002

26 9 1
                                    

Okolice miasta Luton, Anglia
Październik, rok 2025

***

- Hej! Wstawaj!-usłyszałam donośny głos tuż przy mojej głowie.-Cholera jasna. Zabiliśmy ją?

- A skąd ja mam to kurwa wiedzieć?!-usłyszałam drugi głos.-To ty ją tak potraktowałeś, trzeba było przemyśleć na początku to, co się zrobi za chwilę!

- Spierdalaj, dobra? Suka zasłużyła na takie traktowanie! Zajebała dwóch naszych i ukradła nam zapasy z magazynu!-zawołał pierwszy głos.

- Dobra, rozumiem, że nadal ich opłakujesz, ale martwa nie powie nam, czemu to zrobiła-odpowiedział drugi głos.

Słyszałam ich rozmowę jakby z oddali. Byłam na pół przytomna, a w dodatku strasznie mnie bolało oko, szczęka i brzuch. Słabo pamiętałam chwilę, w której zostałam ogłuszona. Byłam wtedy na patrolu, jak zwykle resztą, i znalazłam chatkę pośrodku lasu. Wyglądała na opuszczoną, więc do niej zajrzałam, w nadziei, że coś jeszcze zostało. Nie spodziewałam się, że ktoś tutaj był i tylko czekał na moje przybycie. I nie miałam nic wspólnego z zabiciem kompanów tych gości i okradnięcia ich magazynu. Musieli mnie z kimś pomylić, ale oni pewnie będą mieli to gdzieś, jak zacznę się tłumaczyć.

- Jak chcesz ją zmusić do gadania?-zapytał po chwili nieznajomy.

- Siłą na pewno nie, będzie się coraz mocniej opierać, więc pozostanie tylko na spokojnie z nią pogadać...-odparł jego kompan.

- Zabiła dwóch naszych, a ty chcesz z nią porozmawiać na spokojnie?! Pojebany ty jesteś czy co?!-zawołał nieznajomy, chyba miał już durnych pomysłów swojego kompana.

- Chcesz to załatwić siłą? Proszę bardzo! Ale nie próbuj nawet nie zatłuc na śmierć, bo ja to zrobię z tobą!-odparł jego kompan, po czym usłyszałam głośny trzask drzwi i szybko oddalające się kroki.

Podniosłam nieco głowę i otworzyłam lekko oczy. Mężczyzna, który stał przede mną, był dobrze zbudowany, miał ostrzyżone na zero włosy oraz lekki zarost. Wyglądał na kogoś, komu nie straszne jest torturowanie, grożenie oraz zabijanie niewinnych ludzi.

- Powiedz mi, słonko, co chciałaś osiągnąć, zabijając dwóch naszych ludzi?-zapytał mnie mężczyzna, schylając się na tyle, żeby nasze twarze były na tej samej wysokości.

- Nie zabiłam... waszych ludzi... Zrobił to... ktoś inny... Ale na pewno... nie byłam to ja...-mówiłam z lekkim przerwami, gdyż było mi ciężko oddychać.

- Nie kłam, dziwko!-krzyknął mężczyzna.-Wiem, że to ty. Od trzech lat utrudniacie nam życie. Okradacie nas i zabijacie naszych ludzi. Mieliśmy zamiar nawiązać z wami pokój, ale ty postanowiłaś jeszcze bardziej odciągnąć nas od tego pomysłu!

- I tak chuja nam by dał ten sojusz! Wy jak zwykle znajdziecie sposób, żeby się na nas odegrać!-odparłam donośnym głosem, albo przynajmniej na takim, na ile mnie było stać.

- Kurwa, ma już ciebie dość, jebana suko...-powiedział mężczyzna, po czym wyciągnął pistolet i przystawił mi go do skroni.-Jakieś ostatnie słowo przed śmiercią, słonko?-zapytał.

Nagle usłyszałam głośny dźwięk za drzwi, przypominający wystrzał z broni palnej. Chwilę później dało się słychać krzyki umierającego człowieka. Mężczyzna odwrócił się w stronę drzwi, zamieniają wyraz twarzy z wściekłej na zdziwioną, po czym zabrał broń i powoli zaczął iść w stronę drzwi. Próbowałam jakoś się uwolnić, lecz nie mogłam, za mocno mnie związali linami. Jedyne, co udało mi się osiągnąć, to upaść na prawe ramię. Mężczyzna w końcu poszedł do drzwi i przycisnął do nich ucho, nasłuchując. Wtedy nagle rozległ się kolejny wystrzał, a po chwili przez głowę mężczyzny przeleciał jakiś pocisk, robiąc dość małą dziurę w jego głowie. Ciało mężczyzny upadło na ziemię bez życia, a potem drzwi otworzyły się nagle, a za nimi zobaczyłam kogoś, kogo zbyt dobrze znałam.

Pandemic: The path of revengeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz