zbudować nasze życie tutaj, w Tajlandii. Zaczęła planować, jak dostosujemy dom do nowego członka rodziny, jak zorganizujemy przestrzeń dla dwójki dzieci. Jej entuzjazm był zaraźliwy, ale moje myśli wciąż krążyły wokół Dublina.
Pewnego wieczoru, gdy siedzieliśmy na tarasie i podziwialiśmy zachód słońca, nie wytrzymałem i znowu poruszyłem temat powrotu.
– Ann, naprawdę myślę, że powinniśmy wrócić do Dublina – powiedziałem, próbując zebrać w sobie całą pewność siebie. – Twoja rodzina może nam pomóc, a ja będę miał możliwość lepszego zabezpieczenia naszej przyszłości.
Annika milczała przez chwilę, wpatrując się w horyzont. Potem spojrzała na mnie, jej oczy były pełne determinacji.
– Rozumiem, kochanie. Ale musisz pojąć, że ja naprawdę chcę spróbować tutaj. Chcę, aby nasze dzieci dorastały w miejscu, które będzie dla nich bezpieczne i pełne miłości. W Dublinie zawsze będziemy mieli cień twojej przeszłości nad sobą. Tutaj możemy zacząć od nowa. Sam powiedziałeś, że jest to na razie niebezpieczne. Nagle ci się odwidziało? Czy czegoś mi nie mówisz?
Jej słowa były jak cios prosto w serce. Wiedziałem, że miała rację. Nasza przeszłość w Dublinie była skomplikowana i niebezpieczna. Ale mimo to, nie mogłem przestać martwić się o naszą przyszłość tutaj, w Tajlandii. Wątpiłem, byśmy poradzili sobie sami z dwójką dzieci. Do tego tutejsza opieka medyczna...
– Dobrze, spróbujmy – powiedziałem, w końcu dając za wygraną. – Spróbujmy zbudować nasze życie tutaj. Ale jeśli kiedykolwiek poczujemy, że nie damy rady, wrócimy do Dublina.
Annika uśmiechnęła się, przytulając się do mnie mocniej. W tamtej chwili wiedziałem, że razem damy radę. Byliśmy silni, zdeterminowani i mieliśmy siebie nawzajem. To było najważniejsze.
Czas pokaże, czy podjęliśmy właściwą decyzję. Ale teraz, patrząc na Annikę i naszą rosnącą rodzinę, czułem, że możemy stawić czoła każdemu wyzwaniu, które los nam rzuci.
CZYTASZ
Sekret Kobiety - Dodatek III do Serii Siła Kobiet
RomanceRobert jako najstarszy z potomków Thomasa O'Sullivana od małego jest przygotowywany do objęcia rodzinnych interesów. Sprawy zaczynają się komplikować w chwili, w której ktoś zaczyna sabotować ich działania. Dodatkowo ojciec wyraził zgodę na wyjazd B...