Okazało się, że zbliżenie się do Ferana nie było wcale takie trudne. Możliwe, że pojawiłem się w idealnym momencie. Gdybym trafił do tego ciała za kilka lat, mogłoby być za późno – dwaj bracia byliby sobie bardziej obcy niż nieznajomi, całkowicie zapominając o swoim istnieniu. Zdecydowanie przyniosłoby mi to wiele problemów.
Po dniu, w którym dołączyłem do podwieczorku Ferana i księcia Yvanna, znacznie łatwiej było mi się przełamać i zagadać do mojego starszego brata. Oczywiście, na początku inicjatywa wychodziła ode mnie, ale jako że moje ciało ma fizycznie sześć lat, nikt nie uważał tego za dziwne. Wszyscy myśleli, że nagle zacząłem podziwiać Ferana... czy coś w tym rodzaju. Pokojówki uznały to za urocze.
Kiedy matka dowiedziała się od Ofelii, że spędzam czas ze starszym bratem, była wniebowzięta. Zawsze martwiła się, że jej synowie się nie dogadują, więc stwierdziła, że spadł jej z serca ogromny kamień. Cieszyłem się z jej szczęścia – musiało być jej ciężko, widząc, że jesteśmy sobie obojętni.
Najwyraźniej Yvann bardzo mnie polubił. Do tego stopnia, że zaczął odwiedzać mnie, a nie Ferana. Mój brat zdawał się tym nie przejmować. Wspominał, że książę czasem zainteresuje się czymś lub kimś i poświęca temu całą swoją uwagę, ale zazwyczaj szybko mu to mija.
Ta informacja dawała mi nadzieję. Nie byłem fanem nadmiernej uwagi Yvanna. Chłopak miał tendencję do... dotykania mnie. I nie, nie w sposób seksualny – mamy poniżej dziesięciu lat, na litość boską! Ale nawet mimo to było to trochę dziwne.
Ekhem, wracając do tematu – miałem na myśli, że nagminnie mnie przytulał, często łapał mnie za rękę, a czasem czochrał włosy przy każdej możliwej okazji, jakby ciągle potrzebował kontaktu fizycznego. Kiedy przyjeżdżał, zachowywał się, jakby był na głodzie.
Czasami wydaje mi się, że jest niezłym manipulantem jak na dziewięciolatka. Kiedy nie zgadzam się na jakiś jego pomysł lub warunki, wzbudza we mnie poczucie winy. Oczywiście, nie grozi mi ani nic z tych rzeczy – po prostu zachowuje się jak dziecko (bo nim jest) i się obraża. A ja, oczywiście, za każdym razem daję się na to złapać, bo nienawidzę konfliktów. Pewnie jestem dla niego łatwą ofiarą.
Wszystkie jego zachowania tłumaczę sobie tym, że jest tylko dzieckiem. W zamku na pewno nie ma czasu na beztroskę z powodu nauki i obowiązków przyszłego króla. Jednocześnie wydaje się rozpieszczony, ale czego innego mogłem się spodziewać po księciu koronnym? A przecież na pierwszym spotkaniu wydawał się taki spokojny i opanowany.
Pomijając te drobne uwagi, niewiele się działo – przynajmniej do teraz. Właśnie czekam na przyjazd Yvanna. Minął około tydzień od jego ostatniej wizyty, więc to najwyższy czas. Feran mówił, że książę nawet do niego nie przyjeżdżał tak często. Mam nadzieję, że szybko minie mu ta dziwna fascynacja mną.
Pod posiadłość zajechała złota karoca. Zanim ktokolwiek zdążył otworzyć jej drzwi, te same rozwarły się z hukiem, a z powozu wybiegł blondwłosy chłopiec.
– Fin! – krzyknął radośnie. Pierwsze, co zrobił, to przytulił mnie tak mocno, że omal mnie nie udusił. – Oh, hej, Feran – rzucił w stronę mojego brata, który założył ręce na piersi i uniósł jedną brew.
– Chcesz zabić mojego brata tymi uściskami? – zapytał agresywnie Feran.
– Oj tam. Nie mogę się powstrzymać, jest taki uroczy! Jak króliczek! – od czasu do czasu tak właśnie się do mnie zwracał. Chyba spodobał mu się ten przydomek, odkąd użył go na mnie po raz pierwszy w ogrodzie. – Na co masz dzisiaj ochotę, Fin? Przywiozłem kilka smakołyków od naszego królewskiego cukiernika. – Moje oczy natychmiast zaświeciły się z ekscytacji. Chyba wspominałem, że kocham słodycze, prawda? To zdecydowanie jedna z tych rzeczy, którymi można mnie przekonać do wszystkiego. W takich momentach nawet nadmierna uwaga Yvanna mi nie przeszkadzała.
– Naprawdę?! Co takiego? Malinowa chmurka? – zacząłem go niecierpliwie wypytywać, prawie podskakując z radości. Książę patrzył na moją ekscytację z zachwytem.
– Na pewno jest jednym z nich. Może przeniesiemy się gdzieś, żeby usiąść i ich spróbować? – Pokiwałem pospiesznie głową. Zawołałem Ofelię, żeby szybko przygotowała nam miejsce w ogrodzie. Już nie mogłem się doczekać.
Wszystkie słodkości zostały elegancko rozstawione na szklanym stoliku. Obserwowałem, jak służące kładły ostatni talerzyk z brownie z malinami. Nie mogłem się napatrzeć. Byłem tak podekscytowany, że nie mogłem się zdecydować, od czego zacząć. Drożdżówki z orzechowym nadzieniem? Eklerki z bitą śmietaną? Szarlotka? Mus czekoladowy? Muffinki? Ugh, za dużo możliwości!
– Spokojnie, przecież ci to nie ucieknie – upomniał mnie Feran, widząc moje niezdecydowanie.
– Dokładnie. To wszystko jest dla ciebie, więc nie musisz się spieszyć – zachichotał Yvann. Odetchnąłem z ulgą i ponownie spojrzałem na stół. W końcu zdecydowałem. Nałożyłem sobie na talerzyk kawałek rolady czekoladowej z kremem waniliowym. Kiedy spróbowałem, poczułem prawdziwe niebo w gębie.
W tle słyszałem, jak Yvann ponownie się zaśmiał, ale w tamtej chwili liczyła się tylko moja rolada. Otoczenie przestało dla mnie istnieć.
Po dwóch godzinach prawie nic nie zostało. Oczywiście nie pochłonąłem wszystkiego sam – Feran i Yvann mi pomogli. Zresztą, gdyby moja matka usłyszała, że zjadłem tyle cukru, dostałbym niezłą reprymendę.
Yvann chciał zmierzyć się w szermierce z moim bratem, więc udaliśmy się na pole treningowe. Nie mogłem brać udziału w ich zabawie, więc obserwowałem z bezpiecznej odległości. Nawet nie zdawałem sobie sprawy, że w tak młodym wieku można być tak zaawansowanym w jakimś sporcie. No dobrze, w sztuce walki, ale wiecie, o co mi chodzi.
Nie znam się specjalnie na szermierce, ale wydawało mi się, że idą łeb w łeb. Wyglądało to interesująco. Po naszej nie małej uczcie zaczynałem jednak odczuwać lekkie zmęczenie. Oparłem się o pień drzewa, pod którym siedziałem, i starałem się nadążyć wzrokiem za moim bratem i księciem.
Jeśli moje życie tutaj miałoby wyglądać właśnie tak, mógłbym się pogodzić ze swoim losem.
Zastanowiłem się na chwilę nad swoim poprzednim światem. Moja rodzina zapewne pogodziła się już z moją śmiercią. Choć nawet nie wiem, jak miałbym do nich wrócić. Właściwie to... prawdopodobnie nie ma na to sposobu. Pamiętam jedynie mglistość ich twarzy, imiona wymykają mi się z pamięci, a jednak w sercu wciąż czuję ogromną tęsknotę.
W tym nowym życiu, pomimo dziwnej fascynacji Yvanna, znalazłem pewne ukojenie. Codzienne drobiazgi, jak podwieczorki w ogrodzie, rozmowy z Feranem czy obserwowanie szermierki, zaczynają tworzyć rutynę. I choć nie mogę zapomnieć o przeszłości, powoli zaczynam akceptować to, co mnie tu spotkało.
CZYTASZ
Elemental Love: Mroczne Przeznaczenie Finroda Roselance [BL]
Teen Fiction"Co jeśli gra, którą znasz, okazuje się rzeczywistością - mroczniejszą, niż mogłeś przypuszczać?" Finrod, przeniesiony z naszego świata, trafia do rzeczywistości znanej mu dotąd jedynie z ekranu - pełnej magii, intryg i romantycznych uniesień, jak w...