0.9 loading

22 3 2
                                    

W momencie, gdy wraz z rodziną opuszczałem mury królewskiego pałacu, nie miałem pojęcia, co działo się za kulisami. Nasza wizyta, mająca na celu moje leczenie, zakończyła się sukcesem. Jednak Hettie, królewska uzdrowicielka, nie była spokojna. Nie zdołała ukryć niepokoju, kiedy ruszała w stronę księcia Yvanna. Coś odkryła. Coś, co dotyczyło mnie.

Hettie przemierzała korytarze pałacu, szybkim krokiem wspinając się po schodach prowadzących do prywatnych komnat królewskich. Gdy dotarła do mahoniowych drzwi, zawahała się, a potem cicho zapukała. Zawisła w ciszy, nasłuchując, aż w końcu usłyszała surowe przyzwolenie. Dopiero wtedy weszła.

W komnacie panowała grobowa cisza. Yvann stał nad łożem swojego ojca, ręce miał złożone na piersi, jego twarz wyrażała pogardę. Król, bezwładny i blady, leżał pod ciężkimi pierzynami, pozbawiony władzy, zarówno nad ciałem, jak i swoim dziedzictwem.

– Wasza Wysokość... – zaczęła Hettie, ale głos uwiązł jej w gardle. Mimo lat lojalności wobec rodziny królewskiej, Doomsthornowie, a w szczególności Yvann, budzili w niej lęk. Zatrudnił ją sam król, gdy zauważył jej talent, wyciągając jej rodzinę z biedy. Teraz ten sam człowiek, który niegdyś był potężnym władcą, umierał – z ręki własnego syna, jak wszyscy przypuszczali.

Hettie znała wiele sekretów rodziny królewskiej. Zbyt wiele. Pracownicy pałacu, choć świadomi klątwy ciążącej nad Doomsthornami, zmuszeni byli milczeć. Wszyscy wiedzieli, że ujawnienie choćby najmniejszego szczegółu mogłoby kosztować ich życie.

– Czego chcesz? – przerwał jej myśli Yvann, niecierpliwie przesuwając wzrok od niej na swojego ojca. Hettie wzięła głęboki oddech.

– Panicz Finrod... – zdołała wykrztusić. To wystarczyło, aby Yvann skupił na niej całą swoją uwagę. W jego oczach widać było wzrastającą ciekawość, a może i coś więcej.

– No dalej, mów! – pogonił ją.

– ...podczas leczenia zauważyłam coś niezwykłego. Jego dusza... – zawahała się, szukając właściwych słów. – ...nie pochodzi z tego świata. – ponownie się zawahała, czując przeszywający wzrok księcia. – ...to coś, czego nigdy wcześniej nie widziałam.

W tym momencie Yvann zamarł, a jego wzrok się zaostrzył. Zrobił krok w jej stronę, jakby chciał lepiej zrozumieć, co właśnie usłyszał.

– Co masz na myśli? – zapytał z chłodnym uśmiechem. – Jesteś przecież najlepszą uzdrowicielką w królestwie. Nie możesz wyleczyć Finroda? – w jego głosie wyraźnie pobrzmiewała kpina. Podszedł bliżej, a jego obecność stała się niemal przytłaczająca.

Hettie poczuła, jak serce zaczyna jej bić szybciej. Wiedziała, że jej odpowiedź musi być starannie przemyślana.

– W żadnym wypadku – odpowiedziała szybko, widząc, jak Yvann przeszywa ją wzrokiem. – Ale dusza panicza Finroda... nie przypomina żadnej duszy, którą kiedykolwiek widziałam. Jest... przenikliwa. Nie można na nią wpłynąć. Jest... obca. – Jej głos drżał, gdy wypowiadała te słowa. Wiedziała, jak niebezpieczne było to, co mówiła. W świecie, w którym dusze były namacalnym, materialnym elementem życia – kryształami, które można było dotknąć, zbadać, a nawet manipulować. Tymczasem moja dusza była czymś zupełnie innym, czymś, co nie pasowało do praw rządzących tym światem. Nie miała formy ani struktury, której mogła dotknąć. Była nietykalna, odporna na wszelką ingerencję.

Yvann milczał przez dłuższą chwilę. Jego twarz była pozbawiona wyrazu, co tylko zwiększało napięcie. W końcu, z zimnym, lodowatym tonem wydał rozkaz:

– Wyjdź.

– Ale...

– WYJDŹ! – jego krzyk przetoczył się przez komnatę jak grzmot. Hettie, przerażona, rzuciła się do drzwi, niemal zderzając się z Zamirem, królewskim rycerzem, który właśnie wracał z treningu. Zammir spojrzał na nią z zaskoczeniem, ale Hettie nie miała odwagi zatrzymać się i cokolwiek wyjaśniać. Uciekła prosto do swojego gabinetu, nie zważając na nic.

