25| Nie będziemy tego pamiętać

399 45 19
                                    

— Oho? A co się stało znowu.- Zapytałam zamykając za nim drzwi.

— Znowu była kłotnia, no i znowu o ciebie.- Powiedział brunet siadając na kanapie.

— O boże, widziałam po niej, że nie za bardzo jest zadowolona z mojego towarzystwa, ale żeby znowu dramę robić?- Odpowiedziałam mu idąc w stronę barku.— Mam Absoluta, może być?- Dodałam po chwili.

— Wezmę cokolwiek.- Oparł głowę o zagłówek.

I tak minęły dwie godziny przy których piliśmy czysty alkohol i rozmawialiśmy na poważne i te mniej poważne tematy.

— Szczerze? Niech się wszyscy pierdolą.- Wybełkotał Krystian pijąc kolejnego szota.

— Dokładnie.- Zaśmiałam się popijając wódkę colą.

Byliśmy strasznie napruci.

— Ona ma problem o to, że niby kręcę z paroma na raz. To że kiedyś taki byłem nie znaczy, że dalej taki jestem. Już pomijając fakt, że ja z nią nawet nie kręcę, mimo wszystkiego co między nami było i tak byliśmy tylko znajomymi. A ona teraz będzie udawać świętą. Już to kurwa widzę jak ona z tymi swoimi koleżankami będzie grzeczna w tych Stanach, ona jest w stanie wskoczyć każdemu do łóżka. To tak samo jak nie wiem na przykład... O! Jakbym ja Cię teraz zapytał czy chcesz się ze mną przespać no to ona by...

— Zgodziłabym się.- Zaśmiałam się.

Czemu. Ja. Nie myślę. Kiedy. Pije.

Krystian spojrzał na mnie z pytającym wzrokiem a zaraz po tym jego zdziwienie zmieniło się w mały uśmieszek na jego twarzy.

— No niestety muszę Cię zmartwić, ale nawet jeśli to nie mam ze sobą gumek.

— Kurwa debilu, ale ja żartowałam!- Zaśmiałam się rzucając poduszką w jego stronę.

— A skąd ja miałem wiedzieć? Nie brzmiało to jakby był żart.- Powiedział zakładając ręce na piersi i poprawiając się na kanapie.

Pokręciłam głową ze śmiechem.

— To co? Idziemy zapalić i chyba wypadałoby pójść spać.- Zmieniłam temat wstając z kanapy.

— No dobra, tylko nie się nie wyjeb.- Zaśmiał się Gierakowski idąc za mną.

— Lepiej uważaj na własne nogi.- Przewróciłam oczami.

Stanęliśmy na balkonie i oboje wyciągnęliśmy wkłady do swoich Iqosów.

— Może ta Warszawa wcale nie jest taka zła?- Powiedział wypuszczając dym z ust i patrząc na horyzont.

— No mówiłam.- Szturchnęłam go delikatnie ramieniem z uśmiechem na twarzy.

Brunet wtedy objął mnie jednym ramieniem i przyciągnął do siebie.

— Ciekawe co by się teraz działo gdyby jednak mi nie odjebało i niemiałbym tego skurwiałego bordera.- Powiedział zaciągając się.

— Nie wiem, możemy się tylko domyślać.- Wzruszyłam ramionami opierając głowę o jego ramię.

— Kurwa, tak to wszystko zjebałem...- Powiedział po chwili przecierając twarz dłonią.

Chyba zaczęło z niego schodzić i złapał spadek nastroju, kurwa pierdolony Borderline.

— Krystian... rozmawialiśmy już o tym. Przegadaliśmy to, to było ponad półtora roku temu, nie ma co już tego rozdrabniać. Było minęło oboje się zmieniliśmy i mamy to już za sobą.- Powiedziałam, delikatnie pocierając jego ramię.

— Ale to już nigdy nie będzie takie samo... już nigdy nie spojrzymy na siebie tak samo, nie dotkniemy się tak samo, nie przytulimy się tak samo ... nawet jakby do tego jakkolwiek doszło to nawet nie pocałujemy się tak samo.- Spojrzał na mnie smutnymi oczami.

Jego słowa cały czas tkwiły w mojej głowie. Tak bardzo chciałam temu zaprzeczyć, ale niestety miał rację.

— Dobrze wiesz, że czasu nie cofniemy nawet jakbyśmy bardzo chcieli.

— Nawet nie wiesz jak bardzo bym chciał. Przez cały ten czas kiedy kręciłem z jakąś dziewczyną czy cokolwiek, zawsze byłaś gdzieś z tyłu mojej głowy. Myśl o tobie nie opuszczała mnie nawet na moment.- Spojrzał wprost w moje oczy.

Stałam jak wryta. Mimo, że w ogóle nie byłam trzeźwa i najprawdopodobniej jutro rano nie będę nic pamiętać z tej rozmowy on pewnie zresztą też, to czułam, że chociaż na chwilę odzyskałam trzeźwość umysłu.

— Krystian posłuchaj mnie.- Wzięłam jego twarz w obie dłonie.— Nie wierzę w wiele rzeczy, ale wierzę w to, że czas leczy rany. Widzę, że się zmieniłeś, widzę przede wszystkim to, że chciałeś się zmienić a to już kosztowało Cię wiele odwagi. Może już nigdy nie spojrzymy na siebie tak samo, ale oboje i tak gdzieś w środku będziemy widzieć siebie tak, jak przed tymi wydarzeniami, nawet jak znajdziemy sobie kogoś.

— Chyba nie będę wstanie znaleźć sobie kogoś takiego jak ty. Wolałbym już umrzeć z tęsknoty, ale chyba już raz z niej umarłem.- Wyszeptał.

Wtedy obydwoje skróciliśmy dystans między sobą i złączyliśmy swoje usta.

To wszystko wydawało się takie nierealne, jakby było jakimś snem z którego miałam się zaraz obudzić.

Poczułam jak słona łza spływa z mojego oka i cieknie po policzku aż na moje usta, które w ogóle nie chcą się odrywać od bruneta.

Szkoda, że prawdopobnie oboje nie będziemy tego jutro pamiętać.

Palenie Zabija || ChivasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz