{$Sidła$}

70 3 4
                                    

ROZDZIAŁ 5

÷Vox÷

-Haha! Alastor wpadł w końcu w moje sidła!

-Jaki masz plan tym razem?-zapytał Valentino podchodząc do mnie.

-Wpierw zwabimy tego czerwonego zjeba w naszą pułapkę dzięki temu...-wyciągnąłem zdjęcie i pokazałem je Valentino dumnie.

-Hm...wątpie by poleciał na twojego fiuta Voxy.-jebłem kartkę gdzieś w kąt zgniatając ją.

-Jak to się tu znalazło..?

-Jedyną osoba na która to leci stoi przed tobą~

-Czy ty sugerujesz że mam małego?! Jakoś nie narzekałeś jak się jebaliśmy!

-Voxy nie oto mi chodziło.

-Dobra..jebać będziemy się wieczorem. Wracając..dzięki temu!-wyciągnąłem zdjęcie samego króla piekła.

-Jak chcesz go zwabić?-zapytała Velvette podchodząc do naszej dwójki.

-Wysłać maila jako anonimowi, że wielka kaczka czeka jako prezent dla niego w miejscu mojej pułapki. Warto wspomnieć! Żeby w to uwierzył napiszemy że to od Charlie!

-Mhm..interesujące..-powiedziała a ja opowiadałem dalej. Kiedy znów spojrzałem na dziewczynę ta była zainteresowana tylko swoim telefonem.

-Możesz chociaż raz kiedy tłumaczę swój niecny plan odłożyć ten telefon?!

-Mogę..ale nie muszę.-odszedłem od niech i przysiadłem do komputera. Zacząłem pisać ten e-mail skierowany do Lucyfera.

▪︎Lucyfer▪︎

Obudziłem się przez dźwięk dostania nowej wiadomości. Wstałem i przeciągnąłem się. Odkryłem kołdrę i powoli wstałem. Spojrzałem od kogo dostałem wiadomość.

■Anonim■

Drogi Lucyferze. Z całym szacunkiem chcę Cię poinformować o niespodziance od twojej najdroższej córki Charlie. Przyjdź pod adres zamieszczony na końcu tego listu. Będzie tam czekać wielka kaczka specjalnie dla ciebie

~Kaczuszka? Lucuś lubi kaczuszki~

Ubrałem się i jak najszybciej wystrzeliłem z hotelu. Kiedy dotarłem pod wyznaczony adres zastał mnie..opuszczony budynek. Wszedłem do środka kiedy coś jebnęło mnie w głowę.

Otworzyłem powoli oczy. Chciałem się ruszyć, ale przeszywający moje ciało ból nie pozwolił. Rozjerzałem się. Byłem w klatce, związany. Ukazał się przedemną cień.

-Lucyfer!-powiedział..elektroniczny głos.

Wziąłem łyk powietrza w niedowierzaniu i oburzeniu.

-Randy Tyci Mafin..

-Co? Jaki..kurwa żadne mafin!

-A dobra..Randy siedzi w niebie dobra..-ukazał się pół człowiek pół robot.

-Cyborg..-powiedziałem mrużąc oczy.

-Nie..! Co..? Japierdole! Musisz mnie znać! Vox? Wróg Alastora? Coś ci przychodzi do głowy?

-Hm..nie sorry..

-Mniejsza..wyśle teraz twojemu chłoptasiowi list z tym że cię uprowadziłem..-powiedział płasko mordowiec i zaczął coś pisać.

-Wysłane.

Po mniej niż jednej minucie zjawił się Alastor. Szybko rozejrzał się po pomieszczeniu i ujrzał mnie. Siedziałem zajęty rozmyślaniem..

~Skoro Darek to Dariusz to czemu Marek to nie Mariusz?~

Kiedy skapnąłem się oco chodzi Alastor stał już w swojej demonicznej formie.