Zammir, zmieszany i skonsternowany, spojrzał za oddalającą się uzdrowicielką, a następnie przeniósł wzrok na drzwi prowadzące do królewskiej sypialni. Wiedział, że w środku musiało dojść do jakiejś konfrontacji. Odkąd wraz z moją rodziną opuściliśmy pałac, Yvann zamknął się w komnacie swego umierającego ojca. Choć wszyscy wiedzieli, że nie było w tym ani grama zmartwienia – Yvann gardził swoim ojcem bardziej niż ktokolwiek inny.

Zammir pamiętał, jak książę dowiedział się o chorobie króla. Na początku była to jedynie lekka niedyspozycja – zwykłe przeziębienie. Jednak zakaz leczenia, który Yvann wydał wobec uzdrowicielki, sprawił, że wszyscy w pałacu zaczęli podejrzewać najgorsze. Yvann najwyraźniej postanowił pozbyć się ojca. Książę nigdy nie wydawał się zainteresowany tronem, lecz coś się zmieniło. Może chodziło o mnie – Finroda Roselance – który nagle stał się dla niego kimś więcej niż tylko intrygującym młodzieńcem. Zammir wiedział, że Yvann zmienił swój stosunek do mnie. Książę zawsze był nieprzewidywalny, ale ostatnio jego zachowanie zaczęło przybierać nowy, niepokojący ton.

Zammir, pamiętając ostatnie wydarzenia, poczuł gniew. Poprzedniego wieczoru zakwestionował decyzje Yvanna, dotyczące manipulacji mną. W odpowiedzi książę brutalnie go potraktował, a Zammir skończył z podbitym okiem.

Yvann, który pozostał w komnacie sam, podszedł do kominka, gdzie tlił się jeszcze mały ogień. Ugasił go wodą z wazonu, a następnie pociągnął za ukrytą dźwignię w formie rzeźbionej dłoni, ukrytą w ornamentach. Tajemne przejście otworzyło się przed nim, ukazując wąski, ciemny korytarz, który prowadził do starożytnych archiwów.

W pomieszczeniu panował mrok, a zapach starych ksiąg wypełniał powietrze. Yvann przeszukiwał półki, aż natrafił na to, czego szukał – starą, niemalże zapomnianą księgę. Położył ją na kamiennym stole i otworzył na stronie, którą znał aż za dobrze. Przepowiednia, którą czytał na głos, była kluczem do jego przyszłości:

"Gdy dusza obca przybywa, w blasku gwiazd z innego świata,
Oto przyjdzie wybawienie, by wypełnić pustkę serca.
Lecz jeśli ta dusza w chwili zwątpienia ucieknie,
Nie odnajdziesz szczęścia, gdyż wieczne cierpienie w tobie zagnieździ się."

Jego serce biło mocniej, a uśmiech zrodził się na jego ustach. Finrod. Wszystko sprowadzało się do Finroda. Pomyślał sobie Yvann.

"W miłości i bólu, w ogniu uczuć, klucz do zbawienia,
Jeśli serce obce zmięknie, twój ból odnajdzie spełnienie.
Lecz gdy obcy cień odejdzie, skazany na wieczną mękę,
Żaden świt ani blask nie przywróci utraconego światła."

Yvann czytał przepowiednię raz za razem, a każda linijka zdawała się wzmacniać jego przekonanie. Wiedział już, co planował, zanim w ogóle postanowił sięgnąć po tę starożytną księgę. To ja byłem jego celem. Stałem się jego obsesją, choć nie mogłem jeszcze tego pojąć. Z każdym słowem tej przeklętej przepowiedni, jego szaleństwo rosło. Czułem to, choć nie do końca potrafiłem jeszcze zrozumieć, co to dla mnie oznacza.

Yvann oparł dłonie o stół, zamknął oczy i zaśmiał się, a ten złowrogi śmiech odbijał się echem wypełniając każdy zakamarek. Jego głos, chociaż daleki, zdawał się sięgać nawet do mnie, jakby próbował mnie dosięgnąć.

– Finnn... – wyszeptał, smakując moje imię. – Nie pozwolę ci ode mnie uciec. Nigdy.

Nie wiedziałem jeszcze, że w tamtej chwili Yvann podjął decyzję. W jego głowie byłem już jego.

Tymczasem ja, Finrod, niczego nieświadomy, wracałem z rodziną do naszego domu.

Elemental Love: Mroczne Przeznaczenie Finroda Roselance [BL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz