8. Zamknij usta, Harper

1.3K 200 102
                                    






Harper

– Pieprzony gbur – mamroczę sama do siebie, gdy chwilę po incydencie z kremem do opalania wracam do swojej kajuty z grymasem błądzącym mi na twarzy.

Maxwell Nelson wyprowadził mnie z równowagi.

Znowu.

Naprawdę nie wiem, jaki jest jego cholerny problem, ale lepiej dla niego, by w końcu go rozwiązał, zanim on i jego nadęta gęba sprawią, że wybuchnę. Do tej pory byłam wyjątkowo pobłażliwa. Ignorowałam jego docinki lub, w większości przypadków, odpłacałam się mu pięknym za nadobne, odpowiadając na jego nieprzychylne komentarze własnymi, a po skończonej sprzeczce wracałam do stanu sprzed niej, zupełnie jakby ta nigdy nie miała miejsca.

Jednak ten mężczyzna, wraz z każdą kolejną konfrontacją, testuje granice mojej cierpliwości, której powoli zaczyna mi brakować. Odnoszę wrażenie, że od wybuchu dzieli mnie już zaledwie kilka, wychodzących z jego głupich ust, zdań. Mam gdzieś jego przytyki i pobłażliwe spojrzenie, którym obdarza mnie za każdym razem, gdy znajduję się w zasięgu jego wzroku, ale nie zamierzam przymykać oka na to, że zrujnował mi pierwszą przyjemną chwilę na tym pieprzonym statku.

Skoro już mowa o przyjemności.

Logan.

Młody, apetyczny Logan z boskim uśmiechem i zręcznymi dłońmi, które jeszcze pół godziny temu znajdowały się na moich pośladkach, wykonując przy tym naprawdę dobrą robotę. Robotę, która została przerwana przez wielkiego gbura, który pojawił się przy mnie znikąd i z absolutnym brakiem taktu zabronił przystojnemu barmanowi mnie obłapiać, jakby było w tym coś złego.

Nie było.

Zdecydowanie nie było i Maxwell Nelson mi za to zapłaci. Za to i za wszystkie inne nieprzyjemności, które funduje mi od momentu, w którym nasze spojrzenia zetknęły się po raz pierwszy. Nie wiem jeszcze, w jaki sposób zmuszę go do odpokutowania za wszystko, co zrobił, ale jedno jest pewne – zemsta będzie słodka.

Przynajmniej dla mnie.

Nie znam go na tyle, by wiedzieć, jak zajść mu za skórę. Chociaż w trakcie minionych dni zdążyłam zauważyć, czego Maxwell Nelson nie znosi najbardziej. Mnie. Pan Gbur darzy moją osobę wyłącznie niechęcią i nie potrafi zdzierżyć emocji, które w nim wywołuję, a sądząc po tym, jak zachowuje się w moim towarzystwie – jest ich całkiem sporo.

Miałam już do czynienia z facetami jego pokroju. Choć jemu wydaje się, że stanowi niemal unikat, ja doskonale wiem, że nie różni się niczym od innych, zakochanych w sobie mężczyzn. W dodatku takich, którzy na zewnątrz emanują przesadną pewnością siebie, którą tracą w momencie, gdy w ich pobliżu pojawia się piękna, wyzwolona kobieta, na której nie wywierają nawet najmniejszego wrażenia.

– Pierdol się, Maxwellu Nelsonie – rzucam pod nosem, kiedy znajduję się już w swoim pokoju. – Obydwoje możemy grać w tę grę.

Być może nie wiem jeszcze dokładnie, jak utrę nosa temu butnemu brunetowi, ale mam w zanadrzu kilka niezawodnych sztuczek, które nieco podrażnią jego ego, a ponieważ sytuacja jest poważna, tego wieczoru zamierzam wytoczyć swoje największe działo – siebie. Harper Bennett seksownym, wieczorowym wydaniu, któremu nikt nie potrafi się oprzeć. Nawet odporny na wszystko gbur.

Zaczynam przygotowania dwie godziny przed kolacją. Biorę długą, odprężającą kąpiel, by wprawić się w dobry nastrój, a następnie smaruję całe ciało kakaowym balsamem z drobinkami brokatu, który sprawia, że moja skóra delikatnie błyszczy. Czekam, aż kosmetyki się wchłoną, po czym zajmuję się swoim makijażem. Moja cera nie wymaga poprawek, więc podkreślam jedynie oko ciemną kreską i przeciągam rzęsy tuszem, a na usta nakładam ciemnoróżową pomadkę, która dodaje mi pazura. Pozwalam ciemnym kosmykom swobodnie opaść mi na ramiona i plecy, z zadowoleniem obserwując w lustrze, że po dzisiejszej kąpieli układają się nadzwyczajnie dobrze.

Sail awayOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz