Tajlandia, 21 lipca 2020
Siedziałem na tarasie, wpatrując się w horyzont, gdzie słońce powoli chowało się za linią drzew. Ciepłe powietrze owiewało moją twarz, ale nie przynosiło ukojenia. Myśli kotłowały się w mojej głowie, a w głębi serca wiedziałem, że to, co muszę zrobić, będzie trudniejsze niż wszystko, z czym przyszło mi się mierzyć. Miałem przed sobą telefon, wiedziałem, że to rozmowa, której nie mogę już dłużej unikać.
W końcu zebrałem się na odwagę i wybrałem numer Adalyn. Sygnał w słuchawce trwał wieczność, aż w końcu usłyszałem jej głos.
– Co tam, braciszku. Stęskniłeś się? – zapytała, a w jej głosie słychać było zaskoczenie, ale i coś więcej. Coś, co sprawiło, że napiąłem mięśnie. Była aż nazbyt wesoła, a to oznaczało, że coś planowała.
– Adalyn, musimy porozmawiać – zacząłem, starając się, by mój głos był opanowany, choć w środku wszystko się we mnie burzyło. – Postanowiłem wrócić do Irlandii. Muszę zadbać o rodzinę, Noel i Annika potrzebują stabilizacji, bezpieczeństwa. Tutaj jednak nie jestem im w stanie tego zapewnić, stąd moja decyzja.
Cisza po drugiej stronie była gęsta i ciężka. Czekałem, aż w końcu wybuchnie, a kiedy to się stało, poczułem, jakby ktoś uderzył mnie w twarz.
– Wrócić? Teraz?! – Adalyn syknęła z wściekłością. – Nie możesz być taki głupi, Robercie! Zrujnujesz wszystko, nad czym pracowałam! Cały mój plan na przejęcie po was Irlandii pójdzie się chrzanić! A ty, teraz nagle, jak gdyby nigdy nic, postanawiasz wrócić i zniszczyć to wszystko? – jej głos drżał ze złości, a ja zacząłem się zastanawiać, jak głęboko zaszły jej plany.
– Adalyn, wiem, że miałaś swoje zamiary, ale to jest nasz dom. Moje miejsce jest przy rodzinie, a Irlandia jest moim domem. Nie będę ci wchodził w drogę, chcę tylko wrócić do kraju. – odpowiedziałem, czując, że teraz nie ma miejsca na wahanie.
–Nie rozśmieszaj mnie, bracie! Ty porzuciłeś to życie, usunąłeś się, bo miałeś tego dość. A teraz, kiedy ci wygodnie, chcesz wrócić i odebrać mi to, na co zasługiwałam przez te wszystkie lata? Nie ma mowy! – wrzasnęła, a ja poczułem, jak jej słowa ranią mnie bardziej, niż chciałem przyznać.
– Adalyn, nie będziemy walczyć o Irlandię. Nie chcę jej dla siebie. Chcę, tylko aby mojej dzieci mogły tam dorastać, aby miały dziadków na miejscu... Aby nic im nie zagrażało. – próbowałem przemówić jej do rozsądku, ale wiedziałem, że ona nie odpuści tak łatwo.
– Nie ma mowy. Zniszczysz wszystko – jej słowa były niczym ostrza, które wbijała w moje serce.
– Rozumiem, że jesteś wściekła, Adalyn. Ale muszę ci coś powiedzieć – wziąłem głęboki oddech, wiedząc, że to, co zamierzam wyznać, może tylko pogorszyć sytuację. – Jose Serrano znalazł mnie w Tajlandii. Wie, że żyję. Rozmawiałem z nim...
Cisza, która zapadła po moich słowach, była niemal namacalna. Przez moment myślałem, że Adalyn rozłączyła się, ale potem usłyszałem jej drżący od gniewu głos.
– Coś ty narobił... – szepnęła, a ja wiedziałem, że jej wściekłość osiągnęła punkt kulminacyjny. – Jose Serrano? Tylko tego brakowało. Jak bardzo możesz komplikować sprawy, Robercie? Nie rozumiesz, że twoje powroty tylko wszystko psują? Zachowujesz się, jakbyś nie znał podstawowych zasad kierujących tym światem.
– Muszę wrócić, Adalyn. Nie ma innej drogi. Muszę naprawić to, co zniszczyłem. Teraz zależy mi tylko na mojej rodzinie. Nie mam zamiaru wchodzić ci w drogę. Chcę tylko znaleźć miejsce, gdzie moja żona i moje dzieci będą bezpieczne. – odpowiedziałem, starając się brzmieć stanowczo, choć wiedziałem, że jej gniew nie ustąpi.
– Jeśli wrócisz, będziesz moim wrogiem, Robercie – warknęła. – Pamiętaj o tym. Wiem, że nie staniesz u mojego boku, a to równoznaczne jest z byciem przeciwko mnie. Znasz moje plany, wiesz, co chcę osiągnąć... Twój powrót jest dla mnie zagrożeniem.
Jej słowa były niczym wyrok, ale wiedziałem, że podjęta decyzja jest nieodwracalna. Zanim zdążyłem cokolwiek odpowiedzieć, Adalyn rozłączyła się. Siedziałem przez chwilę, wpatrując się w ekran telefonu, czując, jak ciężar tej rozmowy osiada mi na barkach.
Wiedziałem, że nie mogę już więcej zwlekać. Wstałem, odłożyłem telefon na stół i ruszyłem do domu. Annika siedziała na kanapie, z Noelem na kolanach. Gdy zobaczyła moją poważną minę, uniosła brwi.
– Coś się stało? – zapytała z niepokojem.
– Musimy wrócić do Irlandii, Anniko. Jak najszybciej, najlepiej jeszcze dzisiaj– powiedziałem, starając się, by mój głos nie zdradzał wszystkich emocji, które we mnie buzowały.
Patrzyła na mnie przez chwilę, szukając w moich oczach odpowiedzi na pytania, których nie zadała. W końcu skinęła głową, a ja poczułem ulgę, choć wiedziałem, że przed nami długa i niełatwa droga.
Podjęta decyzja była nieodwołalna. Bez względu na to, co myślała Adalyn, musiałem postawić rodzinę na pierwszym miejscu. Może i była moją siostrą, ale tak samo jak Bethany, znaczyła dla mnie o wiele mniej, niż mogłem sądzić. To był czas na nowy początek, niezależnie od tego, jakie przeszkody staną na naszej drodze.
Został nam jeszcze jeden rozdział tej historii. Pojawi się on w poniedziałek.
Zatem od czwartku ruszamy z Nienawiścią Kobiety (chyba domyślacie się kto będzie grał pierwsze skrzypce).
Czy to będzie ostatnia część? Nie wiem. Na pewno będę chciała zakończyć nareszcie wątek Bethany, który ciągnę już przez tyle tomów. Wyjaśni się kto kim manipulował... Może w przyszłości powstaną kolejne historie, ponieważ mam na nie pomysł - jednak nie ukrywam, że martwi mnie spadająca liczba wyświetleń. Dlatego po zakończeniu Nienawiści zabiorę się za coś nowego.
CZYTASZ
Sekret Kobiety - Dodatek III do Serii Siła Kobiet
RomanceRobert jako najstarszy z potomków Thomasa O'Sullivana od małego jest przygotowywany do objęcia rodzinnych interesów. Sprawy zaczynają się komplikować w chwili, w której ktoś zaczyna sabotować ich działania. Dodatkowo ojciec wyraził zgodę na wyjazd B...