-Cześć Al!-krzyknąłem i posłałem mu uśmiech. W dupie miałem obecną sytułacje. Vox i Alastor walczyli kiedy nagle coś im przerwało. Do sali wszedł nikt inny niż, Valentino. Ćma, i pedofil jak nikt inny. Podszedł do mojej klatki.

Stał i spoglądał na mnie, powoli wyciągnął ręke w moją strone przez szczeble. Zmrużyłem oczy i...JEB GO W TĄ RĘKĘ UJEBAŁEM! Vox patrzyła na rozgrywającą się scene, Alastor padał ze śmiechu, a Valentino próbował mnie odczepić. Nie dałem się, trzymałem jak najmocniej wbijając się.

Ćma w końcu wpadła na pomysł. Szarpnął ręką w swoją stronę, przez co uderzyłem głową o kraty i...odcięło mnie całkowicie.

•Alastor•

Zdenerwowałem się. Jedyną osobą która może traktować Lucyfera z mniejszym szacunkiem to ja. Co prawda..kochałem go, ale nie oszukujmy się. Bez przesady. Uderzyłem Voxa jedną z tych czarnych macek tak że uderzył o ścianę. Podbiegłem do Lucyfera, który leżał nieprzytomny. Nie mogłem nic zrobić przez te kraty. Nie miałem za dużo czasu. Vox powoli wstawał, a ja próbowałem swoimi mackami rozchylić te kraty, by wziąść go i jak najszybciej udać się do hotelu.

Nagle, moim oczom ukazał się widok.

-Krew..złota krew..-spojrzałem na strumyczek, pomimo iż wiedziałem do kogo należy. Tylko anioły, upadłe anioły albo..sam Lucyfer ma taką krew..sączyła się zakładam z jakiejś rany na jego głowie.

-Lucyfer! Obudź się!-krzyknąłem. Żadnej reakcji...

~To nie może tak być..to nie może być koniec!~

Usłyszałem śmiech Voxa. Zamknąłem oczy, kiedy nagle coś strzeliło. Udało się..kraty się przechyliły. Śmiech ustał, wcisnąłem się do krat i delikatnie wziąłem moje małe bubu.

-Kurwa nie!-usłyszałem od Voxa.

Znaleźliśmy się w hotelu, Charlie jak tylko to zobaczyła podbiegła do taty, a Vaggie przytuliła ją. Husk i Angel patrzyli zszokowani z baru. Niffty pobiegła przygotować łóżko czy coś innego. Odłożyłem go na łóżko. Wcześniej udało się zabandażować ranę.

-Lucy..-westchnąłem cicho.-to koniec tej histori..?-miałem wrażenie że jego klatka się nie unosi. Moją twarz zalały łzy i Charlie również. Vaggie patrzyła załamana to na Lucyfera to na Charlie. Siedzieliśmy w ciszy, gdy nagle coś kaszlnęło. W ciemności zaświeciły się żółte oczka.

-Lucyfer!-krzyknąłem razem z Vaggie w tym samym czasie.

-Tata!

-Siema! Co się stało? Czemu mam bandaż na głowie!? Czemu łeb mnie tak napierdala!?

-Zaczęło się od tego że Vox cię zwabił..-zacząłem opowiadać. Charlie i Vaggie wyszły powiedzieć że bubu żyje. Gdy skończyłem wypełnił swoje policzki przez co wyglądał jak słodki rozgniewany chomik. Zaśmiałem się. Złapał mnie za ręke i przyciągnął do siebie. Stałem nad nim i napawałem się widokiem tych pięknych oczu. Nasze usta zetknęły się w pocałunku.

-Wiedziałem że się pieprzą!-usłyszeliśmy w drzwiach głos Angela. Odwróciliśmy się i w drzwiach zawitał on z Huskiem.

-Zostawimy was...-zamknął drzwi, a my się uśmialiśmy.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Co gdybym w miejscu gdzie napisałam, że Al ma wrażenie że Lucyfer nie oddycha skończyłabym historię?


{•~how did i fall in love with him?~•} Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz