HarperMaxwell Nelson w dzieciństwie został upuszczony na głowę.
Wielokrotnie.
Nie potrafię znaleźć innego wytłumaczenia na to, że stoi przede mną i ze śmiertelnie poważna miną oświadcza, że zmierza nauczyć mnie pływać. Wpatruję się w niego z lekko rozchylonymi ustami, cierpliwie czekając, aż się zaśmieje i przyzna, że żartuje, ale nic takiego nie następuje. Jego obojętny wyraz twarzy nie zmienia się nawet przez moment, co oznacza, że jeśli chcę uzyskać od niego wyjaśnienia, muszę sama o nie poprosić.
– Nie podejrzewałam cię o poczucie humoru, Gburze – zaczynam.
– I słusznie – odpiera. – Bo go nie mam. A to nie był żart, Harper.
Tak, to pewne.
Ten mężczyzna doznał poważnego uszkodzenia mózgu.
– Nigdzie z tobą nie pójdę, Nelson – oznajmiam, zakładając ręce na piersi.
– Pójdziesz – upiera się. – To nie są negocjacje, Zołzo – dodaje, a w jego głosie trudno nie usłyszeć nuty irytacji.
– Oszalałeś. Nie wiem, co strzeliło ci do głowy i skąd ta nagła chęć, by nauczyć mnie pływać, ale... – zaczynam, ale mężczyzna nie daje mi dokończyć.
– Minimalizuję straty – wchodzi mi w słowo, wprowadzając mnie w jeszcze większą konsternację.
Mam wrażenie, że z każdym kolejnym wychodzącym z jego ust zdaniem, wiem coraz mniej. Maxwell zarzuca mnie ogólnikami, po których nie sposób domyślić się, o co właściwie mu chodzi, choć nie stanowi to dla mnie wielkiego zaskoczenia. Stojący naprzeciwko mnie brunet jest prawdopodobnie najbardziej tajemniczym mężczyzną, jakiego kiedykolwiek poznałam i zdążyłam już przywyknąć do tego, że nigdy nie mam pewności, co naprawdę ma na myśli.
– Musisz mówić jaśniej, Gburze. Nie jestem dziś w formie, by rozszyfrowywać twoje zagadki – mamroczę.
Być może najgorsze objawy kaca w końcu zniknęły, a ja zostałam uleczona nadmierną dawką leków przeciwbólowych i całodziennym zalegiwaniem w łóżku, ale wciąż nie jestem w najlepszym stanie. A już na pewno nie odzyskałam stuprocentowej trzeźwości umysłu, która pozwoliłaby mi zrozumieć półsłówka Maxwella.
– Minimalizuję straty – powtarza lekceważącym tonem, próbując tym samym pokazać swoją wyższość, a ponieważ nie reaguję, kontynuuje – fakt, że nie potrafisz pływać, zepsuł mi już dwa wieczory i naprawdę nie mam ochoty, by nastąpiło to po raz trzeci.
Brzmi na szczerze niezadowolonego, co z jakiegoś powodu niesamowicie mnie irytuje. Wkurza mnie, zachowując się tak, jakbym prosiła go o ratunek z opresji, podczas gdy to on przyczepił się do mnie, zgrywając księcia na białym koniu. W dodatku nieudolnie, bo jedyne, co Nelson ma wspólnego z rycerskością, to jego zakuty łeb.
– Podsumowując, nie zamierzam dłużej cię niańczyć, Zołzo – oznajmia z wyższością.
– Całe, kurwa, szczęście – burczę pod nosem, nawet nie próbując ukryć tego, że wyprowadził mnie z równowagi. – Jesteś w tym absolutnie do dupy.
Maxwell odpycha się od framugi i ponownie tego wieczoru staje ze mną oko w oko, przez co wydaje się jeszcze większy niż zwykle. Blokuje drzwi swoim postawnym ciałem i patrzy na mnie z góry, co w połączeniu z faktem, że nie mam dziś na sobie obcasów, sprawia, że czuję się o wiele drobniejsza od niego.
– To nie ja jestem „do dupy". – Powtarza po mnie zgryźliwie. – A ty wyjątkowo nieznośna. Nawet siły specjalne nie byłyby w stanie nad tobą zapanować – dodaje, dumny ze swojego przytyku.
CZYTASZ
Sail away
RomanceLuksusowy statek, najpiękniejsze porty Europy, drinki wliczone w cenę i... grupa singli poszukujących miłości. Ta trzydziestodniowa przygoda na pełnym morzu dla niektórych jawi się jako wakacje marzeń, lecz dla Harper Bennett to prawdziwy koszmar. K...