Rozdział 10

40 12 2
                                    

Tajlandia, 18/19 lipca 2020

W czarnym SUVie czułem, jak świat wiruje wokół mnie. Alkohol wciąż miał nade mną władzę, ale powoli zaczynałem odzyskiwać świadomość. Ciemność za oknami samochodu była przytłaczająca, a myśli, które tłukły się w mojej głowie, jeszcze bardziej. Moje serce biło jak oszalałe, a żołądek ściskał się z nerwów.

Samochód zatrzymał się w końcu przed dużym, luksusowym domem. Ludzie Jose Serrano wyciągnęli mnie z samochodu, prowadząc przez przestronny hol do eleganckiego salonu. Na środku pokoju stał on – Jose Serrano. Wyglądał jakby miał wszystko pod kontrolą, jakby cały świat należał do niego. Jego spojrzenie było przenikliwe, a twarz surowa, ale widać było też, że jest ciekaw, dlaczego tu jestem. Nic się nie zmienił od naszego ostatniego spotkania. Zawsze potrafił wzbudzić we mnie strach i respekt. Nie inaczej było z moim ojcem, jakby mógł, czołgałby się przed tym starcem, rysując zębami parkiet. Jedyną osobą, którą znam i która bez szwanku wyszła ze słownej przepychanki z Jose, była Bethany. Moja siostra ma dość ciekawą przeszłość, łączącą ją z meksykaninem, która aż do tej pory skutkuje obustronną współpracą.

– Robert, Robert... – zaczął, kręcąc głową z niedowierzaniem. – Myśleliśmy, że zginąłeś w tej katastrofie lotniczej razem ze swoim ojcem. A tu proszę, niespodzianka. Jak ci się życie układa? Tak samemu, z dala od domu, rodziny?

Usiadłem na skórzanym fotelu, czując, jak cały świat wiruje wokół mnie. Byłem jeszcze pijany, ale starałem się zebrać myśli. W łowie miałem jedną, wielką karuzelę i czułem, że jeśli zaraz z siebie nie wyrzucę całego wypitego alkoholu, ta noc skończy się o wiele gorzej.

– To nie tak... – zacząłem, ale mój głos był słaby i chwiejny. – Miałem lecieć tym samolotem z ojcem, ale... pokłóciliśmy się. – Momentalnie mój język się rozwiązał. Tak właśnie Serrano działał na ludzi – nawet największy twardziel miękł przy nim w przeciągu kilku minut.

Jose podniósł brew, zaciekawiony. Alej pozostawał w sporej odległości ode mnie. Mimo podeszłego wieku i konieczności poruszania się o lasce, aura którą wokół siebie roztaczał, przerażała każdego – nawet jego rodzinę. Wyjątkiem była Beth.

– Pokłóciliście się? O co?

– O Antoinette – wykrztusiłem w końcu. – Nie mogłem się z nią ożenić. Nie dlatego, że coś do niej mam... Ale... kocham kogoś innego.

Widziałem, jak oczy Jose zwężają się, a jego twarz staje się jeszcze bardziej surowa. Ktoś taki jak on, nie cierpiał odmowy. Gdy coś szło nie po jego myśli, był w stanie wywołać wojnę. I coś mi mówi, że z tego starcia, mogę nie wyjść żywy.

– Kochasz kogoś innego? – powtórzył z niedowierzaniem. – Zniszczyłeś nasze plany, nasze porozumienie, bo zakochałeś się w innej kobiecie? – niedowierzanie w jego głosie było wręcz namacalne.

– Tak – przyznałem, czując, jak słowa ledwo przechodzą mi przez gardło. Mimo to uniosłem dumnie głowę, patrząc prosto w jego ciemne i małe oczy. – Kocham Annikę. Mamy dziecko, Noela. Oddałbym za nich życie.

Jose milczał przez chwilę, analizując moje słowa. W pokoju zapadła cisza, którą przerywało jedynie ciche tykanie zegara na ścianie. Krążący w moich żyłach alkohol przyprawiał mnie już o mdłości.

– A co z Antoinette? – zapytał w końcu, jego głos pełen był gniewu, ale i czegoś w rodzaju zrozumienia. – Czy myślisz, że łatwo było jej usłyszeć, że zniknąłeś? Że zginąłeś razem z ojcem?

– Wiem, że to było trudne – powiedziałem cicho, czując, jak wstyd i poczucie winy wzbierają we mnie. – Ale nie mogłem jej oszukiwać. Była wspaniała, ale moje serce należało już do kogoś innego. To nie byłoby fair wobec niej ani wobec Anniki. Twoja wnuczka zasługuje na kogoś lepszego, kogoś, kto nie chce za wszelką cenę uciec od mafii. Sam wiesz, że Antoinette ma zadatki, by objąć po tobie stanowisko. Miałaby się marnować u mojego boku? Poza tym sam widzisz, co się teraz dzieje w Irlandii. Ojca nie ma i wszystko poszło na łeb na szyję.

Jose westchnął ciężko, siadając naprzeciwko mnie. Zamyślił się na chwilę, po czym odezwał ponownie.

– I co teraz, Robercie? – zapytał, jego głos nieco łagodniejszy. – Co masz zamiar zrobić?

– Chcę wrócić do Anniki i Noela – odpowiedziałem, patrząc mu prosto w oczy. – Proszę, tylko żebyś nie mówił Bethany, że żyję. Ona już ma swoje życie, a ja... Nie chcę tego wszystkiego komplikować jeszcze bardziej. Poza tym, od jej wyjazdu nie układa nam się.

Jose milczał przez chwilę, a potem skinął głową. Nie był pewnie świadomy napięcia, jakie powstało między mną, a Bethany od czasu jej wyjazdu. Powiedzenie, że nam się nie układa, było najdelikatniejszym określeniem naszej relacji.

– Dobrze, Robercie. Zrozumiem. Ale wiedz, że to, co zrobiłeś, miało swoje konsekwencje. Antoinette była zdruzgotana. Ale... – przerwał, spoglądając na mnie uważnie. – Jeśli naprawdę kochasz tę kobietę, Annikę, i to dziecko... To lepiej, żebyś ich teraz nie zawiódł. To na ojcu spoczywa największe brzemię. On jest filarem podtrzymującym całą rodzinę. Jest oparciem dla swojej żony i wzorem dla swoich dzieci. Pamiętaj o tym.

– Nie zawiodę – powiedziałem stanowczo, czując, jak moje serce bije mocniej. – Dziękuję, Jose. Dziękuję, że zrozumiałeś.

– Staram się zrozumieć. Nie mniej, zaskoczyła mnie twoja prośba, co do Bethany. Twoja siostra jest dla mnie jak druga wnuczka, o czym dobrze wiesz. Więc prosząc mnie o milczenie, zaciągasz u mnie ogromny i kosztowny dług.

Bethany od pierwszego spotkania z Jose, wywarła na nim ogromne wrażenie. A wszystko to za sprawą jej niesamowicie ciętego języka. Miała cztery latka, gdy wpadła jak huragan do gabinetu ojca, w którym właśnie Serrano przedstawiał warunki współpracy. Beth z włosami zaplecionymi w dwa warkoczyki, momentalnie znalazła się w centrum uwagi. Na kąśliwą uwagę Jose odnośnie późnej pory i tego, że o tej godzinie małe dzieci śpią już po dobranocce w swoich łóżeczkach, moja siostra bez skrupułów odparła, że jeśli ona jest małą dziewczynką, to Serrano jest prawdziwym dinozaurem z zadatkami do awansu na skamielinę.

Jose skinął głową, a jego ludzie pomogli mi wstać. Byłem zmęczony i wciąż lekko pijany, ale wiedziałem, że muszę wrócić do szpitala, do Anniki i Noela. Wiedziałem, że przed nami trudna droga, ale byłem gotów na wszystko, byleby naprawić to, co zepsułem.

Sekret Kobiety -  Dodatek III do Serii Siła KobietOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz